Kilka dni temu dowiedział się, że nie ma już pracy, choć stoi za nim dorobek blisko stu medali igrzysk, mistrzostw świata i Europy, które jego kadra kajakarek zdobywała 16 lat.
Tomasz Kryk przekonuje jednak, że jeśli znowu pojawi się oferta z zagranicy, choćby z Chin, nie przyjmie jej. – To byłyby judaszowe srebrniki, w domu byłbym raz na pół roku – mówi trener, który ma teraz zupełnie inne plany. I dodaje: – Może teraz trafił się najlepszy moment, żeby dać coś od siebie żonie i synowi? Może to jest mój złoty medal olimpijski.
Czytaj dalej ➡Źródło: przegladsportowy.onet.pl