
Rząd nie ma pieniędzy dla szpitali, a Leszczyna tylko zaogniła sytuację. Związki mogą wyjść na ulice!
Szpitale na skraju buntu! Brak funduszy i decyzje rządu mogą wywołać ogólnopolski protest
Dyrektorzy szpitali powiatowych alarmują o dramatycznej sytuacji finansowej placówek medycznych. Brak środków na lipcowe podwyżki płac w ochronie zdrowia wywołał falę niezadowolenia, a związki zawodowe mogą wkrótce wyjść na ulice.
Według ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, dyrektorzy szpitali zobowiązani są do zawarcia porozumienia z działającymi na ich terenie związkami zawodowymi przed wprowadzeniem podwyżek. Te mają wejść w życie 1 lipca, jednak placówki nie wiedzą, ile pieniędzy otrzymają na ich realizację.
Prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) oszacował, że na tegoroczne podwyżki potrzeba około 9,1 miliarda złotych rocznie. Problem w tym, że kwota ta obejmuje jedynie pracowników medycznych zatrudnionych na etatach, podczas gdy większość lekarzy pracuje na kontraktach, co dodatkowo komplikuje sytuację.
Nastroje dyrektorów szpitali pogorszyło wystąpienie minister zdrowia Izabeli Leszczyny w Sejmie. Zapewniła, że NFZ zapłaci za wszystkie nadwykonania, jednak w rzeczywistości środki na świadczenia nieobjęte limitami zostały wypłacone tylko w trzech oddziałach wojewódzkich NFZ, a w pozostałych 13 oddziałach pieniędzy po prostu brakuje.
W związku z tym Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych (OZPSP) planuje podjęcie uchwały, w której będzie domagać się pilnego zapewnienia funduszy na podwyżki oraz kontynuację programu „Dobry posiłek w szpitalu”. Jeśli rząd nie znajdzie środków, możliwy jest ogólnopolski protest, do którego mogą dołączyć wszystkie związki zawodowe w kraju.