
Przedwyborczy festiwal obietnic. Tusk zapowiada 100 ustaw
'Do końca maja będziemy gotowi z ponad 100 ustawami deregulującymi polską gospodarkę i administrację' - mówił Tusk.
Tusk w panice: 100 ustaw na ostatnią chwilę! Przedwyborczy festiwal obietnic zmobilizuje Polaków?
Donald Tusk, po miesiącach marazmu rządu, nagle przypomniał sobie o niezrealizowanych obietnicach wyborczych i w atmosferze przedwyborczej gorączki zapowiedział... aż 100 nowych ustaw deregulacyjnych do końca maja. Premier ogłosił, że pakiet ten ma „odmienić polską gospodarkę i administrację”, a przy okazji pochwalił się, że zostanie uchylonych ok. 120 tysięcy przepisów. Co ciekawe, jeszcze niedawno jego ekipa była zupełnie bierna, a teraz – tuż przed wyborami prezydenckimi – stara się nadrobić stracony czas.
Jednym z głównych punktów tych obietnic jest podwyższenie kwoty wolnej od podatku, którą Tusk przedstawia jako swój kluczowy postulat. Jednak na pytanie, czy podniesienie tej kwoty nastąpi jeszcze w tym roku, premier odpowiedział wymijająco – „w tym roku nie”, a realizacja ma zależeć od poziomu deficytu budżetowego i środków z Unii Europejskiej. To wywołuje poważne wątpliwości co do wiarygodności tych zapowiedzi, zwłaszcza że Koalicja Obywatelska obiecywała już podniesienie kwoty wolnej podczas poprzedniej kampanii.
Tusk próbował też przypisać sobie program 800+, twierdząc, że to jego rząd „wziął na siebie ciężar sfinansowania świadczenia”, mimo że projekt został wprowadzony przez PiS. Premier podkreślał, że „balansuje na granicy bezpieczeństwa finansowego”, ale nie przedstawił żadnych konkretnych terminów realizacji najważniejszych obietnic.
Z konserwatywnego punktu widzenia, takie działania można określić mianem politycznej desperacji. Rząd, który przez długie miesiące nie wywiązywał się z deklaracji, nagle – pod presją fatalnych notowań i rosnącej popularności Karola Nawrockiego – obiecuje wszystko wszystkim. Polacy nie dają się jednak łatwo zwieść: oczekują realnych działań, a nie kolejnych wyborczych fajerwerków. Festiwal obietnic Tuska to kolejny dowód na to, że bez silnej presji społecznej i konserwatywnej alternatywy rządzący nie zamierzają realizować tego, co naprawdę ważne dla obywateli.