40% rachunków za prąd to są zielone podatki. ETS, zaraz ETS2. Naprawdę to da się powstrzymać.
To da się powstrzymać przy mandacie społecznym, przy wsparciu dla polskiego węgla, które ja wyrażam regularnie. Oczywiście ja uznaję, że polski węgiel powinien podlegać elektrownie także działaniom polskiego sektora akademickiego, naukowego. Mamy świetnych specjalistów, aby budować jego niższą emisyjność.
Ale w ogóle te wszystkie gadki o miksie energetycznym, który ma być wypełniony przez odnawialne źródła energii, gdzie my mamy zasobów węgla na kolejne dekady, obrona polskiego węgla do momentu dojścia do energii atomowej, odrzucenie zielonych podatków, czyli te cechy, które zdradzam jako kandydat na Urząd Prezydenta, daje gwarancję tego, że będziemy mieli mniejsze rachunki za prąd. Tu nie ma alternatywy. A to, co pan redaktor mówił o panu prezydencie, zdaje sobie sprawę z tego, że w tym okresie nie uda się tego zrobić.
No i ma też przykre doświadczenie współpracy z rządem Donalda Tuska. – A da się to zrobić bez wyjścia z Unii Europejskiej? – Tak, to trzeba zrobić bez wyjścia z Unii Europejskiej. – Bo my chcemy wszystko zablokować.
– Nie wszystko. – Pakt Migracyjny, Zielony Ład, no to są ważne projekty Unii Europejskiej. – Są głupie projekty Unii Europejskiej.
– Możemy się licytować, mogę nawet powiedzieć, że są arcygłupie. – Ultragłupie. – Megagłupie.
– Hipergłupie. – Tak jest, dobra, wygrał pan. Tylko czy to nie oznacza, że my w tej Unii już nie chcemy być? – Ja chcę być w Unii Europejskiej.
Tylko do tej, za którą i głosowałem w referendum i do której wchodziliśmy. Chcę, żeby Polska była głosem rozsądku w Unii Europejskiej. Unia Europejska popełniła zbyt wiele błędów.
Powtarzam o tym. Pakt z Putinem, który podpisał, nie podpisał, ale który realizował Donald Tusk, Angela Merkel, tak, ruski gaz, ruska ropa, miliony, które płyną do Federacji Rosyjskiej i ośmielają Putina do tego, żeby zaatakować Ukrainę. Tak, pakt migracyjny to też błąd Unii Europejskiej na wpuszczanie do państw Unii Europejskiej nielegalnych migrantów, którzy rozwalają bezpieczeństwo całej zachodniej Europy i teraz chcą nam ich wepchnąć do nas.
Pakt klimatyczny, kolejna głupa ta Unii Europejskiej. Zbyt wiele błędów popełniła ta struktura, żeby pozwolić sobie na to, żeby prezydentem państwa polskiego był Rafał Trzaskowski, a więc hiperentuzjasta Unii Europejskiej, gotowy na to, abyśmy my byli naprawdę w ciągu dwóch czy trzech dekad. Rafał Trzaskowski chce wypowiadać również głupie pakty i mówi o tym głośno.
On mówi każdego dnia zupełnie coś innego. To jest 50 twarzy Rafała Trzaskowskiego, to jest projekt, z którym może się nie wyrobić, bo jest za mało dni do końca kampanii. Rafał Trzaskowski, ja nie wiem, jak on będzie się czuł 19 maja, gdy spojrzy w lustro.
To jest jednak człowiek, który musi sam łapać się w tym, co mówi. To są sprzeczne komunikaty każdego dnia. Nie traktowałbym tego na poważnie, ale zostawmy go, życzymy zdrowia, bo chyba jest w jakichś turbulencjach, więc niech spokojnie spędzi.
Nie, to wygląda zdrowo. Jak zachowywał się niezdrowo po tych debatach z nami? Mam wątpliwości. Stresowany był, ale czy niezdrowo? Wbawianie komuś choroby to nieładne.
Niezdrowe rzeczy mówił. Wyglądał na dotkniętego, dlatego niech święta Wielką Noc nie będą dla pana, panie Rafale czasem wytchnienia i rodzinnego spokoju. Nieważne, zostawmy.
Unia Europejska rzeczywiście powinna słuchać rozsądnego głosu Polski, a ja chcę być w Unii Europejskiej, w której korzystamy ze wspólnego rynku. Czyli pan jako chce przejąć władzę w Unii Europejskiej? Nie, takich planów nie mam, ale po moim spotkaniu choćby z Giorgio... Jak pan wywróci wszystkie te pakty i powie teraz będzie po naszemu, no to tak jakby... Król Europy jest jeden i był jeden, to mamy go teraz, jest premierem rządu polskiego i do tego wszystkiego, co się dzisiaj dzieje w Unii Europejskiej współdoprowadzał. Po moim ostatnim spotkaniu z Giorgio Meloni widzę, że w wielu państwach europejskich, oczywiście tam są różnice odnoszące się choćby do paktu migracyjnego, ale wielu przywódców dzisiejszej Unii Europejskiej myśli tak samo i dlatego dzisiaj głos taki przytomny Polski daje możliwość na zbudowania takiej konstelacji, która obudzi Unię Europejską.
A czy my korzystamy z Unii i czy powinniśmy być? Tak, powinniśmy być w Unii Europejskiej. W Unii Europejskiej, która jest wspólnotą rynkową. Wielu polskich przedsiębiorców korzysta jednak ze wspólnego rynku.
Korzystamy ze strefy Schengen, chociaż dzisiaj na zachodniej granicy w sposób utrudniony. Dla Polaków, oczywiście nie dla Niemców, ponadto absolutnie nie zgodziłby się obecny premier. I w takiej Unii chcę być.
Nie chcę być w Unii, która agresywnie zmienia tożsamość i istotę mojego państwa. W Unii, która mówi u was nie ma praworządności, damy wam KPO, jak coś tam u siebie zmienicie. To nie jest Unia, do której ja wchodziłem.
A dlaczego chce pan utrudnić życie Polakom mieszkającym poza Polską, ale w Unii Europejskiej? Proszę sprecyzować. Dlaczego chce pan im wydłużyć kolejki do lekarza na przykład? Jak ktoś mieszka we Francji, w Niemczech, w Hiszpanii, dlaczego miałby dłużej czekać w kolejkach do lekarza? Nie mam takiego planu. To już... Nie? Nie.
No bo powiedział pan, że Polacy mają mieć pierwszeństwo w kolejkach do lekarzy przed cudzoziemcami. Więc wyobrażam sobie, że to samo miałby się zadać w innych krajach, że obywatele innych krajów też mieliby mieć pierwszeństwo w kolejkach do lekarzy. Polska mniejszość narodowa, choćby Polonia, w Niemczech nie może liczyć na te same prawa, na które mniejszość niemiecka liczy w Polsce.
Więc nasza Polonia, z którą jestem w regularnym kontakcie w niektórych państwach, jest doświadczana takimi administracyjnymi czy legislacyjnymi problemami. No chyba Polacy w Niemczech nie stoją na końcu kolejki do lekarza, dlatego że przychodzi Niemiec i się wpycha przed. Ale Polacy w Niemczech budują niemiecką gospodarkę, płacą podatki.
A Hiszpan w Polsce nie buduje? Niemiec w Polsce nie buduje? Mieszkają od wielu lat czy w Niemczech, czy w Stanach Zjednoczonych. Często mają obywatelstwo tych państw, więc po pierwsze dokładają się do tego wspólnego sukcesu i korzystają z... Chodźmy o... O projekt Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy. O obiecanki, które fajnie brzmią, ale gdy pomyślimy o ich konsekwencjach w szerszej skali, to nagle się okazuje, że to nie jest takie oczywiste.
Że jakbyśmy mieli powiedzieć wszystkim Polakom w Anglii, chociaż wiadomo, że Anglia nie jest w Unii. Słuchajcie, będziecie dłużej czekać w kolejce do lekarza. Bo po pierwsze Anglia, po pierwsze Anglicy, bo to jest mój program Karola Nawrockiego.
Po pierwsze obywatel danego kraju, dopiero potem cudzoziemcy w nim pracujący. To nagle by się okazało, że ludzie by pomyśleli, kurczę, to chyba jakiś dziwny ten postulat. Tylko większość tych krajów, które wymienia Pan redaktor, od lat szczególnie Imperium Brytyjskie, realizuje swoją politykę i swoją agendę państwową.
My rzeczywiście dzisiaj jesteśmy pod jakąś emocją. Przyjęliśmy milion Ukraińców. Przyjęliśmy ich, sam znam przecież Ukraińców, którzy mieszkają w państwie polskim z otwartymi rękoma na to, aby funkcjonowali w państwie polskim.
Ale ten socjal idzie zbyt daleko. Ja nie zgadzam się na to, aby Polacy byli na końcu kolejki do lekarzy, czy były takie samorządy, w których preferencje przyjmowania do szkół miały ukraińskie dzieci. Ja nie rozumiem tego.
Oczywiście to nie dotyka tych przypadków drastycznych czy przyjęć na SOR-ze. Na SOR-ze nikt nie sprawdza nikomu paszportu, bo tam część komentatorów od razu uderzyła w ten temat. To jest oczywiście głupota.
Na SOR-ze nie sprawdza się ludziom paszportu. Ale jeśli chodzi o takie poczucie, że polskie rodziny, Polacy, którzy od lat budują nasz system zdrowia, czy nasz system edukacyjny, którzy na to płacą, zaczynają być traktowani gorzej niż goście, których i tak przyjęliśmy, to ja uznaję to za niesprawiedliwe i nie uznaję tego za czy szowinizm, czy brak otwartości dla tych, którzy przyjeżdżają spoza granic kraju. Ale liczę na obudzenie pewnej emocji.
Tak, mamy prawo czuć się w naszym państwie gospodarzami. To jeśli nie na SOR-ze, to znowu z konwencji Browna, tam też krzyczeli coś. Polak gospodarzem w polskim, ale coś tam było.
W Polsce Polak gospodarzem, tak krzyczeli jakoś. Wbija mi się to do głowy. Ale to jeśli nie w kolejce na SOR-ze to pierwszeństwo ma być, to w jakiej kolejce? U onkologa? Gdzie zmieniamy kolejkę, że Ukraińca na tył przerzucamy? Nie Ukraińca na tył, ale jeśli mówimy o polskich przedszkolach, mówimy o polskich szkołach, oczywiście jeśli one pomieszczą wszystkich, to jest to rzecz naturalna.
Zapraszamy wszystkich, ale jeśli mamy sytuację, w której Polak jest przerzucany na koniec kolejki, bo emocja jest proukraińska, to to jest rzecz, na którą ja się po prostu... A nie jest to populizm? Nie jest to populizm. To jest kwestia przekazania konkretnej informacji, która znajdzie swoje odbicie także w moich działaniach, w której ci, którzy budują system państwa polskiego od dekad, mówimy tutaj o rodzinach, mają prawa do korzystania z tego systemu, czy systemu zdrowia, czy systemu edukacyjnego. Jak myślę o dopłatach do ukraińskich emeryturów w Polsce, no to uznaję dla tych, którzy nie przepracowali w Polsce co najmniej 20 lat, czyli pracowali na gospodarkę państwa ukraińskiego, a my z naszego socjalu jesteśmy gotowi do zwyżek emerytur dla takich osób, to ja uznaję, że to jest po prostu za daleko, że ta nasza życzliwość idzie zbyt daleko, bo mamy do rozwiązania swoje sprawy.
Polscy emeryci, którzy 40 czy 50 lat pracowali na siłę tego państwa, na naszą gospodarkę, no nie mogą być traktowani gorzej niż ci, którzy przyjeżdżają tutaj na emeryturę, no nie jest to rzecz, która wydaje mi się logiczna i godnościowa dla państwa. Kto w ogóle powinien przyjeżdżać do Polski? Tylko ci, którzy przyjeżdżają tutaj legalnie, to jest oczywiście pierwsza okoliczność. Ale to, kto przyjeżdża legalnie, to zależy od nas, kogo my chcemy legalnie wpuścić.
Otwieramy wszystkich, otwieramy się na wszystkich, którzy chcą budować potencjał państwa polskiego, którzy szanują naszą kulturę, którzy wiedzą, dokąd przyjeżdżają, zapraszamy ich do swojego domu. Do swojego domu też jesteśmy gotowi zaprosić każdego, kto szanuje warunki, jakie są w naszym domu, kto nie niszczy naszego dobrobytu, kto nie niszczy bliskich nam wartości, kto zachowuje się w sposób cywilizowany. Mamy wielu super studentów choćby ze Skandynawii, którzy kształcą się na polskich uczelniach, my też korzystamy z ich doświadczenia.
Ja mam wielu kolegów, którzy są spoza granic państwa polskiego, wspaniałe rodziny czy znajomi, ale to są jednak ludzie, którzy przyjeżdżają do nas. Mam takiego fajnego kolegę, pozdrawiam, nazywa się Olgierd Hazbijewicz, przewodniczący gminy muzeum w Polsce, jest polskim Tatarem, mieszka w Gdańsku, chodziłem z nim do podstawówki. To jest człowiek, który jest wyznawcą islamu, ale to jest człowiek, który jest częścią polskiej kultury, szanuje ją, funkcjonuje tu, zarabia.
Otwieramy się na wszystkich, którzy są w stanie szanować, że żyjemy w Polsce. Tylko to, kto szanuje, że żyje w Polsce, to się okaże po paru latach, jak już przyleci albo uszanuje, albo nie uszanuje. Ale kogo na pewno nie chcemy wpuszczać? Ma pan taką czarną listę? Słowo użyte przypadkowo.
To nie chodzi oczywiście o przynależność narodową, ale to chodzi o tych, którzy forsują naszą granicę. Nie chcemy wpuszczać tych, których nie zapraszamy. Patrzę na Polskę jako na nasz wspólny dom.
To łatwiej powiedzieć widzom, którzy nas oglądają. Jesteśmy w stanie i dać posiłek, i dać siedem uczynków miłosierdzia, i dać wodę, i wspomóc tych, którzy do nas pukają i proszą o pomoc. Ale w łeb dać też możemy dać.
Jeśli ktoś forsuje próg naszego domu, to w łeb dać też możemy dać. No tak, to jest siła państwa. No nie wyobrażam sobie scen w Warszawie, czy scen w moim rodzinnym Gdańsku, czy w Polsce, które widzę na zachodzie.
Ja w ogóle nie rozumiem tej sytuacji, że przyjeżdżają jakieś hordy ludzi, którzy niszczą nasze bezpieczeństwo, gwałcą nasze kobiety, latają z nożem po placach zabaw. Tak, tutaj musi pokazać się siła państwa polskiego. Mamy prawo dbać o nasz wspólny dom, Polskę.
Być może jeszcze do tego wrócę, chociaż nie obiecuję. Natomiast teraz chciałem zapytać o temat, który jest takim gorącym kartoflem w kampanii. I co chwilę się okazuje, że ten gorący kartofel jest jeszcze bardziej gorący im dłużej ta kampania trwa i zmienia się tylko to, kto aktualnie jest poparzony.
Na początku wydawało się, że poparzył się tym kartoflem Sławomir Mecen, gdy powiedział, że jest bezwzględnym zakazem aborcji i nawet w najbardziej radykalnych sytuacjach nie zgodziłby się on, jako człowiek, na aborcję. Natomiast aktualnie słyszymy o tym, co się wydarzyło w Oleśnicy, słyszymy o aborcji dziecka w dziewiątym miesiącu ciąży. Chyba wskoczył już na kanał Zero komentarz Roberta Mazurka do tej sytuacji, więc jak zakończymy wywiad, polecam go obejrzeć.
Tak, już dostałem nawet informację na uchu, że ten komentarz jest do obejrzenia. Gdzie jest Pan w tych dwóch skrajnościach? Z jednej strony mamy szokującą aborcję w dziewiątym miesiącu ciąży, z drugiej strony szokujący przykład dziecka poczętego z gwałtu. Gdzie jest Karol Nawrocki? Oczywiście śmierć dziecka w dziewiątym miesiącu ciąży jest zabójstwem.
Tego typu rzecz szokuje nas wszystkich. To jest dziecko gotowe do tego, aby stać się częścią naszego społeczeństwa. To wobec tego naprawdę nie można przejść obojętnie.
Dziecko jednak chore. Tak. Kłamliwość kości nie znaczy, że to dziecko umrze.
Dzisiaj jedna z osób, która mnie obserwuje na Instagramie, napisała mi o historii dziecka dokładnie z tą samą chorobą, które przeżyło 18 lat i cieszyło się jakimś uznaniem w środowisku, w którym funkcjonowało na co dzień. Więc to nie jest tak, że to dziecko umarło po tygodniu, tylko miałoby szansę na dość długie życie. Tu się zgodzimy.
Ta historia jest absolutnie szokująca i lekkość, z jaką ta pani doktor opowiada o swoich zabiegach. Przepraszam za porównanie, ale nie, nie powiem tego. Powiem tylko tyle, że lekkość, z jaką opowiada pani ta doktor o tym, czym się zajmuje na co dzień, jest porażająca i szokująca.
Tak. Dzieci chore są częścią naszego społeczeństwa i państwo polskie jest od tego, aby dzieciom chorym i cały aparat państwa pomagać w życiu, w chorobie, w pewnych dysfunkcjach, w niesprawnościach. Więc to dla mnie też jest szokiem, że doszło do tego typu sytuacji.
Do tego oczywiście nigdy nie powinno dojść. Społeczeństwo jest stworzone, zlepione z ludzi zdrowych. My mamy możliwość bycia ludźmi zdrowymi, ale także z ludzi chorych, który musimy nieść pomoc.
To powinna być podstawowa zasada. Jeśli ktoś jest chory, ma dysfunkcję, to jeśli my jesteśmy gotowi go zamordować, to niestety zbliżamy się do czasów, o których chcemy zapomnieć. Dzisiaj tak powiem pani Kataryna, to jest pseudonim artystyczny na Twitterze, napisała tweeta, który porusza i z którym trudno się poniekąd nie zgodzić.
Na czym polega różnica pomiędzy zabiciem dziecka tuż przed porodem, w dziewiątym miesiącu ciąży, bo okazuje się ono chore, od zabicia dziecka tydzień po porodzie, bo okazało się ono chore. To bardzo celny komentarz. Jeśli zgadzamy się na aborcję tuż przed porodem, dlaczego nie zgadzamy się na aborcję tuż po porodzie? Gdy już mamy pewność, że dziecko jest chore i dokładnie wiemy, co mu dolega.
Wie pan redaktor, do czego się zbliżamy tego typu sytuacjami, szczególnie po zacytowaniu tego tego tweeta do akcji T4, to znaczy zbliżamy się w tego typu emocji do tego, co wdrażała III Rzesza Niemiecka. Jeśli gotowi jesteśmy po prostu eliminować ze społeczeństwa tych, którzy są chorzy. Nigdy bym się na coś takiego nie zgodził.
Powtórzę jeszcze raz. Ludzie chorzy są częścią naszego społeczeństwa i to nie daje nikomu prawa do tego, aby ich mordować. Tylko powinniśmy skupiać się na tym, jak im pomóc, jak zabezpieczyć socjalnie tych, którzy potrzebują naszej pomocy.
Po tym mierzy się poziom cywilizacyjny każdego państwa. Jak my jako społeczeństwo, jak my jako naród, jesteśmy także pomagać tym, którzy potrzebują naszej pomocy. To jest w ogóle dyskusja o powadze państwa polskiego.
Panu redaktorowi się powodzi, mi się trochę gorzej finansowo niż panu redaktorowi. Pewnie, nie wiem, bo nie znam pana redaktora oświadczenia majątkowego, ale są tacy, którym się nie powodzi, więc o nich też trzeba zadbać. Są tacy, którzy są chorzy i ich z całą pewnością nie można zabijać.
Ale wiem, czego dotyczy pytanie. Kogo można? Teraz doprecyzujmy. Kogo można zabijać? To znaczy jaki jest pański pogląd na aborcję? Ja oczywiście jestem katolikiem, jestem chrześcijaninem, regularnie powtarzam, że jestem zażyciem.
Zrobię taki wstęp, skoro mamy dużo czasu. Dojdziemy potem do kwestii politycznych, konkretnych. Więc ten system wartości, które ja w sobie noszę jest zbudowany o społeczną naukę kościoła katolickiego.
Mówiąc w sensie fundamentalnym, jestem zażyciem od początku do naturalnej śmierci. Mam też swoje doświadczenie życiowe. Mam też swoje doświadczenie życiowe.
Wychowuję pewnie nas ogląda mój syn Daniel, który na pewno pozdrawia Pana redaktora, bo bardzo Pana... To ja pozdrawiam Daniela w takim razie. Mój syn Daniel nie jest moim biologicznym synem. Moja wspaniała żona w bardzo młodym wieku urodziła Daniela.
Miała zaledwie 17 lat, jak zaszła w ciąży. To była bardzo dramatyczna dla niej sytuacja. Różni ludzie podpowiadali, różne sugestie wokół tego wszystkiego, ale wygrało życie, wygrała dzielność i ja dzięki temu mam wspaniałego syna, którego wychowuję od drugiego roku życia.
Więc z jednej strony kwestia wartości, które noszę w sobie i to, że mam doświadczenie osobiste sprawia, że mam konkretną emocję do tych spraw. Dzisiaj właściwie nawet w koalicji rządzącej, która bierze często aborcje w sprawach, gdy sobie nie radzi z rządzeniem na swoje hasła, to w takich momentach, w których chcą zdobyć władzę środowiska radykalnie lewicowe albo w którym sobie nie radzą, wyciągają tę kwestię aborcji, nawet oni dzisiaj nie są w stanie się dogadać, o co właściwie chodzi i co chcą zmieniać, bo w Polsce funkcjonuje konkretny plan, konkretny stan legislacyjny. Bo tego nikt nie chce dotykać, to jest tylko ostrze, które można wymierzyć w kogoś i wskazać, że o, ten jest strasznym człowiekiem, na to się nie godzi, na tamto się godzi.
Takich postaw nie akceptujemy w XXI wieku i tylko o to chodzi, żeby kogoś naznaczyć. No właśnie. W pewien sposób go wskazać jako okrutnika na przykład.
Być może nikt tego nie chce rozwiązać, ale nie wszyscy biorą to na sztandary w swojej kampanii wyborczej czy w swojej walce o politykę. Akurat środowisko, o którym mówimy, które obecnie rządzi, w rządzie wprawdzie koalicyjnym, bierze to często na sztandary, a co zasadnicze, dlatego przed jakimi wyzwaniami ja stanę w tej kwestii, nawet nie potrafią nic zaproponować. To jest ważna kwestia dla rozstrzygania tego.
Dzisiejszy stan prawny jest wynikiem jednak wynika i z polskiej Konstytucji i z dwóch decyzji Trybunału Konstytucyjnego. Rafał Trzaskowski kiedyś się rozpędził i powiedział, żeby coś podpisał, co podważył Trybunał Konstytucyjny. Tego oczywiście nie można zrobić.
Ten konkretny stan prawny dzisiaj istnieje i do momentu, aż nie, powstanie jakaś nowa propozycja tego, co można nazwać nowym kompromisem. Właściwie nie ma tego tematu, ale ja swoją emocję w tym wyrażam. Jestem za życiem, jestem za liberalizacją prawa do aborcji, a znam istniejący stan prawny w państwie Polski.
Ale pańska emocja bierze się także z tego, że pańska żona miała wybór. Mogła zdecydować, chcę albo nie chcę. Inaczej, bez względu na stan prawny, realia pozwalały jej podjąć decyzję.
Czy pana zdaniem kobieta powinna mieć prawo podjąć decyzję? I do którego momentu? Rozmawiamy chyba o konkretnej sytuacji, o sytuacji gwałtu, jak rozumiem, panie... Nie, bo to już jest jakiś ekstremum, nie będziemy tworzyć przykładów, które nie zaistniały w poprzednim roku w Polsce. Ja mówię o sytuacji, gdy dziewczyna w drugim miesiącu ciąży myśli sobie, nie jestem gotowa na to, co mnie czeka, ani finansowo, ani emocjonalnie. Partner mnie porzucił, nie dam sobie sama rady, rodzice mi nie pomogą, nie mam warunków mieszkaniowych, cokolwiek.
I myśli sobie, to nie jestem w stanie zapewnić temu dziecku jakiegokolwiek godnego życia, a sama sobie to życie zmarnuje. Co wówczas? Wówczas wciąż jestem za życiem i za tym, aby państwo polskie pomagało takiej kobiecie podjąć rozsądną decyzję, bo być może dokonując takiej decyzji pozbawia się największego szczęścia, jakie może spotkać ją w życiu. Czyli jednak ją kierujemy w stronę tego, żeby decyzję podjąć nie mogła.
Szczególnie w takich radykalnych przypadkach, wracam do tego gwałtu, przede wszystkim kobieta jest ofiarą, mężczyzna jest sprawcą, sprawca gwałtu powinien zostać za to surowo osądzony. Kobieta powinna mieć możliwość podjąć swoją decyzję, a państwo nie powinno zostawiać jej w tej decyzji samej i wspierać wszystkimi możliwymi sposobami, aby podjęła decyzję, która będzie dobra dla niej i dla życia, które będzie rodzić się, które będzie w jej łonie. Ale tak, w takiej dramatycznej sytuacji państwo nie może kobiety zostawić i decyzja nawet w takim dramacie jest po stronie kobiety, a mężczyzna powinien wylądować w więzieniu, bo jest sprawcą.
W swoim programie bardzo twardo napisał pan nie dla podatku katastralnego. W zasadzie przeciwko żadnemu podatkowi tak twardo pan nie wystąpił, bo napisał pan, że do konstytucji pan wpisze zakaz, żeby takiego podatku nie było. Skąd akurat takie emocje wobec podatku katastralnego, a nie jakiegokolwiek innego? Bo widzę, co się dzieje na świecie i widzę te rejty, tak to się nazywa, i te trasty, które dążą do wykupywania własności, ale też słucham Polaków.
Jednak dla Polaków, którzy całe życie pracują na swoje mieszkanie, obciążenie w ciągu jednego roku na poziomie pięciu czy dziesięciu tysięcy złotych podatkiem katastralnym, jest katastrofą finansową. Ale przecież to nie na pierwsze mieszkanie. Z tego sobie może, jeśli katastrat pójdzie w pierwsze mieszkanie, to dla nich to jest... A jak pójdzie w czwarte? To jest rzecz, która rzeczywiście wymaga pewnej dyskusji i konsensusu.
Ja w tej kwestii zareagowałem w sposób jednoznaczny i trzymam się tego planu, po głosach Polaków zaniepokojonych podatkiem katastralnym i po rozmowie ze specjalistami z tej branży, w której ten cały cykl... Naprawdę jeździ Pan po tych miastach, miasteczkach, po wsiach i Panu mówią – Panie Karolu, tylko nie podatek katastralny, bo mam osiem mieszkań i będę musiał 5% od każdego płacić. Nie. Tacy Polacy, którzy mają osiem mieszkań, często nie przychodzą na moje spotkania.
Mam jedno mieszkanie, mam mieszkanie i straszą mnie podatkiem katastralnym. Czy to nie jest straszenie Polaków, że podatek katastralny dotknie posiadaczy jednego mieszkania? Nie słyszałem, żeby ktoś realnie chciał z takim planem występować. Oczywiście, że jest zagrożenie, że podatek katastralny może... Gdy wygra Rafał Trzaskowski przy tej dziurze budżetowej, którą zrobił obecny rząd, myśli Pan redaktor, że gdzie będą poszukiwane środki finansowe? Przecież ten rząd z nieczulicy społecznej pokazuje już, jak funkcjonuje.
To znaczy tak, nie dbamy o finanse publiczne, bo zajmujemy się przeciwnikami politycznymi. Płacimy tysiące złotych. Kto płaci za kontrolę Najwyższej Izby Kontroli w Instytucie Pamięci Narodowej, tylko dlatego, że prezes jest kandydatem na urząd prezydenta? Kto dzisiaj płaci prokuratorom i policji, którzy przesłuchują były pracownice Muzeum II Wojny Światowej w sprawie nieaktualnego katalogu, nieaktualnego w ogóle, takiego, który się nie liczył i nie był aktualny, zginął w Muzeum II Wojny Światowej? Czyli tak, trwa drenaż, wracamy do tych 45 miliardów luki podatkowej, trwa brak umiejętności rządu polskiego zarządzania finansami publicznymi i plan na to, jak tą dziurę finansową załatać i jak załatać.
No najprawdopodobniej albo podnieść wiek emerytalny, albo nałożyć jakieś kolejne obciążenia na rolników, albo wprowadzić katastrat. Tego dotyczy ten fragment naszej dyskusji, o który trworzą się Polacy. Polacy są w stanie myśleć właśnie w takim ciągu przyczynowo-skutkowym.
A może trzeba by powiedzieć im, słuchajcie, nie bójcie się, bo ten rząd nie jest aż tak szalony, żeby na każdego w Polsce opodatkować, kto ma mieszkanie jedno. To na pewno tak nie jest. Mamy swoje różne wojny i wojenki, nie zgadzamy się w bardzo wielu kwestiach, ale tu spokojnie, tu oberwał tylko najbogatsi, a wy nie.
Stanowski z YouTube'a oberwie. Niech płaci, niech płaci i oni będą wiwatować. Niech płaci.
Chodzi mi o to, że być może nie wszystko powinno być elementem sporu. Być może niektóre pomysły mogą połączyć. Mogą i mam takie pomysły.
Już słyszałem o spłocie wolnej i odpodarczej. Nie, nie tylko. To nie tylko pomysł, ale to realne działanie.
Specjaliści z Instytutu Pamięci Narodowej i mój zastępca, profesor Karol Polejowski, są w grupie dyskusji, negocjacji polsko-ukraińskich w sprawie ekshumacji na Wołyniu. Spór polityczny w ogóle nie wpływa na to i to jak krytycznie oceniam rząd Donalda Tuska, że instytucja dedykowana do takich działań w kontekście międzynarodowym współpracuje dziś z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Tak, wychodzimy ponad.
Są rzeczy, które są ważniejsze, ale akurat podatek katastralny, a jeśli jeszcze w ogóle pan redaktor mówi o zaufaniu, żebym ja teraz uspokajał Polaków, no nie mam zaufania, no bo to jest rząd, który podwyższał wiek emerytalny, to jest to samo środowisko. Rząd, który chciał zamknąć 120 oddziałów ginekologiczno-położniczych w szpitalach powiatowych, to ja bym nie mógł was, kochani widzowie, drodzy Polacy, tutaj uspokajać, że oni sobie Rafał Trzaskowski wejdzie do Pałacu Prezydenckiego i wszystko będzie dobrze, tam dziura budżetowa, żadnego budżetu, no gdzie zaczną szukać? Tu, no tu. Tu gdzieś zaczną szukać.
No u mnie to od razu. Będą po całym świecie mnie szukać. U mnie nie ma co wziąć, a u pana redaktora.
Wezmę wszystko. Dobrze, no ale to niech pan mi powie w takim razie, dlaczego pan, a nie Mencen? No z wielu z całą pewnością wielu powodów. Te kwestie, o których rozmawiamy, czyli pewna wrażliwość społeczna.
Chodzi mi o to, czemu akurat zostawiamy pan ze słowami... Bo jest trzeci w rankingach, a pan jest drugi. No to z kim mam zostawiać? A rozumiem, bo dzisiaj trzy sondaże wyszły. On był trzeci i w każdym pan był drugi.
Nie jestem pierwszy? Jeszcze nie? Może po tym programie. Niech pan się nie przejmuje, ja też jestem nisko w sondażach, nie tak nisko jak pan. A u pana w tym stanu sondażowni? Stanbos? Pierwsza Magdalena Biejat.
Drugi? Drugi ja. Gratulacje. Dziękuję.
A to jest naprawdę wiarygodna sondażownia. No słyszałem. Bo tam Szymon Chłownia ma minusowe poparcie.
Słyszałem o tym. A ja jak stoję u pana? Nie pamiętam. A ogląda pan czasami Dziennik Narodowy? Mieliśmy jeden odcinek, że kandydata chcą wymienić i Andrzej Gołota miałby być zamiast pana.
Nie wiem, czy pan widział ten akurat odcinek. Nie, nie, tego nie widziałem. Świetny bokser, też stawałem na niego.
No to był ten właśnie memiczny moment pana kampanii, gdy biegał pan, robił pompki i walił w worek bokserski. No to trochę mnie doświadczaliście, widziałem, ale nie obraziłem się. Dobrą robotę robicie.
No dobrze. Dlaczego pana nie mecę? To po pierwsze wyraźne różnice między nami są właśnie w tej emocji społecznej są też rzeczy, które nas łączą i z tego się cieszę, dlatego liczę na poparcie Sławomira Męcena w drugiej turze. Natomiast są rzeczy, które nas dzielą z całą pewnością.
Ja nigdy nie zgodziłbym się na prywatyzację Polskiej Służby Zdrowia. Moja droga zawodowa nie pozwala też na to, ale też głos wielu młodych osób, Polaków, szczególnie z mniejszych miejscowości czy z mniej zamożnych rodzin nie pozwoliłby mi też nigdy na to, aby wspierać prywatyzację uczelni wyższych. Ale tu bądźmy sprawiedliwi, Sławomir Męcen powiedział, że nie ma szans na prywatyzację w tym sensie, żeby studia były płatne, tylko ja go docisnąłem, czy w jego idealnym świecie byłyby płatne i wtedy odpowiedział, że w idealnym tak, ale w idealnym nie istniejemy.
Więc tak jak nie żyjemy, więc tak jak pan broni się przed manipulacją mediów, to też nie manipulujmy w drugą stronę. Dobrze, tylko mówię o pewnej, to zgadzam się, okej, nie manipulujemy, tylko mówię o pewnej emocji społecznej w naszych programach. Ona jest zupełnie inaczej rozłożona, to znaczy ja będę strażnikiem tych wszystkich socjalnych zdobyczy Prawa i Sprawiedliwości, o czym już mówiłem.
Jesteśmy też zupełnie innymi ludźmi ze Sławomirem Męcenem. On miał rodzaj takiego zawodowego, politycznego i też publicznego pole position. Temu też trochę poświęciliśmy czasu, więc to wpływa, myślę, na naszą wrażliwość polityczną.
W tych kontekstach jesteśmy inni. Myślę, że też dlatego, że ja w istocie nie jestem częścią życia politycznego. Nie jestem ani posłem, ani działaczem partyjnym.
To daje też takie poczucie Polaków, że będą mieli naprawdę bezpartyjnego polityki. A pan już zawsze będzie politykiem? To znaczy, jak pan nie wygra wyborów prezydenckich, jeśli pan nie wygra, to pan zostanie w polityce? Nie wiem, nie myślałem o tym jeszcze tak szczerze. Może zostanę dziennikarzem w Kanale Zero? Nie wiem.
Na pewno lepiej płacimy niż zarabiają politycy, to 100%. Nawet lepiej niż prezydent zarabia, gdyby pan dobre wyświetlenia kręcił. Tylko nie wiem, czy pan by wykręcał na tyle.
No jasne, ale ja planuję zostać prezydentem. Tu nie schodzę z tej drogi. Może pan współpracować z nami jako prezydent.
Możemy panu dać cotygodniowy program nawet. A pan prezydent też był chyba u was, prawda? Dwa razy już, tak. No to ładnie działacie, tak.
Więc myślę, że są różnice między nami, ale są też i to cieszy mnie szczególnie, są też rzeczy, do których odnosimy się w ogóle z całym środowiskiem Konfederacji. Podobnie. Konfederacja, jeszcze raz to powtórzę, poparła mnie w mojej drodze do prezesury w Instytucie Pamięci Narodowej.
Dziękuję jeszcze raz. Mi były zawsze bliskie środowiska patriotyczne. Część z nich była z Konfederacji.
Gdy przywracałem pamięć o żołnierzach wyklętych, zawsze na tych uroczystościach byli przedstawiciele właśnie środowisk narodowych. Także myślę, że to, co nas łączy daje wielką nadzieję, że zostanę prezydentem państwa polskiego. A to, co nas dzieli, no mogą już ocenić wyborcy, co jest na korzyść, co jest nie na korzyść.
Ja tą różnicę postrzegam właśnie w taki sposób. Mamy też inne doświadczenie. Jak wiadomo, Sławomir Męcen jest doradcą podatkowym, więc w tej kwestii, w tej branży się realizuje.
Ja całe życie właściwie jestem urzędnikiem, całe życie zawodowe, więc tą swoją misję, służbę prowadziłem w instytucjach państwa polskiego, w sektorze polityki pamięci, międzynarodowej polityki pamięci. To też jest różnica pewnych emocji. Nie mówię na czyją korzyść.
Każdy według preferencji wybierze jakiego wolałby prezydenta. Powiedział pan, że jest osobą spoza polityki, spoza tej dużej polityki. Teraz pan w tą dużą politykę wszedł.
Co pana zaskoczyło w tej właśnie dużej polityce, gdy zaczął być jej pan częścią? Nic. Nic w ogóle? Nie. Bo ja powiem, co mnie zaskoczyło podczas debat.
Ja zacząłem wszystkich tam już od drugiej czy tam trzeciej debaty, zależy jak to liczyć w ogóle, traktować jak znajomych z pracy. Niemalże. To znaczy, tam panuje naprawdę dość miła atmosfera, poza tą drugą debatą w Końskich, gdzie siekiera wisiała w powietrzu.
Rafał Trzaskowski był tak... Ale nie nad panem redaktorem. No nie, ja obok stałem, więc wyczuwałem te... A, ta druga debata w Końskich. A, okej, druga, nie pierwsza.
Nie pierwsza. Pierwsza była całkiem sympatyczna, nawet jak wszedł marszałek Hołownia, to jakiś ten ping-pong był taki z sympatią. Mimo wszystko.
Druga debata w Końskich. No tam ta siekiera w powietrzu wisiała i no czuć było, czuć było trochę negatywnych emocji. Ale ta w Republice, no to już w ogóle... Starzy znajomi, tak? Starzy znajomi, zwykły program.
Mógłby być programem kulinarnym równie dobrze, moglibyśmy wspólnie gotować. Zaskoczyło mnie, że przy tych różnych wizjach Polski, przy tym, że wszyscy walczą o zwycięstwo, ten jeden swój cel, to mimo wszystko nie ma takiej zajadłości. Ona raz jest, pewnie raz jej nie ma.
No Rafał Trzaskowski rzeczywiście sprawił, no bo w tym samym gronie debatowaliśmy niemal. No w różnych konstrukcjach, ale w tym samym gronie. I podczas debaty w Republice tej pierwszej, i podczas tej trzeciej debaty w Republice, w Republice w Polsce i trwamy w tej trzeciej, w samej Republice w podobnym gronie, a ta sikiera wisiała na tej drugiej.
No tam też był szerszy kontekst jednak. Telewizja rządowa, łamiąca właściwie prawo, zachowująca się jak Komitet Wyborczy Rafała Trzaskowskiego. No i nerwowy Rafał Trzaskowski.
Ja się nie dziwię mu, że on jest nerwowy, no bo wie pan redaktor, jest gość, który musi codziennie mówić coś innego, dopasowywać się do sondaży. On też jest w takiej sytuacji, w której każdego dnia musi okłamywać Polaków. My mamy jednak ten komfort, że pan redaktor startuje z nieco innej pozycji, takiego stańczyka tego całego wyścigu.
I bardzo to cenię. Mi się to podoba. Ma pan ten luz, bo nie walczy pan o, jak sam mówi, o prezydenturę.
Chyba, że zmienię zdanie 17 maja i powiem wygiwałem was, głosujcie na mnie. No tak. Ja traktuję tą sprawę bardzo poważnie, żeby też umożliwić widzom kanału Zero i panu redaktorowi życie normalnej, bezpiecznej Polsce, dobrobytu i Polsce rozwijającej się, żebyście w spokoju mogli funkcjonować.
Ale też mogę mówić prawdę. Ktoś, kto jednak codziennie musi dobierać to, co powie do tego, co jest akurat na agendzie sondażowo publicznej i co może przynieść zwycięstwo, jest zestresowany. Stąd ta sikiera wisząca pewnie na drugiej debacie w Końskich.
Ja nie jestem zaskoczony tym, co dzieje się w polityce, no bo ja jednak dużo dużo kontekstów takich nazwijmy to okołopolitycznych miałem w czasie swojej kariery urzędniczej. Gdy byłem dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej, to byłem w takim środowisku lokalnej polityki. To nie konkretnego środowiska, no ale byłem między prezydentem Adamowiczem, gdy byłem w IPN-ie, a innymi środowiskami politycznymi.
Tu prezydent Dulkiewicz i samorządowcy z innej frakcji politycznej. Więc ja to wszystko widziałem, że po prostu radni Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej, którzy na sesji Rady Miasta walczą ze sobą, spotykają się na jednej trybunie na meczu Gdańskiej Lechii. To znaczy dla mnie to nie było zaskoczenie, bo tak niestety albo stety, co dobrze, ten świat wygląda.
Nie byłem też zaskoczony polityką, bo całe życie wiele czytałem i o życiu politycznym i o kwestiach historycznych, o polityce i w XIX wieku i w wieku XX, więc to, co już mogłem wyczytać było dla mnie rzeczą, którą znałem. Stąd pewnie brak zaskoczenia. Ten cały brud polityki też mnie nie zaskakuje.
Gdy podejmowałem decyzję, żeby zostać kandydatem na prezydenta, wiedziałem w co się też ładuje. Ma Pan już wymyślony chepenik na debatę 12 maja w TVP. Tu mieliśmy flagę LGBT.
Rozumiem, że coś jest przygotowane. Niech Pan nie mówi na głos, tylko po cichu. Rafał Trzaskowski na pewno nie ogląda, więc się nie dowie i tak element zaskoczenia będzie.
Jego ludzie też nie oglądają, bo bojkotują, więc może Pan śmiało tak po cichu. Nie, nie myślę dzisiaj o tym. Jesteśmy na świeżo po tych trzech.
A to nie było prymitywne? Nie uważam, że to było prymitywne. To było potrzebne. Mamy do czynienia z kandydatem, który to już mówiłem, kurczę, znowu za dużo czasu mu poświęcałem.
Musimy gdzieś odbić w jakieś inne tematy. Nie musimy. To ja będę zadawał pytania.
No właśnie. To jest ta formuła. Ale tu oba jesteśmy kandydatami.
Ja też mogę o coś spytać. Może Pan spytać, ale razy jednak, żebyśmy zostali przy swoich funkcjach w tym programie, to lepiej dla wszystkich się skończy. Zgoda.
Pan redaktor jest gospodarzem. Nie było to prymitywne? Nie było to prymitywne. To było potrzebne, bowiem wiemy, że prezydent Warszawy wydał dwukrotnie więcej na środowiska LGBT niż na bezpieczeństwo warszawiaków i warszawianek.
Wiemy, że jest... Jak Pan to wyliczył? Bezpieczeństwo? Na policję. W tym sensie. Tak.
Wydał więcej na fundację stowarzyszenia środowisk LGBT niż na bezpieczeństwo w samej Warszawie. To jest wyliczone. Ale jakie wydatki na policję Pan wylicza? Przecież nie pensje policjantów.
No nie. Te są zagwarantowane przez MSW. Ale generalnie inwestycje miasta Warszawy... Idą większe inwestycje w środowiska LGBT niż w kwestie bezpieczeństwa.
To jest pierwsza rzecz. Mamy do czynienia z człowiekiem, który, jak mówią jego bliscy współpracownicy, stanie na czele parady równości, a walczy z Dniem Niepodległości i z paradami niepodległości. Mamy do czynienia z człowiekiem i dlatego właśnie to mnie bezpośrednio skłoniło do tego, bo mój szef sztabu, Paweł Szefernaker, którego pozdrawiam chyba po raz drugi, chciał kupić od Gazety Wyborczej zdjęcie Rafała Trzaskowskiego i mój sztab chciał kupić zdjęcie Rafała Trzaskowskiego na czele parady równości w Warszawie.
Ono jest nie na sprzedaż. Ono jest nie na sprzedaż. I gdy to usłyszałem w jakichś tam rozmowach sztabowych, pomyślałem sobie, no, co to jest za cenzura w ogóle? Co się dzieje? Gość... I to nie chodzi o środowisko, o to konkretne środowisko, tylko gość tyle lat wspiera to środowisko, a teraz w czasie kampanii wyborczej wstydzi się tego, że jest z tym środowiskiem związany.
No i dalej to już się potoczyło. Zresztą przytomnie zachowała się pani marszałek Magdalena Biejat i powiedziała, no Rafał, skoro ty nie chcesz, to daj tę flagę. Można by od razu dać Magdalenie Biejat.
No, Magdalena Biejat tak widać się nie wstydzi tego, że jest związana z tym środowiskiem. Ja taką szczerość cenię. Ja przed chwilą mówiłem także o tych środowiskach, których ja się nie wstydzę.
Mówię też, że się nie wstydzę środowiska kibicowskiego. Pozdrawiam wszystkich kibiców piłkarskich z całej Polski. To też jest element mojego doświadczenia życiowego.
Wielokrotnie kibice pomagali mi budować pamięć narodową. Kibice nie tylko Gdańskiej Lechii, choć przede wszystkim oni, ale także kibice innych klubów. Wszystkich nie wymienię.
Co roku jeżdżę na pielgrzymkę kibiców na Jasną Górę i przez moment by mi nie przeszło do głowy, że na potrzeby kampanii nagle zacznę udawać, że nie współpracowałem ze środowiskiem kibicowskim. A tutaj mamy do czynienia z kandydatem, który chce oszukać opinię publiczną. Więc ten symbol, ten sygnał był ważny, a nie był prymitywny.
– A ja nie wiem, czy pan nie chce oszukać opinii publicznej w kwestii tych wydatków Warszawy na bezpieczeństwo. Bo tak patrzę, googluję sobie, zaraz może wygoogluję więcej, natomiast wydaje mi się... – Przyślę dane panu redaktorowi. – Ale jak pan przyśle, to już tego nikt nie obejrzy.
A jak ja sobie teraz wystukam, to jeszcze w trakcie programu być może to zweryfikujemy. – Dobra, proszę weryfikować. – Poproszę może kogoś z redakcji, kto nas ogląda.
– A to ja może też... – A pan poprosi kogoś ze sztabu. – Nie mam telefonu teraz. – Ale to sztab ogląda.
– A, no właśnie. – I tak i nie. To znaczy zajrzałem na stronę internetową Warszawy.
Jest zakładka bezpieczeństwo. Wiadomość z lutego 2025. Jest napisane bezpieczeństwo, kreska 704 miliony złotych, czyli bardzo dużo.
Ale z drugiej strony... – Tak, tylko to może być rodzaj bezpieczeństwa i możemy mówić o innych danych. I bezpieczeństwa... – I chyba chodzi o to, że... Tak próbuję się w to wczytać. 1288 strażników miejskich, czyli wypłaty dla strażników miejskich 504 kamery monitoringu, 5 ochotniczych straży pożarnych, 14400 ponad normatywy służb policji.
Natomiast dofinansowanie policji zaplanowaliśmy na kwotę 6 milionów złotych w 2025 roku. Czyli tu już z kolei jest to bardzo mała kwota. – No właśnie.
Tak, to mówiliśmy o policji, to by się zgadzało. Ja zobaczyłem wyliczenie, teraz mówię to z pamięci. 20 milionów na policję, a 40 milionów na środowiska LGBT.
To jest dane, które teraz mogę przywołać. – Ech... Ta flaga LGBT to była trochę powtórka z kampanii Andrzeja Dudy i Bronisława Komorowskiego. Wtedy Andrzej Duda przyniósł flagę Platformy Obywatelskiej Bronisławowi Komorowskiemu.
Jak rozumiem, jak się splagiatuje kogoś, ale ładnie, to to w porządku, to jak skutecznie to można. – No tak myślę chyba. Było to i skuteczne, i myślę, że ważne także, i potrzebne.
Przecież nie wciskałem Rafałowi Trzaskowskiemu flagi, z którą nie czuję się związany. Fakty twierdzą, że jest z tą flagą związany. Bardziej chyba zażenowała wszystkich jego reakcja.
No bo gdyby ktoś mi postawił flagę biało-czerwoną, flagę Polski, no to nie miałbym z tym większego problemu. Czyli jeśli ktoś by mi wręczył flagę środowiska, z którym się utożsamiał. – Czyli jakiego? – Właśnie moim środowiskiem jest Polska.
Dla mnie najbardziej odpowiednia flaga, to flaga biało-czerwona. Myślę o tym, jaką flagę. Może partii, która mnie popiera, czyli Prawa i Sprawiedliwości.
Popiera mnie NSZZ Solidarność, za co związkowcom jestem również bardzo wdzięczny. Na pewno nie oddałbym flagi, czy Prawa i Sprawiedliwości, czy Solidarności. – Kibic nie może stracić flagi.
– No tak, są takie zasady na stadionie. – Dobrze, pan jako zwierzchnik Sił Zbrojnych, jaki ma pan pogląd na temat obowiązkowej lub nieobowiązkowej służby wojskowej? – Służba wojskowa powinna opierać się o zasadę fundamentalną dobrowolności. – Tu podpowiada mi czat, zaraz wrócimy do tego, że jakby panów flagę ONR-u postawili na przykład.
– No z tym środowiskiem nie byłem nigdy bezpośrednio związany, nie byłem jego częścią, ale przedstawiciele tego środowiska brali udział w manifestacjach patriotycznych, więc to nie odnosi się do mojego realnego działania jako prezesa IPN-u i jako dyrektora Muzeum II Wojny Światowej. Nie porównywałbym tego, tu mówimy jednak o realnych środkach finansowych, jakichś milionach, o zdjęciach na czele tego marszu. Ja w marszach ONR nie uczestniczyłem, a zdarzało się, że przedstawiciele ONR czy w ogóle środowisk narodowych brali udział w manifestacjach patriotycznych, które organizowałem ja.
To są dwa zupełnie inne światy. Ja nie miałem żadnej ani legitymacji, ani relacji finansowej. – No dobrze, to wróćmy do służby wojskowej.
Obowiązkowa czy nie? Pan powiedział, że dobrowolna. Jak zrobić, żeby ta służba wojskowa była dobrowolna, ale żebyśmy jednocześnie byli bezpieczni i żeby ta nasza armia miała 300 tys. żołnierzy, bo to jest też pański plan.
– Można to zrobić. Są mechanizmy, które wykorzystywane są choćby w wojskach obrony terytorialnej, czy dzisiaj w Wojsku Polskim, które odnoszą się czy za odpłatne ćwiczenia, czy za gotowość do pełnienia służby. Jest wielu chętnych do tego, aby służyć w Wojsku Polskim.
Często te osoby zasilają szeregi wojsk obrony terytorialnej. Temu też moglibyśmy poświęcić osobny fragment naszej dzisiejszej... – Proszę poświęcać, przecież ja pana nie cenzuruję. – Nie wiem, czy pan redaktor pamięta, jak atakowano wówczas ministra Macierewicza za to... – Robiono z niego wariata za stworzenie tej formacji.
– Właśnie. Robiono wprost wariata z człowieka, który stworzył Wojsko Obrony Terytorialnej. Wówczas nasz kontrkandydat mówił, że to osoby, które nie są zdolne do pełnienia służby wojskowej i to niczemu nie pomoże.
A dzisiaj mamy 41 tysięcy polskich patriotów, którzy już brali udział wprawdzie w cywilnych akcjach pomocy, ale też się szkolą i są gotowi, więc dało się to zrobić, stworzyć mimo takiego wielkiego naporu społecznego i politycznego. Mamy dzisiaj Wojska Obrony Terytorialnej i to pokazuje, że Polacy chcą brać odpowiedzialność za Polskę i tak samo jest 300-tysięczną armią. Nie trzeba zmieniać mechanizmu dobrowolności, który powinien być fundamentem, ale skorzystać z tych technik choćby, które w Wojskach Obrony Terytorialnej funkcjonują, a więc czy też zachęt za gotowość, czy płatnych szkoleń dla żołnierzy.
To jest z całą pewnością nasz kierunek, a zresztą Ustawa o Obronie Ojczyzny daje możliwość poboru obowiązkowego w momencie konfliktu zbrojnego. Dzisiaj w nim nie jesteśmy i nie będziemy, gdy będę prezydentem państwa polskiego. Chciałbym Polski oczywiście bez wojny, ale są takie zakładki, które dają możliwość w tej ustawie, które dają możliwość poboru obowiązkowego.
Dzisiaj nie widzę takiej konieczności. Jeśli chcemy mieć wielką armię, chcemy też, jak wyczytałem, budować schron w każdej gminie. To ambitny projekt.
Schron w każdej gminie trochę będzie kosztował. Macie wyliczone ile? Nie, to jest, panie redaktorze, odniesienie do tego, że i tak na samorządy nałożone są obowiązki budowania obrony cywilnej i schronów. Ale wy dopłaty stuprocentowe obiecujecie.
Tak, samorządy nie mają na to środków finansowych. To też jest wynik i analiz, ale też dyskusji w polskich powiatach i w polskich gminach. Dzisiaj samorządy mają obowiązek dbania o bezpieczeństwo cywilne, a nie mają na to środków finansowych, żeby te schrony budować.
Nie, w początku rozumiem, tylko czy mamy to policzone? Ile ten projekt będzie kosztował? Ile kosztuje w ogóle jeden schron? Nie, tego, ten projekt, panie redaktorze, jest jasną deklaracją, że bez wsparcia państwa polskiego i budżetu centralnego, polskie samorządy nie są w stanie zadbać o bezpieczeństwo cywilne na terenie, za który odpowiadają. To jest nierealne do wykonania dla wielu samorządów. Podczas gdy bogate samorządy, a dzisiaj żyjemy w Polsce odwróconego, zrównoważonego rozwoju, bo ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego tak teraz dystrybuuje środki finansowe, że tylko miasta, w których rządzą bossowie Platformy Obywatelskiej, duże miasta dostają właściwe środki finansowe.
Jeśli zostawiamy samorządy bez wsparcia państwa polskiego na tego typu działania, no to nie możemy oczekiwać od samorządowców, że będą dbać o obronę. Tylko się zastanawiam, czy to jest racjonalny pomysł, żeby aż w każdej gminie był skron. Szymon Hołownia wprost mówi, że żadnej wojny nie będzie, bo będziemy mieli zdolność odstraszania i nigdy tutaj rosyjski żołnierz nie postawi stopy.
Szymon Hołownia mówi, że jest przeciwko euro, z tego, co usłyszałem na ostatniej debacie. Aktualnie jest przeciwko euro. Mówi, że buduje się CPK w całkiem dobrej też kondycji i konstrukcji.
Aktualnie tak mówi. No właśnie. Dobra, wróćmy do tych skronów, no bo ten pański program nie jest jakiś strasznie długi.
To nie jest 100 konkretów. No nie. To się źle kojarzy 100 konkretów.
Ich jest znacznie mniej, chyba 21, tak? Więc jeśli wśród takiej ograniczonej liczby konkretów jest ten o schronie w każdej gminie, no to musi to być niezwykle istotne. Zastanawiam się, czy to nie jest przesada. Ale nie wiem, który punkt mojego programu pan redaktor cytuje.
Gdzie to jest? Schron w każdej gminie. Tak, zaraz znajdę to. To jest wyraźne wsparcie, wyraźne zwrócenie uwagi i reflektora w tym kierunku, że samorządy nie są w stanie same zadbać bez wsparcia finansów państwa polskiego o obronę cywilną.
To chyba pan redaktor coś źle cytuje. Nowy system zarządzania kryzysowego w każdej gminie, oparty na państwowej straży pożarnej wraz ze stuprocentowymi dotacjami dla każdej gminy na budowę schronów i systemu bezpieczeństwa. No, to brzmi zupełnie inaczej.
Tak samo brzmi. Nie, to nie jest schron w każdej gminie. Tylko to jest jasna manifestacja tego, że bez wsparcia i straży pożarnej, i bez wsparcia budżetu centralnego samorządy nie są w stanie zadbać, to co powtarzam już chyba po raz trzeci, o bezpieczeństwo cywilne.
Stuprocentowa dotacja dla każdej gminy na budowę schronów i systemu bezpieczeństwa. No tak, tak. W odniesieniu, że jeśli gmina ma, jeśli gmina stoi przed obowiązkiem zbudowania schronu, to nie poradzi sobie bez dotacji państwa polskiego.
Z tym jest generalny problem. Albo nie będzie tego schronu w większości gmin, czy w tych gminach, które nie radzą sobie finansowo, szczególnie w tym momencie odwróconego, zrównoważonego rozwoju, gdzie to największe miasta pobierają największe dotacje. Ja to rozumiem.
Po prostu zacząłem się zastanawiać, czy ja umiem do tylu liczyć. Jeśli mamy ile gmin w Polsce? Ponad trzy tysiące chyba, nie? Zaraz to też wygoogluję sobie. Pan ma łatwiej, może dokładnie sprawdzić.
Jeśli w każdej zaczniemy to budować, to sobie pomyślałem, o Jezu. Co zabrzmiało panu redaktorowi, jak tysiąc szkół na tysiąclecie? Mamy dwa i pół tysiąca gmin w Polsce, więc całkiem dużo. Biorąc pod uwagę, że kibel kosztuje z publicznych pieniędzy sześćset pięćdziesiąt tysięcy, to co dopiero schron? To muszą być jakieś kosmiczne wydatki, więc się zastanawiam, czy to udźwigniemy.
To jest jasny sygnał tego, że z bezpieczeństwem cywilnym większość samorządów nie poradzi sobie bez wsparcia państwa polskiego. To jest to, co wynika z analiz i co słyszę na kolejnych spotkaniach. No dobrze.
Kwestia obronności kraju. Jak pan dzisiaj ocenia kondycję polskiej armii i na ile ona jest gotowa, żeby rzeczywiście tę funkcję odstraszania chociażby skutecznie realizować? Dzisiaj jest niestety gorzej, niż było wcześniej, bo spadła, jak wiemy dynamika przyjęć do Wojska Polskiego, ale także do Wojsk Obrony Terytorialnej. Ona wynosiła w roku 2023 30 tysięcy.
Jeśli dobrze mówię, 167 tysięcy. 197 tysięcy. 30 tysięcy w ciągu roku 2023.
Potem z tych 197, bądź 4 tysięcy o 10 tysięcy więcej, czyli to jest 3 do 1 między rokiem 2023 a 2024. I to jest realny problem. To znaczy, jako prezydent będę chciał osobiście, jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych naciskać na rząd i koordynować przyjęcia do polskiej armii, korzystając też z tych mechanizmów, o których powiedzieliśmy sobie wcześniej.
Potrzebujemy oczywiście fabryki amunicji artyleryjskiej, a więc tych szczególnie kalibrów 155 mm. Wojna na Ukrainie pokazała, że wciągle artyleria jest w użyciu. No i tak, mocnych relacji ze Stanami Zjednoczonymi, mocnych relacji w Sojuszu Północnoatlantyckim i wypełnienia kontraktów.
Pan cały czas traktuje Stany jako partnera wiarygodnego, mimo tego, co się dzieje? To znaczy, wiadomo, w świecie idealnym byśmy chcieli, żeby nas obronili, żeby dotrzymali słowa, ale jak słyszymy, że najchętniej dziabnęli by Grenlandię, Kanadę. Zostawimy im hymn, fajna piosenka, niech sobie śpiewają, ale tak generalnie to dołączamy. To pan traktuje Trumpa, jego administrację i dzisiaj całe Stany Zjednoczone jako partnera absolutnie wiarygodnego i takiego, który w pewnym momencie nie zarządza za dużo od nas? Ja traktuję swój obowiązek wobec Polski i rozwoju polskich sił zbrojnych jako najważniejszy.
Wracam do tego określenia. Sojusznicy bronią tylko tych, którzy sami potrafią się bronić. My musimy wykonać swoją pracę.
Dzisiaj tą pracę trzeba kontynuować w wypełnianiu kontraktów na sprzęt, który jest Polsce potrzebny, czyli ten sprzęt amerykański. Wyrzutnie HIMARS, czołgi K2 południowo-koreańskie, armato-haubice K9 południowo-koreańskie. My tego dzisiaj potrzebujemy.
Potrzebujemy wzrostu dynamiki w polskiej armii. Potrzebujemy polskiej fabryki amunicji, szczególnie tej kalibru 155 mm. Potrzebujemy z całą pewnością dobrych relacji ze Stanami Zjednoczonymi.
I odpowiadając na pytanie pana redaktora, tak. Wydaje mi się, że potrafię zadbać najlepiej z tego peletonu kandydatów. Może poza panem redaktorem, skoro jest pan tutaj gospodarzem.
Mam dobrą pracę. Nie będę się wyrywał. O relacje polsko-amerykańskie i o naszą siłę w Sojuszu Północnoatlantyckim.
Ja w tym w ogóle brzmieniu, czy w tym temacie bardzo cenię rolę prezydenta Andrzeja Dudy. To jest rzecz oczywista dzisiaj. Prezydent Andrzej Duda jest gwarantem naszych relacji z Ameryką.
Ale jeśli pan pyta o stuprocentowe zaufanie, no o to zaufanie w kontekście współpracy z każdym państwem jest z całą pewnością trudną. My powinniśmy ufać sobie. Rozwojowi naszych sił zbrojnych.
Budowania naszego systemu immunologicznego państwa polskiego. Ale ta emocja międzynarodowa powinna skupiać się tak. Na budowaniu relacji bilateralnych ze Stanami Zjednoczonymi i z Sojuszem Północnoatlantyckim.
Na pewno nie wierzę w zdolności obronne Unii Europejskiej jako struktury i próby budowania sił zbrojnych Unii Europejskiej. Oczywiście powinniśmy prowadzić programy technologiczne, finansowe, budżetowe z Unią Europejską. Natomiast jak słyszę, że jest możliwość tworzenia europejskiej armii i jeszcze na czele tego projektu stoi Ursula von der Leyen, która już zajechała niemiecką Bundeswehr, gdy była ministrem obrony narodowej.
No to myślę sobie, że to jest jakiś ślepy zaułek. Możemy jeszcze? Bo już rozmawiamy ponad 2,5 godziny. To szybko zleciało.
Zaraz pewnie włączymy telefony. Jutro w piłkę gram w Gdańsku, więc będę musiał jechać. Z Donaldem Tuskiem? Nie, z Donaldem Tuskiem nie, ale jest dobry ruch.
Wiadomo. Jutro jest dobry ruch z Karolem i gramy w piłkę w Gdańsku. To też w ogóle ciekawe, bo może opowiem ten fragment zanim pan redaktor zada kolejne pytanie, bo w Gdańsku trudno jest znaleźć boisko dla kandydata obywatelskiego na urząd prezydenta.
Wyobraża pan sobie, że moi współpracownicy chyba w 15 miejscach w Gdańsku nie mogli znaleźć orlika, w którym moglibyśmy po prostu pograć w piłkę i spotkać się. A dlaczego? No bo nie, bo to w ogóle polityka, agitacja polityczna. Czy to muszą na pana najbliżsko wynajmować? No nie, takich rzeczy się nie robi.
Więc mówili, że to będzie spotkanie z kandydatem na urząd prezydenta, ale wokół piłki nożnej. W pięciu miejscach już chyba mieli wszystko przygotowane, ale Gdańsk jest miastem wolności i solidarności. Jest w istocie miastem solidarności, ale to miasto wolności pod pieczą pani prezydent Aleksandry Dulkiewicz reaguje bardzo nerwowo, jak kandydat na urząd prezydenta chce pograć w piłkę nożną.
To wiele mówi o wolności. Chce zrobić spotkanie z wyborcami, a potem pograć w piłkę. Nie, chce pograć w piłkę.
Chce pograć w piłkę i spotkać się z kolegami na turnieju. Nie będzie tam agitacji politycznej. Dobrze, nawet jeśli to by była kampania wyborcza, to przypominam, że i Rafał Trzaskowski się w wielu szkołach spotykał w tych samorządach, które mu sprzyjały po pierwsze, a po drugie Aleksandra Dulkiewicz jak była kandydatką na urząd prezydenta też miała możliwość spotykania w szkołach.
No to taka wolność. Czyli trochę to samo co spotkało Słomira Mencena w Poznaniu, gdzie nie mógł zorganizować. To jest chyba ten sam format i ten sam model.
Wtedy też patrzyłem na to z głębokim niesmakiem. Kandydat na prezydenta nie może się spotkać w Poznaniu ze swoimi wyborcami tylko dlatego, że ma inne poglądy niż prezydent miasta. Nie do zaakceptowania.
Ma pan dzieci, sam pan jest osobą wykształconą. Co powinniśmy zrobić z polską edukacją, żeby Polska nabrała impetu? Przede wszystkim powinniśmy stworzyć dobrą polską szkołę. To znaczy jednoznacznie powiedzieć, że mamy prawo do tego, aby uczeń ze szkoły wychodził Polakiem.
O tym mówił i pisał już Wincenty Witos w końcówce XIX wieku. Teraz sobie przypomniałem, jak redaktor Robert Mazurek chciał wrócić do XIX wieku w kontekście reparacji. Jak zareagował? Nie, nie można o tym mówić, a pan redaktor, mamy więcej czasu, więc mogę powiedzieć.
W końcówce XIX wieku Wincenty Witos napisał, że uczeń musi wychodzić ze szkoły Polakiem, a Polski wtedy przecież nie było w końcówce XIX wieku i nic się nie zmieniło. Powiem jak Wincenty Witos. Tak, uczeń musi wychodzić ze szkoły Polakiem.
Pytanie, jak definiujemy polskość. Polskość definiujemy, Polska się definiuje od tysiąca lat, ma swoje dziedzictwo, ma swoje wartości. To znaczy, to nie wpływa na dokonywanie decyzji osobistych przez ucznia, ale Polska jest zdefiniowana.
Tysiąc lat polskiej historii jednak sprawia, że jesteśmy częścią, a właściwie wypadkową pewnego dziedzictwa i mamy prawo uczyć, nie mówię tylko o historii i pamięci, miłości do polskiego krajobrazu, czy świadomości polskiego krajobrazu, tego czym jest Polska, jakie ma interesy, jak wygląda nasza historia. Rozmiłowywać uczniów w pięknej polskiej literaturze, w języku polskim, którym się przecież posługujemy. Tak tu nic się nie zmieniło.
My chcemy i ja chcę dobrej polskiej szkoły, a nie szkoły, w której kwestionuje się tożsamość płciową dzieci. Szkole należy także znaleźć pewien balans pomiędzy obowiązkami nauczycieli i uczniów. Powinni mieć więcej elastycznego, kreatywnego czasu.
Dzisiaj wypełniają tabelki kolejne zobowiązania nauczyciele. Nie starcza tego czasu na właśnie takie kreatywne działanie, czy dyskusje z uczniami. W polskiej szkole też na te kwestie zasadnicze, kwestie tożsamościowe wpływ powinny mieć rodziny.
Chcę też takiej szkoły, w której jednak wartości, które wynosi ze swojego rodzinnego domu uczeń, są szanowane. Są szanowane w szkole, więc rodzic również powinien być w cyklu edukacyjnym każdego dziecka. Ale żeby nie mówić tylko o tożsamości, w polskiej szkole dzieci w szkole średniej, młodzież już właściwie, osiemnastolatkowie powinni nabywać umiejętności praktycznych.
Jestem zwolennikiem tego, aby już osiemnastolatkowie w szkołach średnich mogli podejmować przy współpracy z ośrodkami nauki jazdy, umiejętności prowadzenia pojazdu, bo przydadzą się im w dorosłym życiu. Ale też powinni być obywatelami świata, a nie tylko Polakami. Polakami tak, w pierwszej kolejności, ale żeby to nie zabrzmiało zaściankowo mimo wszystko.
To nie jest zaścianek. Polska zawsze była, były momenty, że była w ogóle centrum całego świata w epoce Jagiellońskiej. Polska zawsze była.
Stąd Rafał Kazimierz Trzaskowski. Kazimierz Jagiellończyk. On sam powtarza, że to był idol jego.
Krzysztof Jakub. No właśnie, po nikim. Przypadkowo.
Chyba po Jakubie Rozprówaczu. Ok, no rozpróba pan redaktor, to prawda. No tak, tak.
Odpowiadając na pytanie pana redaktora, ja Karol Tadeusz, żeby była jasna. Dlaczego Tadeusz? Karol wiem dlaczego, a Tadeusz po dziadku. Karol po wielkim Polaku, który wygrał ten... Jaki był wielki Tadeusz? A ja mam takiego członka Collegium, który jest świetnym... Kościuszko.
No tak, Tadeusz. Wspominaliśmy dzisiaj i Kościuszko, i Pulaski. Nie mogli mi podpowiedzieć na ucho, przyznam się.
No tak, bo wymienialiśmy dzisiaj tego wielkiego Polaka z końcówki. No dobrze, powiedziałem o tym za ścianką, bo niektórzy mogą pomyśleć, że tak to brzmi. Polska szkoła dla polskich uczniów, żeby oni pomyśleli w pierwszej kolejności, że są Polakami.
Dzisiaj rodzice chcą też przygotować dziecko na to, żeby ono było gotowe do tego, by poradzić sobie, gdy zamieszka we Włoszech, w Hiszpanii, w Anglii, w Stanach, w Brazylii, czy w Chinach. Po pierwsze, jedno wynika z drugiego. Wrócę jeszcze raz do tego, że Polska zawsze była częścią, a czasami była centrum świata.
I sama świadomość tego pokazuje, że my jesteśmy gotowi do tego, aby być częścią świata. Polska jest, cała Unia Europejska jest przecież postawiona na trzech fundamentach cywilizacji greckiej i rzymskiej, ale też na fundamentach chrześcijańskich, więc Polska jako część Unii Europejskiej jest siłą rzeczy, częścią wielkiego świata kultury chrześcijańskiej. Uczniowie też powinni nabywać oczywiście umiejętności posługiwania się obcymi językami, w tym przede wszystkim językiem angielskim, który jest dominujący w naszej części świata.
To też trzeba bardzo mocno wspierać. Język angielski bardzo się przydaje w wielu kontekstach życia zawodowego. Tak, Polska, dobra Polska szkoła, która jest częścią pewnej struktury międzynarodowej.
Dzisiaj w ogóle pokolenie dzieci i młodzieży to nie wynika tylko z badań statystycznych, ale jestem rocznik 83. Dla mnie w latach 90 było po wejściu Polski do Unii Europejskiej, później nieco, czy w latach 90 było trudne do wyobrażenia, że mógłbym swobodnie przekraczać granice korzystając ze strefy Schengen. Pierwszy raz do Londynu jechałem chyba 24 godziny autobusem, więc jakby to było wówczas bardziej skomplikowane, a dzisiaj młodzież jest już inna.
Dla nich światem zastanym jest to, że my jesteśmy częścią Unii Europejskiej. Możemy swobodnie przemierzać granice, a dzisiaj chcą czuć, że reprezentują konkretny naród. Wspomniał Pan o reparacjach.
Jest Pan dzisiaj w tym studiu po raz drugi w życiu, o ile się nie mylę, bo pierwszy raz był Pan w kanale ZERO właśnie przy okazji debaty o reparacjach. Pan jako prezes IPN-u był jakimś tam, przepraszam, że znowu Pan zdeprecjonuje, ale jakimś tam typkiem, który z perspektywy Niemiec wymachiwał szabelką, ale wszyscy mieli to gdzieś w ogóle. A szkoda.
Pewnie, że szkoda, ale mieli. Natomiast gdy Pan będzie prezydentem, to już nie będą mieli. Tylko czy Pan dalej będzie wymachiwał wtedy szabelką? To znaczy, czy Pan będzie równie przekonany co do tego, że Niemcy muszą nam zapłacić, gdy się okaże, że Pana głos jednak zacznie być słuchany i w grę wejdą większe interesy.
Bo to już nie będzie chodziło tylko o historię, tylko będzie chodziło również o teraźniejszość. Więc jaki będzie pogląd prezydenta Karola Nawrockiego na sprawę reparacji? Jak kato starszy będę powtarzał konsekwentnie. Nie wiem, czy Pan redaktor to pamięta.
W czasie wojen z Kartaginą on każde swoje wystąpienie... Ja nie uważam, że oczywiście nie odnoszę się do warstwy słownej o zniszczeniu kato starszego, ale on konsekwentnie powtarzał w czasie wojen z Kartaginą, każde swoje wystąpienie kończył słowami, uważam, że Kartagina powinna zostać zniszczona. Ja będę konsekwentnie powtarzał. Uważam, że Niemcy powinny wypłacić reparacje Polsce.
One się Polsce po prostu należą. Odnoszą się nie tylko do przeszłości i nie do pewnej przyzwoitości historycznej, ale odnoszą się też do konkretnych ekonomicznych, gospodarczych kwestii. To jest 6 bilionów 200 miliardów złotych.
A więc 150 lat. 150 lat. To chyba można wyliczyć programu 500+.
Nie umiem teraz tego przyłożyć na program 800+. I te rzeczy, reparacje należą się Polsce, a to jest sprawa zasadnicza. Ona jest ważna także dla Niemiec, bo w końcu można ten etap zamknąć.
My nigdy nie zapomnimy. To nie znaczy pieniądze za amnezję, ale te sprawy należy zamknąć i konsekwentne powtarzanie tego, mając świadomość, że Niemcy są naszym dużym partnerem gospodarczym, ekonomicznym. Oczywiście ja będę te relacje utrzymywał.
Ale tak jak mówiłem o Ukrainie, że będę stawiał sprawy polskie na agendzie polsko-ukraińskiej, tak i będę jasno stawiał sprawy polskich potrzeb i polskich oczekiwań w stosunku do państwa niemieckiego. – Ale jak twardo. Bo można mieć takie zdanie i przypominać ojej, w jakąś rocznicę, wybuchu drugiej wojny światowej.
A powinniście nam zapłacić, a tydzień później zadzwonić, powiedzieć słuchajcie, musimy tam zrobić dila takiego i takiego. – Ja się chcę dać poznać panu redaktorowi, a pan redaktor nie chce mnie poznać. Twardo.
– No przecież zadaj pytanie, żeby słuchać, żeby poznać. – Twardo. Będę mówił o tym, mając na względzie nasze relacje ekonomiczne, będę mówił to nie tylko Niemcom, ale będę to też mówił na arenie międzynarodowej, że jest między nami jeszcze pewna niezałatwiona rzecz i Polacy czekają na to, jak wybrnąć z sytuacji reparacji, które Niemcy powinny zapłacić Polsce.
Potrzebne to jest i Niemcom i potrzebne to jest przede wszystkim Polsce. – Niemcy nie odczuwają tej potrzeby na co dzień. Jak ich słucham, to wydaje mi się, że pan chce im wmówić, że taką potrzebę odczuwają, a tak nie jest.
– Powinni odczuwać, jeśli chcą z nami tworzyć dobre relacje partnerskie, międzynarodowe. Chcą z nami współtworzyć Unię Europejską i Sojusz Północnoatlantycki. Powinni czuć, że są rzeczy między nami niezałatwione.
Dlatego będę to konsekwentnie powtarzał i w Berlinie, ale też w innych miejscach na świecie. Że są rzeczy, które powinniśmy między sobą załatwić. No i na pewno nie dam się tak traktować, jak Donald Tusk.
– Jak Andrzej Duda. Jak Andrzej Duda. On jest prezydentem i nie głosi tak ostro tych haseł.
– No ja głoszę ostro, bo też przychodzę z innego, z takiego sektora życia publicznego, który jest dla mnie zobowiązujący, ale jak Donald Tusk. Nie dam się traktować. Który podczas, zdaje się, pierwszego spotkania z Olafem Scholzem wysłuchał, że Scholz jest gotowy dać tam chyba 200 milionów euro.
Ja wtedy poczułem się zawiedzony. – Pomnik chyba jakiś. – Kamień dzisiaj przywieźli.
Widział pan redaktor? – Nie widziałem. Przyjechał kamień? Widziałem, że jakiś kamień przyjechał, ale nie wczytywałem się, co to za kamień. – To jest taki, że pamiętają Niemcy.
– Kamień nam oddali. – Nie, nie oddali, tylko kamień węgielny. – Czyli nawet nie oddali kamienia.
– No właśnie, no tak się dajemy traktować. My się uśmiechamy, ale to jest smutne, bo to, co wtedy powiedział Scholz, wie pan redaktor, leży na stole trzy tomy raportu reparacyjnego przygotowane przez rząd premiera Morawieckiego, bezpośrednio przez Arkadiusza Mularczyka, ale też przez 30 naukowców, w tym także z Instytutu Pamięci Narodowej. Leżą trzy tomy, czyli konkretny punkt wyjścia do dyskusji, niezależnie od tego, czy to się stanie za miesiąc, za dwa, za rok, za pięć.
Każdy polski rząd, nawet jak to byłby rząd, nie daj Boże takiego rządu dla Polski pana Czarzaszcego. Każdy polski rząd, który bierze odpowiedzialność za państwo polskie, powinien wziąć ten raport, to dzieło, na które wszyscy się składaliśmy i mówić Niemcom – słuchajcie, mamy tu konkret. A przyjeżdża kanclerz Niemiec i co mówi? Mówi tam – ja nic nie wyliczałem, ale możemy wam dać tam chyba 200 milionów euro.
– Coś powiedział, że możemy dać, że przemyślimy wsparcie dla osób, które przeżyły II wojnę światową, których żyje aktualnie sześć. – No tak, tylko właśnie musimy się tego nauczyć, że w takich momentach premier państwa polskiego mówi w imieniu narodu polskiego – my nie jesteśmy bezdomnymi z Hamburga, czy z Berlina, czy z Dortmundu, którym można powiedzieć – dostaniecie jakiś socjalizm i zapomnijcie o tej II wojnie światowej. – No dobrze, a jeszcze wynotowałem sobie dwa tematy, bo pan narzeka na media publiczne teraz, ale czy to nie jest po prostu tak, że kto sieje wiatr, ten zbiera burzę? Ten wiatr był siany przez Prawo i Sprawiedliwość, przez to jak Prawo i Sprawiedliwość zarządzało mediami publicznymi i co się z tymi mediami działo.
Dzisiaj na telewizję polską mówi się, że jest to szczujnia, na poprzednią też się mówiło, że jest to szczujnia. Po prostu niewiele się zmieniło. Chłostanie batem obecnych funkcjonariuszy telewizji publicznej, bo chyba takiego sformułowania pan użył, jest pewnie zasadne, natomiast – Na pewno zasadne.
– Okej, na pewno zasadne, natomiast brak refleksji na tym, co było wcześniej jest z kolei trochę nieuzasadniony. – Trzeba poddać refleksji to, co stało się wcześniej, tak. Ja w telewizji publicznej ceniłem to, że było dużo kwestii tożsamościowych, też odnoszących się do pracy mojej instytucji.
Były koncerty, były ciekawe seriale, które odnosiły się do tych rzeczy, które dla mnie na tamtym etapie życia były ważne. Ceniłem też to, że mogę oglądać Ligę Mistrzów ze swoim synem, ale pewne rzeczy, które wówczas się działy, rzeczywiście należy poddać szerszej refleksji. Natomiast sytuacja, która jest dzisiaj, jest wychyleniem jeszcze tego wahadła w zupełnie inną stronę.
To jest regularne kłamstwo telewizji rządowej i zupełne kreowanie rzeczywistości, której nie ma. Tak ostatnio powiedziałem jednemu z dziennikarzy, który zadawał mi pytanie na konferencji prasowej. Zawsze grzecznie im odpowiadam.
Wszystkim telewizjom odpowiadam. To prawda. Ma pan anielską cierpliwość.
Dziękuję. To prawda. Jestem cierpliwy i cenię ich pracę.
Przyjeżdża uśmiechnięty człowiek zadać jakieś głupie pytanie, czy odczytać z telefonu, bo oni czasami czytają z telefonu co im wysłali. Jest dużo ludzi zawsze na tych spotkaniach, którzy reagują w sposób emocjonalny, więc staram się wysłuchać tego pytania i zawsze na nie odpowiedzieć. Ale mimo tego zadaję też pytania do tych przedstawicieli telewizji rządowej i powiedziałem im, że tworzą obraz rzeczywistości, która nie funkcjonuje.
Wie pan, dlaczego zadałem to pytanie? Bo jestem ciekaw, czy pan jest w stanie powiedzieć dziennikarzom, którzy dzisiaj pana bardzo wspierają. Nie robiliście uczciwej telewizji i też z tego powodu dzisiaj trudno mi oczekiwać, że ja będę uczciwie traktowany przez telewizję publiczną. To jest także wasza wina.
Dzisiaj jesteście za mną, ale to wy narobiliście tego bigosu. Nie, nie powiedziałbym tak. Wówczas też był zupełnie inny balans tych telewizji.
Proszę zwrócić uwagę, panie redaktorze, że dzięki pana kanałowi możemy sobie swobodnie w długiej formule porozmawiać i mówić wszystko, na co mamy ochotę, czy co przychodzi nam do głowy, czy do serca. Ale dzisiaj ten balans wygląda zupełnie inaczej. To znaczy gdyby nie telewizja Republika, a telewizja w Polsce i telewizja Trwam, która jest nieco inna, no bo jest telewizją katolicką, to właściwie ten balans, gdy patrzymy na TVN, telewizję rządową i telewizję Polsat, no to widzimy, że właściwie to pole jest ograniczone zupełnie do przekonywania, do swoich racji, do dzielenia się w ogóle sobą.
Natomiast wówczas ten balans wyglądał zupełnie inaczej. Nie zupełnie inaczej, ale nieco inaczej. To była znacząca jednak różnica, bo były te telewizje, które są teraz o zupełnie innej oglądalności, o zupełnie innej pozycji i była telewizja publiczna, no a Polsat i TVN także funkcjonowały w Polsce, więc każdy mógł sobie wybrać tą telewizję, która najbardziej odpowiadała jego wrażliwości.
Witam także o to dlatego, bo wydaje mi się, że duża część społeczeństwa, Pan to troszeczkę wyczuwa, bo tak jak wcześniej powiedziałem, Pan chętnie bierze odpisów, to co dobre, ale to co złe to na bok. Duża część społeczeństwa odczuwa chęć zerwania z popisem. Z dwiema partiami, które rządzą od dwudziestu lat.
Dlaczego mielibyśmy z popisem nie zrywać, tylko zagłosować na Pana? Bo de facto to wybór Pana oznacza, że nie zrywamy z popisem, tylko jeszcze przedłużamy to przez kolejne pięć lat. A ustaliliśmy w czasie tego programu, że ja jestem kandydatem i bezpartyjnym. To Pan to ustalił, a ja pozostanę przy swoich ustaleniach.
Ale to chyba nie powie Pan redaktor, że jestem kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. Jestem kandydatem popieranym. Mogę to powiedzieć jak Pan chce.
Jestem kandydatem popieranym przez Prawo i Sprawiedliwość i jeszcze raz powiem tą formułę, że jestem Prawo i Sprawiedliwości wdzięczny za to poparcie. Największa partia w polskim parlamencie mnie popiera. To jest wynik jednak i zaufania do mnie i mam wielką wdzięczność do działaczy i do wyborców Prawa i Sprawiedliwości, że się angażują w moją kampanię.
Ale zdiagnozowaliśmy też te rzeczy w czasie naszego programu, które ja chciałbym prowadzić inaczej i które oceniam krytycznie. No powiedzmy sobie to szczerze. Więc patrząc na to dzisiaj w ten sposób, że Platforma Obywatelska i jej jednowładztwo jest zagrożeniem dla państwa polskiego.
To też diagnozowaliśmy. Zwijanie Polski, sytuacja ekonomiczna, sytuacja gospodarcza. Polska jako gospodarstwo pomocnicze innych krajów w brak takich ambicji, aspiracji odbijające się w wielu sektorach życia społecznego.
No i prezydent, który jednak będzie miał komponent bezpartyjności, niezależności i obywatelskości, ale mogący liczyć na największą partię w polskim parlamencie jest gwarancją tego, że to całe zło Donalda Tuska uda się zatrzymać. Nie jest kontynuacją tego, o czym pan redaktor mówi. Jest zupełnie nowym otwarciem.
Jest człowiek, który ma jedno zobowiązanie wobec obywateli państwa polskiego. A może teraz pan spojrzeć w swoją kamerę i powiedzieć głosujcie na mnie, ponieważ w drugiej turze mam największe szanse, aby pokonać Rafała Trzaskowskiego. Musiałby pan redaktor innego gościa zaprosić.
Ja sobie tak dobrze z tym nie poradzę, żeby tyle razy to opowiedzieć. Ale jak on tak powie, a pan tak nie powie, to jemu uwierzą, a panu nie. No ale chyba Polacy wiedzą, że realną siłą jest bezpartyjny, obywatelski prezydent z poparciem największej partii w polskim parlamencie.
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że jestem w stanie pokonać Rafała Trzaskowskiego. Jestem na to gotowy, jestem zdeterminowany, żeby pokonać Rafała Trzaskowskiego. Specjalnie dla pana redaktora.
Głosujcie, drodzy państwo, na mnie, bo tylko ja jestem w stanie pokonać w drugiej turze Rafała Trzaskowskiego. I jeszcze cztery razy tak trzeba. Dobrze, włączamy w tym momencie telefony.
Numer pojawia się na ekranie 22 10 32 000. O batonikach proteinowych to już mówiłem, ale chciałem też wam powiedzieć, że jeśli chcecie zacząć inwestować, ale nie wiecie jak, to z pomocą przychodzi Partner Kanału Zero, czyli Platforma Inwestycyjna XTB, która zapewnia bezpłatny pakiet edukacyjny dla inwestorów na każdym etapie zaawansowania. Znajdziecie w nim setki godzin na granic z ekspertami z kraju i zagranicy, a zdobytą wiedzę możesz od razu przetestować na darmowym, całkowicie wolnym od ryzyka koncie treningowym.
Link do pakietu oczywiście znajdziecie w opisie. Komu pan kibicuje z zagranicznych klubów? Najbardziej Chelsea. Jestem solidarny ze swoim synem, który jest Tifosiem Chelsea.
Tifosi to nowy Włoszek. On jest supporterem. Bardziej Barca czy Real? Niestety zawiodę pana redaktora.
Jestem za Królewskimi, ale Barcelona potrafi grać w piłkę. Mam z Barceloną jak z Donaldem Tuskiem. To znaczy nie czuję zupełnie sympatii, nie czuję zupełnie sympatii, ale doceniam umiejętność poruszania się tych na arenie piłkarskiej, a tego ze szkodą dla Polski na arenie politycznej.
Chciałby pan sprawić przykrość? Nie. Chciałby pan, sam pan to powiedział. Więc ja sprawię przykrość panu.
W tym momencie Real-Arsenal 1-2. W pierwszym meczu 0-3. Na Santiago Bernabeu? Tak.
Łomot u siebie. Czas doliczony. Arsenal wygrał z Realem.
Tak. No trudno, jakoś tu przeżyję. Synku, trzymaj się.
Antek. Przerzućcie się chłopaki na Barcę. Będzie życie przyjemniejsze.
Odbieramy pierwszy telefon. Halo. Witam serdecznie.
Paweł z Warszawy. Poprosimy troszeczkę głośniej. Chwileczkę.
Poprosimy głośniej w studiu. Nie mówię do pana, tylko poprosimy, żeby głośnik nam podgłośnić. Jasne.
Proszę teraz. To jeszcze raz powtórzę. Paweł z Warszawy.
Fajnie. Cieszę się, że się do dzwoniłem. Powiem tak.
Miałem okazję studiować we Francji przez jakiś czas dłuższy. Nie chodzi o jakiś tam krótki erasmus. Przyznam szczerze, że ten czas pomógł mi wyleczyć się z pewnych kompleksów, które my Polacy mamy.
Takiego może, nie wiem, czasami może wstydu, że no jednak my w stosunku do tej Europy to powinniśmy się czegoś wstydzić. Mam trochę przekonanie, że jakby, no nie wiem, powiedzmy 30%, może trochę więcej, może trochę mniej. Jest jakaś część w polskim społeczeństwie, która wstydzi się tego, że są Polakami, że chcą być Europejczykami.
I to jest moje pytanie. Jakby pan sobie z tym radził? Jakby pan chciał to zmienić? Może nie ze wszystkich da się zrobić Polaków, ale myślę, że pan rozumie o co mi chodzi. Tylko taka jedna prośba.
Ja akurat jestem wyborcem PiS-u. Jestem trochę krytyczny wobec rządów PiS-u. Ja wiem, że pan mówi o sobie, że jest kandydatem bezparcyjnym, ale taką mam jedną prośbę.
Myślę sobie, że nie zaszkodziłoby powiedzieć czasami takiego, no nie to, że bić się w piersi, bo ja jestem wdzięczny za to, co rząd PiS-u zrobił. Dużo naprawdę udało się popchnąć do przodu, ale naprawdę pokora, pokora i ciężka praca. Czasami nawet warto powiedzieć, przepraszam, niech wszystko nam wyszło.
To tak ode mnie zwykłego szarego obywatela. Dzięki. Dziękuję bardzo.
Dzięki panie Pawle. Nie wiem, w którym momencie pan się włączył w naszą dyskusję, ale był taki fragment tej dyskusji, w której mówiłem o tym, co się nie udało. Pan redaktor pewnie przyzna konsekwencje.
Ale to był tak krótki moment, że nasz WIS mógł wkroczyć. Aż mi pan redaktor nie chciał dać możliwości opowiedzenia o trzeciej rzeczy. Musiałem się sam dopominać.
I mi się udało. Tak, rzeczywiście. Pokora, pokora i ciężka praca.
Wyciąganie konsekwencji z ośmiu lat. Ja oczywiście nie mogę mówić w imieniu Prawa i Sprawiedliwości. Natomiast te rzeczy, które dla mnie były problemem, zdiagnozowałem, powiedziałem o tym, uznając te osiem lat za dobry czas dla Polski.
Mówię to konsekwentnie. Dzisiaj dowodem tego jest to, co dzieje się dzisiaj w Polsce. Jak trudno rządzić państwem polskim.
Ale są rzeczy, do których się już odnosiłem, więc nie będę otwierał po raz drugi tego wątku. Zgadzam się z panem, panie Pawle, że nie można rządzić przez osiem lat nie popełniając błędów. To jest rzecz zupełnie oczywista.
Jeśli chodzi o pierwszy pana temat, to ja mam to samo poczucie. Ja mam wrażenie, że ci Polacy, którzy tak jak pan, wyjeżdżają poza granice państwa polskiego albo żyją w innej kulturze, albo często podróżują, mają świadomość tego, jak my jesteśmy rozwiniętym państwem i w zakresie naszej infrastruktury i obsługi w hotelach, takiej życzliwości w polskich restauracjach, stanu naszych dróg. Ja mam takie same, jako człowiek, który był chyba na wszystkich szerokościach geograficznych, w wielu miejscach na całym świecie.
Mam takie poczucie dumy, że przyjeżdżam z państwa, które naprawdę jest z jednej strony gotowe do tego, aby zadbać o swoich obywateli, które jest w ogóle na drodze po roku 1989 stałego rozwoju. To się także potwierdza w statystykach. Dlatego tego rozwoju dzisiaj i naszej dumy nie możemy sobie dać zabrać.
To rozbudzanie oczywiście przywiązania do polskości odnosi się także do tego, o czym z panem redaktorem Stanowskim rozmawialiśmy, czyli do tego, aby mieć dobrą polską szkołę i mówić o tym, kim my jesteśmy, jacy jesteśmy, podziwiać Polskę młodym uczniom, bo bez znajomości samej Polski my być może wpadamy w taki kompleks, w który pan bardzo się z tego cieszy, nie wpadł, czując dumę i przyglądając się temu, co dzieje się na świecie. Gdy patrzymy na Polskę, która jest bezpieczna, która nie jest zalana nielegalnymi migrantami, która się rozwija, która ma wielkie aspiracyjne projekty, to możemy czuć dumę z naszej ojczyzny i taką dumę będę rozbudzał jako prezydent państwa polskiego. Z niektórych rzeczy w Polsce być dumni nie możemy.
No i rządy Prawa i Sprawiedliwości tej sytuacji w żaden sposób nie odwróciły. Mianowicie dużo, wielu rodziców płaga o wpłaty, błaga o pieniądze, bo zostali postawieni sami sobie. My dzisiaj mamy do Was ważny apel o życie.
Trwa dramatyczna walka o czas i pieniądze dla Maksia, jednego z najstarszych chłopców w Polsce chorujących na DMD, czyli dyskofię mięśniową. To śmiertelna choroba, która dzień po dzień odbiera sprawność mięśni, prowadząc do utraty możliwości chodzenia, oddychania, w końcu do zatrzymania pracy serca. Zostało bardzo mało czasu, bo Maksio musi rozpocząć terapię, zanim będzie za późno.
Ta szansa ma datę ważności. Na naszym czacie jest przypięty link do zbiórki NasiePomaga. Zachęcamy Was, abyście wpłacili, jeśli możecie.
Bez względu na to, na kogo będziecie w tych wyborach głosowali, to dobrze by było żyć w Polsce, która nie zostawia rodziców samych sobie. Myślę, że jako społeczeństwo powinniśmy takim ludziom próbować pomóc. Oni i tak mają dramatyczną sytuację i pieniądze powinny nie być ich największym zmartwieniem.
– Przyłączam się oczywiście do tego apelu, panie redaktorze. – Odbieramy kolejny telefon. Halo? – Halo? – Tak, witamy.
– Dobry wieczór. Andrzej z Krakowa. Bardzo miło mi, że się w końcu zadzwonimy do kanału Zero.
Serdeczne pozdrowienia dla pana doktora Nawrockiego i dla pana redaktora. Całe serce. Chciałem zadać takie pytanie.
Czy panie doktorze Nawrocki, czy byłby pan w stanie pominąć pana Czaskowskiego w kolejnych tam konfrontacjach i powiedzieć mu, że nie będzie pan mu zadawał pytania, ponieważ jest niewiarygodny i kompletnie jego wypowiedzi są nieistotne w tej kampanii i jest on, że jest kompletnie niewiarygodny i nie ma sensu mu zadawać pytania, bo i tak będzie kłamał. – Dziękuję bardzo, panie Andrzeju. W istocie tak jest, jak pan mówi.
Jest kompletnie niewiarygodny i tak musi swój przekaz dopasowywać do codziennego briefa, który zapewne dostaje i do sondaży, do tego, co powinien powiedzieć i dopiero wtedy mówi, więc pan ma rację. Choć ja przyjąłem nieco inną metodę obnażania tych kłamstw Rafała Czaskowskiego i zadawania mu także publicznych pytań, ale pana propozycja jest z całą pewnością do rozważenia. Pozdrawiam piękny Kraków.
Pozdrawiam pana Andrzeja. – Czyli propozycja do rozważenia, ale odrzucona. Tak to brzmiało mniej więcej, bo ta konfrontacja będzie jednak się nasilać im bliżej będzie wyborów.
– Zobaczymy, jaka będzie dynamika kampanii. Myślę, że cisza w kontekście kolejnych kłamstw Rafała Czaskowskiego w tej kampanii nie jest na dzień dzisiejszy tym, czego potrzebują Polacy, ale to jest jedna z propozycji, z którą trzeba się zmierzyć. – Mam nadzieję, że doczekamy się telefonu także od kogoś, kto bardzo nie lubi na przykład.
– Czekamy. – Usłyszymy wtedy jakąś wymianę zdań. Poprosimy kolejny telefon.
– Halo, dobry wieczór. – Dobry wieczór. – Grzegorz Lublina.
Ja się kontaktuję jako amator sportów sylwetkowych i bazując na doświadczeniu pana kandydata chciałem zapytać, czy do wytrenowania nóg bardziej polecam martwy ciąg, czy przysiad ze sztangą? – Pan Grzegorz z Lublina. Ja muszę panie Grzegorzu powiedzieć, że z tej dwójki, a w takiej konwencji zaczęliśmy, to w takiej konwencji widzę, że też lądujemy w naszej rozmowie. Polecam martwy ciąg.
Ale ja nie jestem reprezentantem sportów sylwetkowych. Jest pewnie wielu doskonałych trenerów, których opinii warto z całą pewnością słuchać, ale ja preferuję w tym zestawieniu martwy ciąg. – I poprosimy kolejny telefon od razu.
Halo. – Dobry wieczór. Adam dzwoni z Rogoźnika koło Czerwoni.
Ja mam takie pytanie do pana Karola Nawrockiego. Mam taką opinię, że Polacy mają już serdecznie dosyć wojny polsko-polskiej. Mają dosyć tego boksowania się wiecznego PIS-u, kto jest lepszy, kto jest gorszy.
Jeżeli będzie pan prezydentem, jak będzie wyglądała pana współpraca z obecnym rządem, bo tutaj zanosi się ewentualnie jeszcze na jakieś 3 lata współpracy. Jak to ma wyglądać? Czy planuje pan jakiś, może nie twardy, ale jakikolwiek reset, żeby spróbować się dogadać z obecnym rządem? I takie moje drugie pytanie, bardziej z dziedziny piłki nożnej. Wcześniej premier Morawiecki Mateusz Morawiecki obiecał przyszłemu prezydentowi Chorzowa, Szymonowi Michalkowi, że pomoże w budowie Stadionu Ruchu Chorzów.
Obecny minister sportu powiedział, że tych pieniędzy nie da. Mówiąc tak w dużym uproszczeniu w całej tej sprawie. Jako kibic jest pan w stanie wpłynąć na taką decyzję, żeby jednak były pieniądze na budowę tego stadionu? Patrząc na to, że większość klubów w Polsce ma właśnie budowane stadiony z pieniędzy publicznych, a jednak Ruch Chorzów jest to drużyna, jest to klub bardzo zachorowany.
Ja mogę coś jako pierwszy powiedzieć? Przepraszam. Ja jestem załamany naprawdę, że obywatele w Polsce wierzą w to, że im polityk, prezydent kraju załatwi stadion. Jak wy będziecie tak podchodzić do wyborów, to w tym kraju nigdy nie będzie normalnie i zawsze te wybory będą się kończyły na setkach obietnic, które nie będą realizowane.
Ale pan przecznie pyta, czy może liczyć na moje wsparcie? O tak. To nie jest prośba. A co pan ma teraz powiedzieć, że nie może liczyć? Przecież pan musi powiedzieć, że tak, będzie pan wspierał.
Ja odpowiem. Myślę, że pytanie jest zadane we właściwej konstrukcji, panie redaktorze. Czy bym wspierał? Właśnie te wszystkie stadiony są budowane z pieniędzy publicznych.
Nawet ukochana Pogoń Szczecin, u pana Nitrasa też była odfinansowana z pieniędzy publicznych. By the way, bo ja oczywiście nie wierzę w to, że cokolwiek da się zrobić. Bardziej mi zależy na tym pytaniu, jak pan zamierza współpracować z obecnym rządem, który jeszcze jest, no jeszcze parę lat bez wypalenia rządu.
Czy to będzie taki stan jak Andrzeja Dudy z Donaldem Tuskiem? Przekomarzanie się, boksowanie się, które jednak próbuje pan znaleźć jakąś tą liczbę współpracy. Dziękujemy bardzo. Skoro pan redaktor Stanowski strolował pana pytanie, to ja pozdrowię tylko pana prezydenta Chorzowa.
Macie bardzo dobrego gospodarza. Ja też go lubię. Znałem Szymona.
Spotkałem się z panem prezydentem i rzeczywiście wiem, że kibice też wspierają pana prezydenta, więc mieszkańcy Chorzowa czekają na nowy stadion. No nie mogę zrobić, tak jak powiedział pan redaktor, czyli obiecać. Zbudować skron mający równocześnie formę stadionu.
Widzę, nowe pomysły się pojawiają. Laboratorium pomysłów tutaj u pana redaktora jest. Ale pozdrawiam i kibiców ruchu Chorzów i pana i pana prezydenta.
Natomiast co do wojny polsko-polskiej ja swoje zadanie traktuję w ten sposób, żeby najpierw rząd Donalda Tuska zagonić do ciężkiej pracy dla Polaków, aby zajęli się tym, co najważniejsze, dobrobytem, finansami publicznymi za sprawą i Rady Gabinetowej i mojej aktywności powiedzieć, że są rzeczy, które musimy zrobić. Czyli takie jak 0% VAT-u na żywność, czy realizacja części ze stu konkretów Donalda Tuska, o których zapomnieliśmy. Mówiliśmy tutaj w programie o kwocie wolnej od podatku.
Są rzeczy, w których oczywiście państwo polskie będzie musiało funkcjonować i będzie, w ogóle będzie musiało funkcjonować i będzie wymagało współpracy prezydenta i premiera. Ja tutaj wszystkie decyzje będę podejmował z myślą o Polkach i Polakach, aby nie zaprzepaścić kolejnych miesięcy na zwijanie Polski. A więc dla mnie, moim celem jest mobilizowanie rządu do ciężkiej pracy, a nie podnoszenie konfliktów wokół rzeczy, które wymagają współpracy.
Natomiast będą też rzeczy, to jest sprawa oczywista, na które nigdy nie jestem w stanie się zgodzić. Te sprawy wynikają z mojego programu. Ja też chciałbym, żeby wojna polsko-polska się skończyła i jestem przekonany, że to jest możliwe po tym, jak zostanę prezydentem państwa polskiego, bo widzę w części środowisk politycznych, znów odnoszę się do swojego doświadczenia, widzę w części środowisk politycznych w polskim parlamencie, a rząd, jak wiemy, jest koalicyjny.
Takie środowiska, które są gotowe do współpracy dla wielkich projektów, dla Polski i dla dobra Polaków. Ostatnie dwa telefony? Ostatnie dwa telefony. Kto jest z nami? Halo? Jesteśmy.
Halo, dzień dobry. Dobry wieczór. Ja mam pytanie do pana doktora Nawrockiego, związane właśnie z kwestią rządzenia, albo w zasadzie współrządzenia z koalicją obywatelską i tymi możliwościami właśnie wprowadzenia tych pomysłów, realizacji tych strategicznych planów takich jak CPK chociażby.
Jak pan doktor sobie wyobraża właśnie spełnianie obietnic związanych z czuwaniem nad realizacją tych strategicznych programów typu CPK, typu Polskie Elektrownie Atomowe, w momencie, w którym rząd nie będzie po prostu współpracował w tym zakresie. Czy tutaj jest już jakiś plan na to? I ewentualnie jakie narzędzia są przewidziane, żeby po prostu tego typu projekty zrealizować z sukcesem? No bo wiemy, że po drugiej stronie osoby nie są zainteresowane sprawnym realizowaniem tych tematów. I drugie pytanie związane z rozliczeniem pewnych marnotrawstw, bo teraz też się ukazał szeroki raport dotyczący zyskowności Orlenu, a mianowicie gdzieś chyba około 20 miliardów mniejszych zysków niż za poprzednich rządów.
I czy tutaj prezydent ma jakieś możliwości, żeby gdzieś tutaj próbować dochodzić prawdy? Jak to się stało? Dziękuję bardzo. No właściwie dwa pytania odnoszą się do jednego. Jak wiemy, po dzisiejszym raporcie Orlen nie przynosi już takich zysków.
Kilkunastokrotnie mniejsze zyski niż zarządów Zjednoczonej Prawicy. To jest konsekwencja działania rządu Donalda Tuska, bo pan zahaczył także o Centralny Port Komunikacyjny, o te opóźnienia w budowie Polskiego Atomu. Tu możemy jeszcze dodać przecież zwijanie pracy nad SMR-ami, choćby z Rolls-Royce'em czy Hitachi i z innymi firmami.
Więc tak, Polska dzisiaj się zwija i ta pana diagnoza jest w moim uznaniu prawidłowa. Ja chcę po to właśnie zostać prezydentem, aby Polska weszła na właściwe tory. Ja rozumiem, że pan pyta o rodzaj wykonalności i mocy.
Pod projektem za CPK podpisało się 200 tysięcy obywateli, więc ta moc będzie za tym tradycyjnym modelem CPK, nie w Y, tylko ze wszystkimi szprychami, takim projektem, który jest Polsce potrzebny. Więc ta moc będzie płynęła i ze stanowiska i funkcji prezydenta państwa polskiego no i z mocy obywateli, którzy dadzą przyszłemu prezydentowi świeży, silny mandat. Takim narzędziem za sprawą, którego można żądać od rządu realizacji tego, czego chcą Polacy jest choćby Rada Gabinetowa, z której zamierzam korzystać.
Ale też musimy założyć scenariusz, w którym mimo świeżego mandatu przyszłego prezydenta rząd nie będzie chciał współpracować. Dzisiaj nie chce współpracować z panem prezydentem Andrzejem Dudą. Jeśli rząd Donalda Tuska nie uda się zagonić do pracy, zachęcić do pracy dla Polaków i dla naszego rozwoju, no to nie zawaham się użyć także tych mechanizmów i narzędzi, które będą prowadzić do stworzenia takiej konstrukcji rządowej, która nie da nam zabrać naszych marzeń, aspiracji i naszego rozwoju.
To ja dopytam o współpracę z rządem. Co w kwestii nominacji ambasadorskich się wydarzy, jeśli pan zostanie prezydentem? No nie wyobrażam sobie, że konstytucyjne czy ustawowe prerogatywy prezydenta państwa polskiego w ogóle nie są uznawane przez polski rząd. To jest w ogóle, o tym nie powiedzieliśmy, to jest w ogóle wstyd dla państwa polskiego.
Ja byłem w pewnym momencie u swoich znajomych akademików, konserwatystów w Stanach Zjednoczonych. Oni mi pytają, czemu nie ma polskiego ambasadora w Waszyngtonie. W ponad 70 miejscach nie było polskich ambasadorów, a w ambasadzie w Waszyngtonie siedział kierownik placówki nie posługującej się językiem angielskim.
To wynikało z faktu, o którym tutaj kilkukrotnie rozmawialiśmy, że rząd polski nie szanuje prerogatyw prezydenta państwa polskiego. Tę sprawę trzeba jak najszybciej naprawić. Momentami dochodziło, jak czytałem w opinii publicznej, do jakiegoś rodzaju kompromisów.
Jestem oczywiście otwarty na propozycję rządu, jak zostanę prezydentem państwa polskiego. Nie jestem, będę otwarty, jak zostanę prezydentem państwa polskiego, ale jednak prerogatywy prezydenta muszą być szanowane przez polski rząd. Ja też bym się nie zgodził na wysłanie takiego człowieka do najważniejszego naszego partnera zagranicznego.
To jednak musi być rodzaj pewnego dialogu, kompromisu. To jednak musi być rodzaj dialogu. Jeśli jest prezydent państwa polskiego, który podpisuje nominacje ambasadorskie, to wyobrażam sobie to w ten sposób, że minister spraw zagranicznych czy premier rządu przychodzi z pewnymi propozycjami, rozmawiają o konkretnych osobach.
Prezydent na to się zgadza, na to się nie zgadza, na to się zgadza, na to się nie zgadza i dochodzą do kompromisu dla dobra państwa polskiego. Sytuacja, w której nas postawił rząd Donalda Tuska jest wstydem dla Polski na arenie międzynarodowej. Ostatni telefon dzisiaj, poprosimy.
Halo? Dobry wieczór, dzień dobry. Dobry wieczór. Łukasz Gliźmierza z Podhala.
Serdecznie Podhale pozdrawia pana doktora. Pozdrawiam panie Łukaszu. Piękne Podhale.
Panie Krzysztofie, chcę zaznaczyć, że ja pana doktora trochę kojarzę. Co prawda nie jest pan rozpoznawany tak jak kurtyka świętej pamięci, ale ja pana doktora kojarzę. I teraz wracając do pytań.
Panie doktorze, takie pytanie jest czysto hipotetyczne. Co w przypadku, załóżmy, że pan Sowomir Męcen wygrywa, znaczy dostaje się do drugiej tury wyborczej. Czy jest pan gotów poprzeć go publicznie? Czyż to hipotetycznie? Na sam koniec pan redaktor, pan Łukasz z Podhala zadaje tego typu pytanie.
Sytuacja będzie zupełnie odwrotna. Będę liczył na poparcie Sławomira Męcena w drugiej turze. I to już nie teoria, nie praktyka.
I teraz powinienem powiedzieć, panie Łukaszu, jestem jedynym kandydatem, który jest w stanie pokonać Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze na specjalne życzenie redaktora Stanowskiego. Jeszcze mamy dwa brakujące takie nagrania. Więc liczę na poparcie Sławomira Męcena w drugiej turze i wspólnie uda nam się pokonać przy wsparciu Sławomira Męcena, mi uda się pokonać Rafała Trzaskowskiego, obronić Polskę i to wprowadzić ją, wprowadzić Polskę na właściwe tory.
Jeszcze mamy takie szybkie, malutkie pytanko. Czy rozważa pan sytuację, że może wydarzyć się sytuacja, co to wydarzyło się w Rumunii? Wszystko dzisiaj, panie Łukaszu, może się w Polsce wydarzyć, ale apeluję też za sprawą kanału Zero, żeby Polacy nie wpadali w rodzaj emocji, nerwowości. Nie jest to dzisiaj w naszym interesie.
Wierzę, że uda się wygrać wybory 18 maja. Całą swoją energię poświęćmy na to, aby został prezydentem państwa polskiego. W Polsce się może dzisiaj wydarzyć rzeczywiście wszystko, bo widzimy tą nerwowość obozu rządowego i także samego Rafała Trzaskowskiego, ale nie wpadajmy w te emocje.
Ciężko pracujmy na to, aby wygrać wybory 18 maja. I tak będzie najlepiej dla Polski. Dziękuję bardzo.
Powodzenia. Do usłyszenia. No to mówiliśmy do końca chyba.
Chyba, że jeszcze chce pan wygłosić jakieś przemówienie. Niekoniecznie to, które jest już takie memiczne. A, to.
To nie moje. Ja tylko to zrobiłem dla pana redaktora. Ale jeśli pan chce mieć ostatnie słowo w tym programie, bo takie prawo moi goście mają i z niego korzystają, no to proszę.
Bardzo dziękuję przede wszystkim panu redaktorowi, ale także naszym widzom. Państwo wytrzymaliście z nami kilka godzin. Dziękuję za to zaproszenie.
Dziękuję, że jesteście panowie i że Kanał Zero funkcjonuje, gdzie mogę prezentować swoje poglądy, rozmawiać o przeszłości, o przeszłości Polski i o tym, co dzisiaj nas spotyka. Liczę, że 18 maja państwo odacie na mnie swój głos. Jestem jedynym kandydatem, który jest w stanie pokonać Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze wyborów.
A tak na poważnie, to ta konstrukcja i ten start pana Krzysztofa Stanowskiego, którego regularnie oglądacie w wyborach prezydenckich. Bardzo mi się podoba, ale walczymy, tak jak wspominałem już w czasie tego spotkania o różne sprawy. Pan redaktor o inną z innej pozycji, a o to, aby naprawdę zostać prezydentem państwa polskiego i także o to, aby takie kanały jak Kanał Zero i pan redaktor Stanowski mogły spokojnie funkcjonować w Polsce, bez cenzury w Polsce, rozwijającej się w Polsce dobrobytu i w Polsce normalnej i bezpiecznej.
Więc ta batalia, ta walka, moje zwycięstwo w wyborach prezydenckich jest też dla was. Bardzo dziękuję. Jako że nie dostał pan, jako jeden z nielicznych w tych wywiadach żółwika ode mnie, to na koniec możemy się pożegnać.
A czemu nie dostałem na początku? Nie wiem, zapomniałem. Zapomniałem po prostu. Ale jak teraz sobie przypomniałem, że Grzegorz brał mnie o pięć żółwików, a Magdalena białe trzy, to uznałem, że chociaż jeden.
To jeszcze raz, dwa, trzy, cztery, pięć. Trzy wystarczy. Do zobaczenia.
To da się powstrzymać przy mandacie społecznym, przy wsparciu dla polskiego węgla, które ja wyrażam regularnie. Oczywiście ja uznaję, że polski węgiel powinien podlegać elektrownie także działaniom polskiego sektora akademickiego, naukowego. Mamy świetnych specjalistów, aby budować jego niższą emisyjność.
Ale w ogóle te wszystkie gadki o miksie energetycznym, który ma być wypełniony przez odnawialne źródła energii, gdzie my mamy zasobów węgla na kolejne dekady, obrona polskiego węgla do momentu dojścia do energii atomowej, odrzucenie zielonych podatków, czyli te cechy, które zdradzam jako kandydat na Urząd Prezydenta, daje gwarancję tego, że będziemy mieli mniejsze rachunki za prąd. Tu nie ma alternatywy. A to, co pan redaktor mówił o panu prezydencie, zdaje sobie sprawę z tego, że w tym okresie nie uda się tego zrobić.
No i ma też przykre doświadczenie współpracy z rządem Donalda Tuska. – A da się to zrobić bez wyjścia z Unii Europejskiej? – Tak, to trzeba zrobić bez wyjścia z Unii Europejskiej. – Bo my chcemy wszystko zablokować.
– Nie wszystko. – Pakt Migracyjny, Zielony Ład, no to są ważne projekty Unii Europejskiej. – Są głupie projekty Unii Europejskiej.
– Możemy się licytować, mogę nawet powiedzieć, że są arcygłupie. – Ultragłupie. – Megagłupie.
– Hipergłupie. – Tak jest, dobra, wygrał pan. Tylko czy to nie oznacza, że my w tej Unii już nie chcemy być? – Ja chcę być w Unii Europejskiej.
Tylko do tej, za którą i głosowałem w referendum i do której wchodziliśmy. Chcę, żeby Polska była głosem rozsądku w Unii Europejskiej. Unia Europejska popełniła zbyt wiele błędów.
Powtarzam o tym. Pakt z Putinem, który podpisał, nie podpisał, ale który realizował Donald Tusk, Angela Merkel, tak, ruski gaz, ruska ropa, miliony, które płyną do Federacji Rosyjskiej i ośmielają Putina do tego, żeby zaatakować Ukrainę. Tak, pakt migracyjny to też błąd Unii Europejskiej na wpuszczanie do państw Unii Europejskiej nielegalnych migrantów, którzy rozwalają bezpieczeństwo całej zachodniej Europy i teraz chcą nam ich wepchnąć do nas.
Pakt klimatyczny, kolejna głupa ta Unii Europejskiej. Zbyt wiele błędów popełniła ta struktura, żeby pozwolić sobie na to, żeby prezydentem państwa polskiego był Rafał Trzaskowski, a więc hiperentuzjasta Unii Europejskiej, gotowy na to, abyśmy my byli naprawdę w ciągu dwóch czy trzech dekad. Rafał Trzaskowski chce wypowiadać również głupie pakty i mówi o tym głośno.
On mówi każdego dnia zupełnie coś innego. To jest 50 twarzy Rafała Trzaskowskiego, to jest projekt, z którym może się nie wyrobić, bo jest za mało dni do końca kampanii. Rafał Trzaskowski, ja nie wiem, jak on będzie się czuł 19 maja, gdy spojrzy w lustro.
To jest jednak człowiek, który musi sam łapać się w tym, co mówi. To są sprzeczne komunikaty każdego dnia. Nie traktowałbym tego na poważnie, ale zostawmy go, życzymy zdrowia, bo chyba jest w jakichś turbulencjach, więc niech spokojnie spędzi.
Nie, to wygląda zdrowo. Jak zachowywał się niezdrowo po tych debatach z nami? Mam wątpliwości. Stresowany był, ale czy niezdrowo? Wbawianie komuś choroby to nieładne.
Niezdrowe rzeczy mówił. Wyglądał na dotkniętego, dlatego niech święta Wielką Noc nie będą dla pana, panie Rafale czasem wytchnienia i rodzinnego spokoju. Nieważne, zostawmy.
Unia Europejska rzeczywiście powinna słuchać rozsądnego głosu Polski, a ja chcę być w Unii Europejskiej, w której korzystamy ze wspólnego rynku. Czyli pan jako chce przejąć władzę w Unii Europejskiej? Nie, takich planów nie mam, ale po moim spotkaniu choćby z Giorgio... Jak pan wywróci wszystkie te pakty i powie teraz będzie po naszemu, no to tak jakby... Król Europy jest jeden i był jeden, to mamy go teraz, jest premierem rządu polskiego i do tego wszystkiego, co się dzisiaj dzieje w Unii Europejskiej współdoprowadzał. Po moim ostatnim spotkaniu z Giorgio Meloni widzę, że w wielu państwach europejskich, oczywiście tam są różnice odnoszące się choćby do paktu migracyjnego, ale wielu przywódców dzisiejszej Unii Europejskiej myśli tak samo i dlatego dzisiaj głos taki przytomny Polski daje możliwość na zbudowania takiej konstelacji, która obudzi Unię Europejską.
A czy my korzystamy z Unii i czy powinniśmy być? Tak, powinniśmy być w Unii Europejskiej. W Unii Europejskiej, która jest wspólnotą rynkową. Wielu polskich przedsiębiorców korzysta jednak ze wspólnego rynku.
Korzystamy ze strefy Schengen, chociaż dzisiaj na zachodniej granicy w sposób utrudniony. Dla Polaków, oczywiście nie dla Niemców, ponadto absolutnie nie zgodziłby się obecny premier. I w takiej Unii chcę być.
Nie chcę być w Unii, która agresywnie zmienia tożsamość i istotę mojego państwa. W Unii, która mówi u was nie ma praworządności, damy wam KPO, jak coś tam u siebie zmienicie. To nie jest Unia, do której ja wchodziłem.
A dlaczego chce pan utrudnić życie Polakom mieszkającym poza Polską, ale w Unii Europejskiej? Proszę sprecyzować. Dlaczego chce pan im wydłużyć kolejki do lekarza na przykład? Jak ktoś mieszka we Francji, w Niemczech, w Hiszpanii, dlaczego miałby dłużej czekać w kolejkach do lekarza? Nie mam takiego planu. To już... Nie? Nie.
No bo powiedział pan, że Polacy mają mieć pierwszeństwo w kolejkach do lekarzy przed cudzoziemcami. Więc wyobrażam sobie, że to samo miałby się zadać w innych krajach, że obywatele innych krajów też mieliby mieć pierwszeństwo w kolejkach do lekarzy. Polska mniejszość narodowa, choćby Polonia, w Niemczech nie może liczyć na te same prawa, na które mniejszość niemiecka liczy w Polsce.
Więc nasza Polonia, z którą jestem w regularnym kontakcie w niektórych państwach, jest doświadczana takimi administracyjnymi czy legislacyjnymi problemami. No chyba Polacy w Niemczech nie stoją na końcu kolejki do lekarza, dlatego że przychodzi Niemiec i się wpycha przed. Ale Polacy w Niemczech budują niemiecką gospodarkę, płacą podatki.
A Hiszpan w Polsce nie buduje? Niemiec w Polsce nie buduje? Mieszkają od wielu lat czy w Niemczech, czy w Stanach Zjednoczonych. Często mają obywatelstwo tych państw, więc po pierwsze dokładają się do tego wspólnego sukcesu i korzystają z... Chodźmy o... O projekt Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy. O obiecanki, które fajnie brzmią, ale gdy pomyślimy o ich konsekwencjach w szerszej skali, to nagle się okazuje, że to nie jest takie oczywiste.
Że jakbyśmy mieli powiedzieć wszystkim Polakom w Anglii, chociaż wiadomo, że Anglia nie jest w Unii. Słuchajcie, będziecie dłużej czekać w kolejce do lekarza. Bo po pierwsze Anglia, po pierwsze Anglicy, bo to jest mój program Karola Nawrockiego.
Po pierwsze obywatel danego kraju, dopiero potem cudzoziemcy w nim pracujący. To nagle by się okazało, że ludzie by pomyśleli, kurczę, to chyba jakiś dziwny ten postulat. Tylko większość tych krajów, które wymienia Pan redaktor, od lat szczególnie Imperium Brytyjskie, realizuje swoją politykę i swoją agendę państwową.
My rzeczywiście dzisiaj jesteśmy pod jakąś emocją. Przyjęliśmy milion Ukraińców. Przyjęliśmy ich, sam znam przecież Ukraińców, którzy mieszkają w państwie polskim z otwartymi rękoma na to, aby funkcjonowali w państwie polskim.
Ale ten socjal idzie zbyt daleko. Ja nie zgadzam się na to, aby Polacy byli na końcu kolejki do lekarzy, czy były takie samorządy, w których preferencje przyjmowania do szkół miały ukraińskie dzieci. Ja nie rozumiem tego.
Oczywiście to nie dotyka tych przypadków drastycznych czy przyjęć na SOR-ze. Na SOR-ze nikt nie sprawdza nikomu paszportu, bo tam część komentatorów od razu uderzyła w ten temat. To jest oczywiście głupota.
Na SOR-ze nie sprawdza się ludziom paszportu. Ale jeśli chodzi o takie poczucie, że polskie rodziny, Polacy, którzy od lat budują nasz system zdrowia, czy nasz system edukacyjny, którzy na to płacą, zaczynają być traktowani gorzej niż goście, których i tak przyjęliśmy, to ja uznaję to za niesprawiedliwe i nie uznaję tego za czy szowinizm, czy brak otwartości dla tych, którzy przyjeżdżają spoza granic kraju. Ale liczę na obudzenie pewnej emocji.
Tak, mamy prawo czuć się w naszym państwie gospodarzami. To jeśli nie na SOR-ze, to znowu z konwencji Browna, tam też krzyczeli coś. Polak gospodarzem w polskim, ale coś tam było.
W Polsce Polak gospodarzem, tak krzyczeli jakoś. Wbija mi się to do głowy. Ale to jeśli nie w kolejce na SOR-ze to pierwszeństwo ma być, to w jakiej kolejce? U onkologa? Gdzie zmieniamy kolejkę, że Ukraińca na tył przerzucamy? Nie Ukraińca na tył, ale jeśli mówimy o polskich przedszkolach, mówimy o polskich szkołach, oczywiście jeśli one pomieszczą wszystkich, to jest to rzecz naturalna.
Zapraszamy wszystkich, ale jeśli mamy sytuację, w której Polak jest przerzucany na koniec kolejki, bo emocja jest proukraińska, to to jest rzecz, na którą ja się po prostu... A nie jest to populizm? Nie jest to populizm. To jest kwestia przekazania konkretnej informacji, która znajdzie swoje odbicie także w moich działaniach, w której ci, którzy budują system państwa polskiego od dekad, mówimy tutaj o rodzinach, mają prawa do korzystania z tego systemu, czy systemu zdrowia, czy systemu edukacyjnego. Jak myślę o dopłatach do ukraińskich emeryturów w Polsce, no to uznaję dla tych, którzy nie przepracowali w Polsce co najmniej 20 lat, czyli pracowali na gospodarkę państwa ukraińskiego, a my z naszego socjalu jesteśmy gotowi do zwyżek emerytur dla takich osób, to ja uznaję, że to jest po prostu za daleko, że ta nasza życzliwość idzie zbyt daleko, bo mamy do rozwiązania swoje sprawy.
Polscy emeryci, którzy 40 czy 50 lat pracowali na siłę tego państwa, na naszą gospodarkę, no nie mogą być traktowani gorzej niż ci, którzy przyjeżdżają tutaj na emeryturę, no nie jest to rzecz, która wydaje mi się logiczna i godnościowa dla państwa. Kto w ogóle powinien przyjeżdżać do Polski? Tylko ci, którzy przyjeżdżają tutaj legalnie, to jest oczywiście pierwsza okoliczność. Ale to, kto przyjeżdża legalnie, to zależy od nas, kogo my chcemy legalnie wpuścić.
Otwieramy wszystkich, otwieramy się na wszystkich, którzy chcą budować potencjał państwa polskiego, którzy szanują naszą kulturę, którzy wiedzą, dokąd przyjeżdżają, zapraszamy ich do swojego domu. Do swojego domu też jesteśmy gotowi zaprosić każdego, kto szanuje warunki, jakie są w naszym domu, kto nie niszczy naszego dobrobytu, kto nie niszczy bliskich nam wartości, kto zachowuje się w sposób cywilizowany. Mamy wielu super studentów choćby ze Skandynawii, którzy kształcą się na polskich uczelniach, my też korzystamy z ich doświadczenia.
Ja mam wielu kolegów, którzy są spoza granic państwa polskiego, wspaniałe rodziny czy znajomi, ale to są jednak ludzie, którzy przyjeżdżają do nas. Mam takiego fajnego kolegę, pozdrawiam, nazywa się Olgierd Hazbijewicz, przewodniczący gminy muzeum w Polsce, jest polskim Tatarem, mieszka w Gdańsku, chodziłem z nim do podstawówki. To jest człowiek, który jest wyznawcą islamu, ale to jest człowiek, który jest częścią polskiej kultury, szanuje ją, funkcjonuje tu, zarabia.
Otwieramy się na wszystkich, którzy są w stanie szanować, że żyjemy w Polsce. Tylko to, kto szanuje, że żyje w Polsce, to się okaże po paru latach, jak już przyleci albo uszanuje, albo nie uszanuje. Ale kogo na pewno nie chcemy wpuszczać? Ma pan taką czarną listę? Słowo użyte przypadkowo.
To nie chodzi oczywiście o przynależność narodową, ale to chodzi o tych, którzy forsują naszą granicę. Nie chcemy wpuszczać tych, których nie zapraszamy. Patrzę na Polskę jako na nasz wspólny dom.
To łatwiej powiedzieć widzom, którzy nas oglądają. Jesteśmy w stanie i dać posiłek, i dać siedem uczynków miłosierdzia, i dać wodę, i wspomóc tych, którzy do nas pukają i proszą o pomoc. Ale w łeb dać też możemy dać.
Jeśli ktoś forsuje próg naszego domu, to w łeb dać też możemy dać. No tak, to jest siła państwa. No nie wyobrażam sobie scen w Warszawie, czy scen w moim rodzinnym Gdańsku, czy w Polsce, które widzę na zachodzie.
Ja w ogóle nie rozumiem tej sytuacji, że przyjeżdżają jakieś hordy ludzi, którzy niszczą nasze bezpieczeństwo, gwałcą nasze kobiety, latają z nożem po placach zabaw. Tak, tutaj musi pokazać się siła państwa polskiego. Mamy prawo dbać o nasz wspólny dom, Polskę.
Być może jeszcze do tego wrócę, chociaż nie obiecuję. Natomiast teraz chciałem zapytać o temat, który jest takim gorącym kartoflem w kampanii. I co chwilę się okazuje, że ten gorący kartofel jest jeszcze bardziej gorący im dłużej ta kampania trwa i zmienia się tylko to, kto aktualnie jest poparzony.
Na początku wydawało się, że poparzył się tym kartoflem Sławomir Mecen, gdy powiedział, że jest bezwzględnym zakazem aborcji i nawet w najbardziej radykalnych sytuacjach nie zgodziłby się on, jako człowiek, na aborcję. Natomiast aktualnie słyszymy o tym, co się wydarzyło w Oleśnicy, słyszymy o aborcji dziecka w dziewiątym miesiącu ciąży. Chyba wskoczył już na kanał Zero komentarz Roberta Mazurka do tej sytuacji, więc jak zakończymy wywiad, polecam go obejrzeć.
Tak, już dostałem nawet informację na uchu, że ten komentarz jest do obejrzenia. Gdzie jest Pan w tych dwóch skrajnościach? Z jednej strony mamy szokującą aborcję w dziewiątym miesiącu ciąży, z drugiej strony szokujący przykład dziecka poczętego z gwałtu. Gdzie jest Karol Nawrocki? Oczywiście śmierć dziecka w dziewiątym miesiącu ciąży jest zabójstwem.
Tego typu rzecz szokuje nas wszystkich. To jest dziecko gotowe do tego, aby stać się częścią naszego społeczeństwa. To wobec tego naprawdę nie można przejść obojętnie.
Dziecko jednak chore. Tak. Kłamliwość kości nie znaczy, że to dziecko umrze.
Dzisiaj jedna z osób, która mnie obserwuje na Instagramie, napisała mi o historii dziecka dokładnie z tą samą chorobą, które przeżyło 18 lat i cieszyło się jakimś uznaniem w środowisku, w którym funkcjonowało na co dzień. Więc to nie jest tak, że to dziecko umarło po tygodniu, tylko miałoby szansę na dość długie życie. Tu się zgodzimy.
Ta historia jest absolutnie szokująca i lekkość, z jaką ta pani doktor opowiada o swoich zabiegach. Przepraszam za porównanie, ale nie, nie powiem tego. Powiem tylko tyle, że lekkość, z jaką opowiada pani ta doktor o tym, czym się zajmuje na co dzień, jest porażająca i szokująca.
Tak. Dzieci chore są częścią naszego społeczeństwa i państwo polskie jest od tego, aby dzieciom chorym i cały aparat państwa pomagać w życiu, w chorobie, w pewnych dysfunkcjach, w niesprawnościach. Więc to dla mnie też jest szokiem, że doszło do tego typu sytuacji.
Do tego oczywiście nigdy nie powinno dojść. Społeczeństwo jest stworzone, zlepione z ludzi zdrowych. My mamy możliwość bycia ludźmi zdrowymi, ale także z ludzi chorych, który musimy nieść pomoc.
To powinna być podstawowa zasada. Jeśli ktoś jest chory, ma dysfunkcję, to jeśli my jesteśmy gotowi go zamordować, to niestety zbliżamy się do czasów, o których chcemy zapomnieć. Dzisiaj tak powiem pani Kataryna, to jest pseudonim artystyczny na Twitterze, napisała tweeta, który porusza i z którym trudno się poniekąd nie zgodzić.
Na czym polega różnica pomiędzy zabiciem dziecka tuż przed porodem, w dziewiątym miesiącu ciąży, bo okazuje się ono chore, od zabicia dziecka tydzień po porodzie, bo okazało się ono chore. To bardzo celny komentarz. Jeśli zgadzamy się na aborcję tuż przed porodem, dlaczego nie zgadzamy się na aborcję tuż po porodzie? Gdy już mamy pewność, że dziecko jest chore i dokładnie wiemy, co mu dolega.
Wie pan redaktor, do czego się zbliżamy tego typu sytuacjami, szczególnie po zacytowaniu tego tego tweeta do akcji T4, to znaczy zbliżamy się w tego typu emocji do tego, co wdrażała III Rzesza Niemiecka. Jeśli gotowi jesteśmy po prostu eliminować ze społeczeństwa tych, którzy są chorzy. Nigdy bym się na coś takiego nie zgodził.
Powtórzę jeszcze raz. Ludzie chorzy są częścią naszego społeczeństwa i to nie daje nikomu prawa do tego, aby ich mordować. Tylko powinniśmy skupiać się na tym, jak im pomóc, jak zabezpieczyć socjalnie tych, którzy potrzebują naszej pomocy.
Po tym mierzy się poziom cywilizacyjny każdego państwa. Jak my jako społeczeństwo, jak my jako naród, jesteśmy także pomagać tym, którzy potrzebują naszej pomocy. To jest w ogóle dyskusja o powadze państwa polskiego.
Panu redaktorowi się powodzi, mi się trochę gorzej finansowo niż panu redaktorowi. Pewnie, nie wiem, bo nie znam pana redaktora oświadczenia majątkowego, ale są tacy, którym się nie powodzi, więc o nich też trzeba zadbać. Są tacy, którzy są chorzy i ich z całą pewnością nie można zabijać.
Ale wiem, czego dotyczy pytanie. Kogo można? Teraz doprecyzujmy. Kogo można zabijać? To znaczy jaki jest pański pogląd na aborcję? Ja oczywiście jestem katolikiem, jestem chrześcijaninem, regularnie powtarzam, że jestem zażyciem.
Zrobię taki wstęp, skoro mamy dużo czasu. Dojdziemy potem do kwestii politycznych, konkretnych. Więc ten system wartości, które ja w sobie noszę jest zbudowany o społeczną naukę kościoła katolickiego.
Mówiąc w sensie fundamentalnym, jestem zażyciem od początku do naturalnej śmierci. Mam też swoje doświadczenie życiowe. Mam też swoje doświadczenie życiowe.
Wychowuję pewnie nas ogląda mój syn Daniel, który na pewno pozdrawia Pana redaktora, bo bardzo Pana... To ja pozdrawiam Daniela w takim razie. Mój syn Daniel nie jest moim biologicznym synem. Moja wspaniała żona w bardzo młodym wieku urodziła Daniela.
Miała zaledwie 17 lat, jak zaszła w ciąży. To była bardzo dramatyczna dla niej sytuacja. Różni ludzie podpowiadali, różne sugestie wokół tego wszystkiego, ale wygrało życie, wygrała dzielność i ja dzięki temu mam wspaniałego syna, którego wychowuję od drugiego roku życia.
Więc z jednej strony kwestia wartości, które noszę w sobie i to, że mam doświadczenie osobiste sprawia, że mam konkretną emocję do tych spraw. Dzisiaj właściwie nawet w koalicji rządzącej, która bierze często aborcje w sprawach, gdy sobie nie radzi z rządzeniem na swoje hasła, to w takich momentach, w których chcą zdobyć władzę środowiska radykalnie lewicowe albo w którym sobie nie radzą, wyciągają tę kwestię aborcji, nawet oni dzisiaj nie są w stanie się dogadać, o co właściwie chodzi i co chcą zmieniać, bo w Polsce funkcjonuje konkretny plan, konkretny stan legislacyjny. Bo tego nikt nie chce dotykać, to jest tylko ostrze, które można wymierzyć w kogoś i wskazać, że o, ten jest strasznym człowiekiem, na to się nie godzi, na tamto się godzi.
Takich postaw nie akceptujemy w XXI wieku i tylko o to chodzi, żeby kogoś naznaczyć. No właśnie. W pewien sposób go wskazać jako okrutnika na przykład.
Być może nikt tego nie chce rozwiązać, ale nie wszyscy biorą to na sztandary w swojej kampanii wyborczej czy w swojej walce o politykę. Akurat środowisko, o którym mówimy, które obecnie rządzi, w rządzie wprawdzie koalicyjnym, bierze to często na sztandary, a co zasadnicze, dlatego przed jakimi wyzwaniami ja stanę w tej kwestii, nawet nie potrafią nic zaproponować. To jest ważna kwestia dla rozstrzygania tego.
Dzisiejszy stan prawny jest wynikiem jednak wynika i z polskiej Konstytucji i z dwóch decyzji Trybunału Konstytucyjnego. Rafał Trzaskowski kiedyś się rozpędził i powiedział, żeby coś podpisał, co podważył Trybunał Konstytucyjny. Tego oczywiście nie można zrobić.
Ten konkretny stan prawny dzisiaj istnieje i do momentu, aż nie, powstanie jakaś nowa propozycja tego, co można nazwać nowym kompromisem. Właściwie nie ma tego tematu, ale ja swoją emocję w tym wyrażam. Jestem za życiem, jestem za liberalizacją prawa do aborcji, a znam istniejący stan prawny w państwie Polski.
Ale pańska emocja bierze się także z tego, że pańska żona miała wybór. Mogła zdecydować, chcę albo nie chcę. Inaczej, bez względu na stan prawny, realia pozwalały jej podjąć decyzję.
Czy pana zdaniem kobieta powinna mieć prawo podjąć decyzję? I do którego momentu? Rozmawiamy chyba o konkretnej sytuacji, o sytuacji gwałtu, jak rozumiem, panie... Nie, bo to już jest jakiś ekstremum, nie będziemy tworzyć przykładów, które nie zaistniały w poprzednim roku w Polsce. Ja mówię o sytuacji, gdy dziewczyna w drugim miesiącu ciąży myśli sobie, nie jestem gotowa na to, co mnie czeka, ani finansowo, ani emocjonalnie. Partner mnie porzucił, nie dam sobie sama rady, rodzice mi nie pomogą, nie mam warunków mieszkaniowych, cokolwiek.
I myśli sobie, to nie jestem w stanie zapewnić temu dziecku jakiegokolwiek godnego życia, a sama sobie to życie zmarnuje. Co wówczas? Wówczas wciąż jestem za życiem i za tym, aby państwo polskie pomagało takiej kobiecie podjąć rozsądną decyzję, bo być może dokonując takiej decyzji pozbawia się największego szczęścia, jakie może spotkać ją w życiu. Czyli jednak ją kierujemy w stronę tego, żeby decyzję podjąć nie mogła.
Szczególnie w takich radykalnych przypadkach, wracam do tego gwałtu, przede wszystkim kobieta jest ofiarą, mężczyzna jest sprawcą, sprawca gwałtu powinien zostać za to surowo osądzony. Kobieta powinna mieć możliwość podjąć swoją decyzję, a państwo nie powinno zostawiać jej w tej decyzji samej i wspierać wszystkimi możliwymi sposobami, aby podjęła decyzję, która będzie dobra dla niej i dla życia, które będzie rodzić się, które będzie w jej łonie. Ale tak, w takiej dramatycznej sytuacji państwo nie może kobiety zostawić i decyzja nawet w takim dramacie jest po stronie kobiety, a mężczyzna powinien wylądować w więzieniu, bo jest sprawcą.
W swoim programie bardzo twardo napisał pan nie dla podatku katastralnego. W zasadzie przeciwko żadnemu podatkowi tak twardo pan nie wystąpił, bo napisał pan, że do konstytucji pan wpisze zakaz, żeby takiego podatku nie było. Skąd akurat takie emocje wobec podatku katastralnego, a nie jakiegokolwiek innego? Bo widzę, co się dzieje na świecie i widzę te rejty, tak to się nazywa, i te trasty, które dążą do wykupywania własności, ale też słucham Polaków.
Jednak dla Polaków, którzy całe życie pracują na swoje mieszkanie, obciążenie w ciągu jednego roku na poziomie pięciu czy dziesięciu tysięcy złotych podatkiem katastralnym, jest katastrofą finansową. Ale przecież to nie na pierwsze mieszkanie. Z tego sobie może, jeśli katastrat pójdzie w pierwsze mieszkanie, to dla nich to jest... A jak pójdzie w czwarte? To jest rzecz, która rzeczywiście wymaga pewnej dyskusji i konsensusu.
Ja w tej kwestii zareagowałem w sposób jednoznaczny i trzymam się tego planu, po głosach Polaków zaniepokojonych podatkiem katastralnym i po rozmowie ze specjalistami z tej branży, w której ten cały cykl... Naprawdę jeździ Pan po tych miastach, miasteczkach, po wsiach i Panu mówią – Panie Karolu, tylko nie podatek katastralny, bo mam osiem mieszkań i będę musiał 5% od każdego płacić. Nie. Tacy Polacy, którzy mają osiem mieszkań, często nie przychodzą na moje spotkania.
Mam jedno mieszkanie, mam mieszkanie i straszą mnie podatkiem katastralnym. Czy to nie jest straszenie Polaków, że podatek katastralny dotknie posiadaczy jednego mieszkania? Nie słyszałem, żeby ktoś realnie chciał z takim planem występować. Oczywiście, że jest zagrożenie, że podatek katastralny może... Gdy wygra Rafał Trzaskowski przy tej dziurze budżetowej, którą zrobił obecny rząd, myśli Pan redaktor, że gdzie będą poszukiwane środki finansowe? Przecież ten rząd z nieczulicy społecznej pokazuje już, jak funkcjonuje.
To znaczy tak, nie dbamy o finanse publiczne, bo zajmujemy się przeciwnikami politycznymi. Płacimy tysiące złotych. Kto płaci za kontrolę Najwyższej Izby Kontroli w Instytucie Pamięci Narodowej, tylko dlatego, że prezes jest kandydatem na urząd prezydenta? Kto dzisiaj płaci prokuratorom i policji, którzy przesłuchują były pracownice Muzeum II Wojny Światowej w sprawie nieaktualnego katalogu, nieaktualnego w ogóle, takiego, który się nie liczył i nie był aktualny, zginął w Muzeum II Wojny Światowej? Czyli tak, trwa drenaż, wracamy do tych 45 miliardów luki podatkowej, trwa brak umiejętności rządu polskiego zarządzania finansami publicznymi i plan na to, jak tą dziurę finansową załatać i jak załatać.
No najprawdopodobniej albo podnieść wiek emerytalny, albo nałożyć jakieś kolejne obciążenia na rolników, albo wprowadzić katastrat. Tego dotyczy ten fragment naszej dyskusji, o który trworzą się Polacy. Polacy są w stanie myśleć właśnie w takim ciągu przyczynowo-skutkowym.
A może trzeba by powiedzieć im, słuchajcie, nie bójcie się, bo ten rząd nie jest aż tak szalony, żeby na każdego w Polsce opodatkować, kto ma mieszkanie jedno. To na pewno tak nie jest. Mamy swoje różne wojny i wojenki, nie zgadzamy się w bardzo wielu kwestiach, ale tu spokojnie, tu oberwał tylko najbogatsi, a wy nie.
Stanowski z YouTube'a oberwie. Niech płaci, niech płaci i oni będą wiwatować. Niech płaci.
Chodzi mi o to, że być może nie wszystko powinno być elementem sporu. Być może niektóre pomysły mogą połączyć. Mogą i mam takie pomysły.
Już słyszałem o spłocie wolnej i odpodarczej. Nie, nie tylko. To nie tylko pomysł, ale to realne działanie.
Specjaliści z Instytutu Pamięci Narodowej i mój zastępca, profesor Karol Polejowski, są w grupie dyskusji, negocjacji polsko-ukraińskich w sprawie ekshumacji na Wołyniu. Spór polityczny w ogóle nie wpływa na to i to jak krytycznie oceniam rząd Donalda Tuska, że instytucja dedykowana do takich działań w kontekście międzynarodowym współpracuje dziś z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Tak, wychodzimy ponad.
Są rzeczy, które są ważniejsze, ale akurat podatek katastralny, a jeśli jeszcze w ogóle pan redaktor mówi o zaufaniu, żebym ja teraz uspokajał Polaków, no nie mam zaufania, no bo to jest rząd, który podwyższał wiek emerytalny, to jest to samo środowisko. Rząd, który chciał zamknąć 120 oddziałów ginekologiczno-położniczych w szpitalach powiatowych, to ja bym nie mógł was, kochani widzowie, drodzy Polacy, tutaj uspokajać, że oni sobie Rafał Trzaskowski wejdzie do Pałacu Prezydenckiego i wszystko będzie dobrze, tam dziura budżetowa, żadnego budżetu, no gdzie zaczną szukać? Tu, no tu. Tu gdzieś zaczną szukać.
No u mnie to od razu. Będą po całym świecie mnie szukać. U mnie nie ma co wziąć, a u pana redaktora.
Wezmę wszystko. Dobrze, no ale to niech pan mi powie w takim razie, dlaczego pan, a nie Mencen? No z wielu z całą pewnością wielu powodów. Te kwestie, o których rozmawiamy, czyli pewna wrażliwość społeczna.
Chodzi mi o to, czemu akurat zostawiamy pan ze słowami... Bo jest trzeci w rankingach, a pan jest drugi. No to z kim mam zostawiać? A rozumiem, bo dzisiaj trzy sondaże wyszły. On był trzeci i w każdym pan był drugi.
Nie jestem pierwszy? Jeszcze nie? Może po tym programie. Niech pan się nie przejmuje, ja też jestem nisko w sondażach, nie tak nisko jak pan. A u pana w tym stanu sondażowni? Stanbos? Pierwsza Magdalena Biejat.
Drugi? Drugi ja. Gratulacje. Dziękuję.
A to jest naprawdę wiarygodna sondażownia. No słyszałem. Bo tam Szymon Chłownia ma minusowe poparcie.
Słyszałem o tym. A ja jak stoję u pana? Nie pamiętam. A ogląda pan czasami Dziennik Narodowy? Mieliśmy jeden odcinek, że kandydata chcą wymienić i Andrzej Gołota miałby być zamiast pana.
Nie wiem, czy pan widział ten akurat odcinek. Nie, nie, tego nie widziałem. Świetny bokser, też stawałem na niego.
No to był ten właśnie memiczny moment pana kampanii, gdy biegał pan, robił pompki i walił w worek bokserski. No to trochę mnie doświadczaliście, widziałem, ale nie obraziłem się. Dobrą robotę robicie.
No dobrze. Dlaczego pana nie mecę? To po pierwsze wyraźne różnice między nami są właśnie w tej emocji społecznej są też rzeczy, które nas łączą i z tego się cieszę, dlatego liczę na poparcie Sławomira Męcena w drugiej turze. Natomiast są rzeczy, które nas dzielą z całą pewnością.
Ja nigdy nie zgodziłbym się na prywatyzację Polskiej Służby Zdrowia. Moja droga zawodowa nie pozwala też na to, ale też głos wielu młodych osób, Polaków, szczególnie z mniejszych miejscowości czy z mniej zamożnych rodzin nie pozwoliłby mi też nigdy na to, aby wspierać prywatyzację uczelni wyższych. Ale tu bądźmy sprawiedliwi, Sławomir Męcen powiedział, że nie ma szans na prywatyzację w tym sensie, żeby studia były płatne, tylko ja go docisnąłem, czy w jego idealnym świecie byłyby płatne i wtedy odpowiedział, że w idealnym tak, ale w idealnym nie istniejemy.
Więc tak jak nie żyjemy, więc tak jak pan broni się przed manipulacją mediów, to też nie manipulujmy w drugą stronę. Dobrze, tylko mówię o pewnej, to zgadzam się, okej, nie manipulujemy, tylko mówię o pewnej emocji społecznej w naszych programach. Ona jest zupełnie inaczej rozłożona, to znaczy ja będę strażnikiem tych wszystkich socjalnych zdobyczy Prawa i Sprawiedliwości, o czym już mówiłem.
Jesteśmy też zupełnie innymi ludźmi ze Sławomirem Męcenem. On miał rodzaj takiego zawodowego, politycznego i też publicznego pole position. Temu też trochę poświęciliśmy czasu, więc to wpływa, myślę, na naszą wrażliwość polityczną.
W tych kontekstach jesteśmy inni. Myślę, że też dlatego, że ja w istocie nie jestem częścią życia politycznego. Nie jestem ani posłem, ani działaczem partyjnym.
To daje też takie poczucie Polaków, że będą mieli naprawdę bezpartyjnego polityki. A pan już zawsze będzie politykiem? To znaczy, jak pan nie wygra wyborów prezydenckich, jeśli pan nie wygra, to pan zostanie w polityce? Nie wiem, nie myślałem o tym jeszcze tak szczerze. Może zostanę dziennikarzem w Kanale Zero? Nie wiem.
Na pewno lepiej płacimy niż zarabiają politycy, to 100%. Nawet lepiej niż prezydent zarabia, gdyby pan dobre wyświetlenia kręcił. Tylko nie wiem, czy pan by wykręcał na tyle.
No jasne, ale ja planuję zostać prezydentem. Tu nie schodzę z tej drogi. Może pan współpracować z nami jako prezydent.
Możemy panu dać cotygodniowy program nawet. A pan prezydent też był chyba u was, prawda? Dwa razy już, tak. No to ładnie działacie, tak.
Więc myślę, że są różnice między nami, ale są też i to cieszy mnie szczególnie, są też rzeczy, do których odnosimy się w ogóle z całym środowiskiem Konfederacji. Podobnie. Konfederacja, jeszcze raz to powtórzę, poparła mnie w mojej drodze do prezesury w Instytucie Pamięci Narodowej.
Dziękuję jeszcze raz. Mi były zawsze bliskie środowiska patriotyczne. Część z nich była z Konfederacji.
Gdy przywracałem pamięć o żołnierzach wyklętych, zawsze na tych uroczystościach byli przedstawiciele właśnie środowisk narodowych. Także myślę, że to, co nas łączy daje wielką nadzieję, że zostanę prezydentem państwa polskiego. A to, co nas dzieli, no mogą już ocenić wyborcy, co jest na korzyść, co jest nie na korzyść.
Ja tą różnicę postrzegam właśnie w taki sposób. Mamy też inne doświadczenie. Jak wiadomo, Sławomir Męcen jest doradcą podatkowym, więc w tej kwestii, w tej branży się realizuje.
Ja całe życie właściwie jestem urzędnikiem, całe życie zawodowe, więc tą swoją misję, służbę prowadziłem w instytucjach państwa polskiego, w sektorze polityki pamięci, międzynarodowej polityki pamięci. To też jest różnica pewnych emocji. Nie mówię na czyją korzyść.
Każdy według preferencji wybierze jakiego wolałby prezydenta. Powiedział pan, że jest osobą spoza polityki, spoza tej dużej polityki. Teraz pan w tą dużą politykę wszedł.
Co pana zaskoczyło w tej właśnie dużej polityce, gdy zaczął być jej pan częścią? Nic. Nic w ogóle? Nie. Bo ja powiem, co mnie zaskoczyło podczas debat.
Ja zacząłem wszystkich tam już od drugiej czy tam trzeciej debaty, zależy jak to liczyć w ogóle, traktować jak znajomych z pracy. Niemalże. To znaczy, tam panuje naprawdę dość miła atmosfera, poza tą drugą debatą w Końskich, gdzie siekiera wisiała w powietrzu.
Rafał Trzaskowski był tak... Ale nie nad panem redaktorem. No nie, ja obok stałem, więc wyczuwałem te... A, ta druga debata w Końskich. A, okej, druga, nie pierwsza.
Nie pierwsza. Pierwsza była całkiem sympatyczna, nawet jak wszedł marszałek Hołownia, to jakiś ten ping-pong był taki z sympatią. Mimo wszystko.
Druga debata w Końskich. No tam ta siekiera w powietrzu wisiała i no czuć było, czuć było trochę negatywnych emocji. Ale ta w Republice, no to już w ogóle... Starzy znajomi, tak? Starzy znajomi, zwykły program.
Mógłby być programem kulinarnym równie dobrze, moglibyśmy wspólnie gotować. Zaskoczyło mnie, że przy tych różnych wizjach Polski, przy tym, że wszyscy walczą o zwycięstwo, ten jeden swój cel, to mimo wszystko nie ma takiej zajadłości. Ona raz jest, pewnie raz jej nie ma.
No Rafał Trzaskowski rzeczywiście sprawił, no bo w tym samym gronie debatowaliśmy niemal. No w różnych konstrukcjach, ale w tym samym gronie. I podczas debaty w Republice tej pierwszej, i podczas tej trzeciej debaty w Republice, w Republice w Polsce i trwamy w tej trzeciej, w samej Republice w podobnym gronie, a ta sikiera wisiała na tej drugiej.
No tam też był szerszy kontekst jednak. Telewizja rządowa, łamiąca właściwie prawo, zachowująca się jak Komitet Wyborczy Rafała Trzaskowskiego. No i nerwowy Rafał Trzaskowski.
Ja się nie dziwię mu, że on jest nerwowy, no bo wie pan redaktor, jest gość, który musi codziennie mówić coś innego, dopasowywać się do sondaży. On też jest w takiej sytuacji, w której każdego dnia musi okłamywać Polaków. My mamy jednak ten komfort, że pan redaktor startuje z nieco innej pozycji, takiego stańczyka tego całego wyścigu.
I bardzo to cenię. Mi się to podoba. Ma pan ten luz, bo nie walczy pan o, jak sam mówi, o prezydenturę.
Chyba, że zmienię zdanie 17 maja i powiem wygiwałem was, głosujcie na mnie. No tak. Ja traktuję tą sprawę bardzo poważnie, żeby też umożliwić widzom kanału Zero i panu redaktorowi życie normalnej, bezpiecznej Polsce, dobrobytu i Polsce rozwijającej się, żebyście w spokoju mogli funkcjonować.
Ale też mogę mówić prawdę. Ktoś, kto jednak codziennie musi dobierać to, co powie do tego, co jest akurat na agendzie sondażowo publicznej i co może przynieść zwycięstwo, jest zestresowany. Stąd ta sikiera wisząca pewnie na drugiej debacie w Końskich.
Ja nie jestem zaskoczony tym, co dzieje się w polityce, no bo ja jednak dużo dużo kontekstów takich nazwijmy to okołopolitycznych miałem w czasie swojej kariery urzędniczej. Gdy byłem dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej, to byłem w takim środowisku lokalnej polityki. To nie konkretnego środowiska, no ale byłem między prezydentem Adamowiczem, gdy byłem w IPN-ie, a innymi środowiskami politycznymi.
Tu prezydent Dulkiewicz i samorządowcy z innej frakcji politycznej. Więc ja to wszystko widziałem, że po prostu radni Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej, którzy na sesji Rady Miasta walczą ze sobą, spotykają się na jednej trybunie na meczu Gdańskiej Lechii. To znaczy dla mnie to nie było zaskoczenie, bo tak niestety albo stety, co dobrze, ten świat wygląda.
Nie byłem też zaskoczony polityką, bo całe życie wiele czytałem i o życiu politycznym i o kwestiach historycznych, o polityce i w XIX wieku i w wieku XX, więc to, co już mogłem wyczytać było dla mnie rzeczą, którą znałem. Stąd pewnie brak zaskoczenia. Ten cały brud polityki też mnie nie zaskakuje.
Gdy podejmowałem decyzję, żeby zostać kandydatem na prezydenta, wiedziałem w co się też ładuje. Ma Pan już wymyślony chepenik na debatę 12 maja w TVP. Tu mieliśmy flagę LGBT.
Rozumiem, że coś jest przygotowane. Niech Pan nie mówi na głos, tylko po cichu. Rafał Trzaskowski na pewno nie ogląda, więc się nie dowie i tak element zaskoczenia będzie.
Jego ludzie też nie oglądają, bo bojkotują, więc może Pan śmiało tak po cichu. Nie, nie myślę dzisiaj o tym. Jesteśmy na świeżo po tych trzech.
A to nie było prymitywne? Nie uważam, że to było prymitywne. To było potrzebne. Mamy do czynienia z kandydatem, który to już mówiłem, kurczę, znowu za dużo czasu mu poświęcałem.
Musimy gdzieś odbić w jakieś inne tematy. Nie musimy. To ja będę zadawał pytania.
No właśnie. To jest ta formuła. Ale tu oba jesteśmy kandydatami.
Ja też mogę o coś spytać. Może Pan spytać, ale razy jednak, żebyśmy zostali przy swoich funkcjach w tym programie, to lepiej dla wszystkich się skończy. Zgoda.
Pan redaktor jest gospodarzem. Nie było to prymitywne? Nie było to prymitywne. To było potrzebne, bowiem wiemy, że prezydent Warszawy wydał dwukrotnie więcej na środowiska LGBT niż na bezpieczeństwo warszawiaków i warszawianek.
Wiemy, że jest... Jak Pan to wyliczył? Bezpieczeństwo? Na policję. W tym sensie. Tak.
Wydał więcej na fundację stowarzyszenia środowisk LGBT niż na bezpieczeństwo w samej Warszawie. To jest wyliczone. Ale jakie wydatki na policję Pan wylicza? Przecież nie pensje policjantów.
No nie. Te są zagwarantowane przez MSW. Ale generalnie inwestycje miasta Warszawy... Idą większe inwestycje w środowiska LGBT niż w kwestie bezpieczeństwa.
To jest pierwsza rzecz. Mamy do czynienia z człowiekiem, który, jak mówią jego bliscy współpracownicy, stanie na czele parady równości, a walczy z Dniem Niepodległości i z paradami niepodległości. Mamy do czynienia z człowiekiem i dlatego właśnie to mnie bezpośrednio skłoniło do tego, bo mój szef sztabu, Paweł Szefernaker, którego pozdrawiam chyba po raz drugi, chciał kupić od Gazety Wyborczej zdjęcie Rafała Trzaskowskiego i mój sztab chciał kupić zdjęcie Rafała Trzaskowskiego na czele parady równości w Warszawie.
Ono jest nie na sprzedaż. Ono jest nie na sprzedaż. I gdy to usłyszałem w jakichś tam rozmowach sztabowych, pomyślałem sobie, no, co to jest za cenzura w ogóle? Co się dzieje? Gość... I to nie chodzi o środowisko, o to konkretne środowisko, tylko gość tyle lat wspiera to środowisko, a teraz w czasie kampanii wyborczej wstydzi się tego, że jest z tym środowiskiem związany.
No i dalej to już się potoczyło. Zresztą przytomnie zachowała się pani marszałek Magdalena Biejat i powiedziała, no Rafał, skoro ty nie chcesz, to daj tę flagę. Można by od razu dać Magdalenie Biejat.
No, Magdalena Biejat tak widać się nie wstydzi tego, że jest związana z tym środowiskiem. Ja taką szczerość cenię. Ja przed chwilą mówiłem także o tych środowiskach, których ja się nie wstydzę.
Mówię też, że się nie wstydzę środowiska kibicowskiego. Pozdrawiam wszystkich kibiców piłkarskich z całej Polski. To też jest element mojego doświadczenia życiowego.
Wielokrotnie kibice pomagali mi budować pamięć narodową. Kibice nie tylko Gdańskiej Lechii, choć przede wszystkim oni, ale także kibice innych klubów. Wszystkich nie wymienię.
Co roku jeżdżę na pielgrzymkę kibiców na Jasną Górę i przez moment by mi nie przeszło do głowy, że na potrzeby kampanii nagle zacznę udawać, że nie współpracowałem ze środowiskiem kibicowskim. A tutaj mamy do czynienia z kandydatem, który chce oszukać opinię publiczną. Więc ten symbol, ten sygnał był ważny, a nie był prymitywny.
– A ja nie wiem, czy pan nie chce oszukać opinii publicznej w kwestii tych wydatków Warszawy na bezpieczeństwo. Bo tak patrzę, googluję sobie, zaraz może wygoogluję więcej, natomiast wydaje mi się... – Przyślę dane panu redaktorowi. – Ale jak pan przyśle, to już tego nikt nie obejrzy.
A jak ja sobie teraz wystukam, to jeszcze w trakcie programu być może to zweryfikujemy. – Dobra, proszę weryfikować. – Poproszę może kogoś z redakcji, kto nas ogląda.
– A to ja może też... – A pan poprosi kogoś ze sztabu. – Nie mam telefonu teraz. – Ale to sztab ogląda.
– A, no właśnie. – I tak i nie. To znaczy zajrzałem na stronę internetową Warszawy.
Jest zakładka bezpieczeństwo. Wiadomość z lutego 2025. Jest napisane bezpieczeństwo, kreska 704 miliony złotych, czyli bardzo dużo.
Ale z drugiej strony... – Tak, tylko to może być rodzaj bezpieczeństwa i możemy mówić o innych danych. I bezpieczeństwa... – I chyba chodzi o to, że... Tak próbuję się w to wczytać. 1288 strażników miejskich, czyli wypłaty dla strażników miejskich 504 kamery monitoringu, 5 ochotniczych straży pożarnych, 14400 ponad normatywy służb policji.
Natomiast dofinansowanie policji zaplanowaliśmy na kwotę 6 milionów złotych w 2025 roku. Czyli tu już z kolei jest to bardzo mała kwota. – No właśnie.
Tak, to mówiliśmy o policji, to by się zgadzało. Ja zobaczyłem wyliczenie, teraz mówię to z pamięci. 20 milionów na policję, a 40 milionów na środowiska LGBT.
To jest dane, które teraz mogę przywołać. – Ech... Ta flaga LGBT to była trochę powtórka z kampanii Andrzeja Dudy i Bronisława Komorowskiego. Wtedy Andrzej Duda przyniósł flagę Platformy Obywatelskiej Bronisławowi Komorowskiemu.
Jak rozumiem, jak się splagiatuje kogoś, ale ładnie, to to w porządku, to jak skutecznie to można. – No tak myślę chyba. Było to i skuteczne, i myślę, że ważne także, i potrzebne.
Przecież nie wciskałem Rafałowi Trzaskowskiemu flagi, z którą nie czuję się związany. Fakty twierdzą, że jest z tą flagą związany. Bardziej chyba zażenowała wszystkich jego reakcja.
No bo gdyby ktoś mi postawił flagę biało-czerwoną, flagę Polski, no to nie miałbym z tym większego problemu. Czyli jeśli ktoś by mi wręczył flagę środowiska, z którym się utożsamiał. – Czyli jakiego? – Właśnie moim środowiskiem jest Polska.
Dla mnie najbardziej odpowiednia flaga, to flaga biało-czerwona. Myślę o tym, jaką flagę. Może partii, która mnie popiera, czyli Prawa i Sprawiedliwości.
Popiera mnie NSZZ Solidarność, za co związkowcom jestem również bardzo wdzięczny. Na pewno nie oddałbym flagi, czy Prawa i Sprawiedliwości, czy Solidarności. – Kibic nie może stracić flagi.
– No tak, są takie zasady na stadionie. – Dobrze, pan jako zwierzchnik Sił Zbrojnych, jaki ma pan pogląd na temat obowiązkowej lub nieobowiązkowej służby wojskowej? – Służba wojskowa powinna opierać się o zasadę fundamentalną dobrowolności. – Tu podpowiada mi czat, zaraz wrócimy do tego, że jakby panów flagę ONR-u postawili na przykład.
– No z tym środowiskiem nie byłem nigdy bezpośrednio związany, nie byłem jego częścią, ale przedstawiciele tego środowiska brali udział w manifestacjach patriotycznych, więc to nie odnosi się do mojego realnego działania jako prezesa IPN-u i jako dyrektora Muzeum II Wojny Światowej. Nie porównywałbym tego, tu mówimy jednak o realnych środkach finansowych, jakichś milionach, o zdjęciach na czele tego marszu. Ja w marszach ONR nie uczestniczyłem, a zdarzało się, że przedstawiciele ONR czy w ogóle środowisk narodowych brali udział w manifestacjach patriotycznych, które organizowałem ja.
To są dwa zupełnie inne światy. Ja nie miałem żadnej ani legitymacji, ani relacji finansowej. – No dobrze, to wróćmy do służby wojskowej.
Obowiązkowa czy nie? Pan powiedział, że dobrowolna. Jak zrobić, żeby ta służba wojskowa była dobrowolna, ale żebyśmy jednocześnie byli bezpieczni i żeby ta nasza armia miała 300 tys. żołnierzy, bo to jest też pański plan.
– Można to zrobić. Są mechanizmy, które wykorzystywane są choćby w wojskach obrony terytorialnej, czy dzisiaj w Wojsku Polskim, które odnoszą się czy za odpłatne ćwiczenia, czy za gotowość do pełnienia służby. Jest wielu chętnych do tego, aby służyć w Wojsku Polskim.
Często te osoby zasilają szeregi wojsk obrony terytorialnej. Temu też moglibyśmy poświęcić osobny fragment naszej dzisiejszej... – Proszę poświęcać, przecież ja pana nie cenzuruję. – Nie wiem, czy pan redaktor pamięta, jak atakowano wówczas ministra Macierewicza za to... – Robiono z niego wariata za stworzenie tej formacji.
– Właśnie. Robiono wprost wariata z człowieka, który stworzył Wojsko Obrony Terytorialnej. Wówczas nasz kontrkandydat mówił, że to osoby, które nie są zdolne do pełnienia służby wojskowej i to niczemu nie pomoże.
A dzisiaj mamy 41 tysięcy polskich patriotów, którzy już brali udział wprawdzie w cywilnych akcjach pomocy, ale też się szkolą i są gotowi, więc dało się to zrobić, stworzyć mimo takiego wielkiego naporu społecznego i politycznego. Mamy dzisiaj Wojska Obrony Terytorialnej i to pokazuje, że Polacy chcą brać odpowiedzialność za Polskę i tak samo jest 300-tysięczną armią. Nie trzeba zmieniać mechanizmu dobrowolności, który powinien być fundamentem, ale skorzystać z tych technik choćby, które w Wojskach Obrony Terytorialnej funkcjonują, a więc czy też zachęt za gotowość, czy płatnych szkoleń dla żołnierzy.
To jest z całą pewnością nasz kierunek, a zresztą Ustawa o Obronie Ojczyzny daje możliwość poboru obowiązkowego w momencie konfliktu zbrojnego. Dzisiaj w nim nie jesteśmy i nie będziemy, gdy będę prezydentem państwa polskiego. Chciałbym Polski oczywiście bez wojny, ale są takie zakładki, które dają możliwość w tej ustawie, które dają możliwość poboru obowiązkowego.
Dzisiaj nie widzę takiej konieczności. Jeśli chcemy mieć wielką armię, chcemy też, jak wyczytałem, budować schron w każdej gminie. To ambitny projekt.
Schron w każdej gminie trochę będzie kosztował. Macie wyliczone ile? Nie, to jest, panie redaktorze, odniesienie do tego, że i tak na samorządy nałożone są obowiązki budowania obrony cywilnej i schronów. Ale wy dopłaty stuprocentowe obiecujecie.
Tak, samorządy nie mają na to środków finansowych. To też jest wynik i analiz, ale też dyskusji w polskich powiatach i w polskich gminach. Dzisiaj samorządy mają obowiązek dbania o bezpieczeństwo cywilne, a nie mają na to środków finansowych, żeby te schrony budować.
Nie, w początku rozumiem, tylko czy mamy to policzone? Ile ten projekt będzie kosztował? Ile kosztuje w ogóle jeden schron? Nie, tego, ten projekt, panie redaktorze, jest jasną deklaracją, że bez wsparcia państwa polskiego i budżetu centralnego, polskie samorządy nie są w stanie zadbać o bezpieczeństwo cywilne na terenie, za który odpowiadają. To jest nierealne do wykonania dla wielu samorządów. Podczas gdy bogate samorządy, a dzisiaj żyjemy w Polsce odwróconego, zrównoważonego rozwoju, bo ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego tak teraz dystrybuuje środki finansowe, że tylko miasta, w których rządzą bossowie Platformy Obywatelskiej, duże miasta dostają właściwe środki finansowe.
Jeśli zostawiamy samorządy bez wsparcia państwa polskiego na tego typu działania, no to nie możemy oczekiwać od samorządowców, że będą dbać o obronę. Tylko się zastanawiam, czy to jest racjonalny pomysł, żeby aż w każdej gminie był skron. Szymon Hołownia wprost mówi, że żadnej wojny nie będzie, bo będziemy mieli zdolność odstraszania i nigdy tutaj rosyjski żołnierz nie postawi stopy.
Szymon Hołownia mówi, że jest przeciwko euro, z tego, co usłyszałem na ostatniej debacie. Aktualnie jest przeciwko euro. Mówi, że buduje się CPK w całkiem dobrej też kondycji i konstrukcji.
Aktualnie tak mówi. No właśnie. Dobra, wróćmy do tych skronów, no bo ten pański program nie jest jakiś strasznie długi.
To nie jest 100 konkretów. No nie. To się źle kojarzy 100 konkretów.
Ich jest znacznie mniej, chyba 21, tak? Więc jeśli wśród takiej ograniczonej liczby konkretów jest ten o schronie w każdej gminie, no to musi to być niezwykle istotne. Zastanawiam się, czy to nie jest przesada. Ale nie wiem, który punkt mojego programu pan redaktor cytuje.
Gdzie to jest? Schron w każdej gminie. Tak, zaraz znajdę to. To jest wyraźne wsparcie, wyraźne zwrócenie uwagi i reflektora w tym kierunku, że samorządy nie są w stanie same zadbać bez wsparcia finansów państwa polskiego o obronę cywilną.
To chyba pan redaktor coś źle cytuje. Nowy system zarządzania kryzysowego w każdej gminie, oparty na państwowej straży pożarnej wraz ze stuprocentowymi dotacjami dla każdej gminy na budowę schronów i systemu bezpieczeństwa. No, to brzmi zupełnie inaczej.
Tak samo brzmi. Nie, to nie jest schron w każdej gminie. Tylko to jest jasna manifestacja tego, że bez wsparcia i straży pożarnej, i bez wsparcia budżetu centralnego samorządy nie są w stanie zadbać, to co powtarzam już chyba po raz trzeci, o bezpieczeństwo cywilne.
Stuprocentowa dotacja dla każdej gminy na budowę schronów i systemu bezpieczeństwa. No tak, tak. W odniesieniu, że jeśli gmina ma, jeśli gmina stoi przed obowiązkiem zbudowania schronu, to nie poradzi sobie bez dotacji państwa polskiego.
Z tym jest generalny problem. Albo nie będzie tego schronu w większości gmin, czy w tych gminach, które nie radzą sobie finansowo, szczególnie w tym momencie odwróconego, zrównoważonego rozwoju, gdzie to największe miasta pobierają największe dotacje. Ja to rozumiem.
Po prostu zacząłem się zastanawiać, czy ja umiem do tylu liczyć. Jeśli mamy ile gmin w Polsce? Ponad trzy tysiące chyba, nie? Zaraz to też wygoogluję sobie. Pan ma łatwiej, może dokładnie sprawdzić.
Jeśli w każdej zaczniemy to budować, to sobie pomyślałem, o Jezu. Co zabrzmiało panu redaktorowi, jak tysiąc szkół na tysiąclecie? Mamy dwa i pół tysiąca gmin w Polsce, więc całkiem dużo. Biorąc pod uwagę, że kibel kosztuje z publicznych pieniędzy sześćset pięćdziesiąt tysięcy, to co dopiero schron? To muszą być jakieś kosmiczne wydatki, więc się zastanawiam, czy to udźwigniemy.
To jest jasny sygnał tego, że z bezpieczeństwem cywilnym większość samorządów nie poradzi sobie bez wsparcia państwa polskiego. To jest to, co wynika z analiz i co słyszę na kolejnych spotkaniach. No dobrze.
Kwestia obronności kraju. Jak pan dzisiaj ocenia kondycję polskiej armii i na ile ona jest gotowa, żeby rzeczywiście tę funkcję odstraszania chociażby skutecznie realizować? Dzisiaj jest niestety gorzej, niż było wcześniej, bo spadła, jak wiemy dynamika przyjęć do Wojska Polskiego, ale także do Wojsk Obrony Terytorialnej. Ona wynosiła w roku 2023 30 tysięcy.
Jeśli dobrze mówię, 167 tysięcy. 197 tysięcy. 30 tysięcy w ciągu roku 2023.
Potem z tych 197, bądź 4 tysięcy o 10 tysięcy więcej, czyli to jest 3 do 1 między rokiem 2023 a 2024. I to jest realny problem. To znaczy, jako prezydent będę chciał osobiście, jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych naciskać na rząd i koordynować przyjęcia do polskiej armii, korzystając też z tych mechanizmów, o których powiedzieliśmy sobie wcześniej.
Potrzebujemy oczywiście fabryki amunicji artyleryjskiej, a więc tych szczególnie kalibrów 155 mm. Wojna na Ukrainie pokazała, że wciągle artyleria jest w użyciu. No i tak, mocnych relacji ze Stanami Zjednoczonymi, mocnych relacji w Sojuszu Północnoatlantyckim i wypełnienia kontraktów.
Pan cały czas traktuje Stany jako partnera wiarygodnego, mimo tego, co się dzieje? To znaczy, wiadomo, w świecie idealnym byśmy chcieli, żeby nas obronili, żeby dotrzymali słowa, ale jak słyszymy, że najchętniej dziabnęli by Grenlandię, Kanadę. Zostawimy im hymn, fajna piosenka, niech sobie śpiewają, ale tak generalnie to dołączamy. To pan traktuje Trumpa, jego administrację i dzisiaj całe Stany Zjednoczone jako partnera absolutnie wiarygodnego i takiego, który w pewnym momencie nie zarządza za dużo od nas? Ja traktuję swój obowiązek wobec Polski i rozwoju polskich sił zbrojnych jako najważniejszy.
Wracam do tego określenia. Sojusznicy bronią tylko tych, którzy sami potrafią się bronić. My musimy wykonać swoją pracę.
Dzisiaj tą pracę trzeba kontynuować w wypełnianiu kontraktów na sprzęt, który jest Polsce potrzebny, czyli ten sprzęt amerykański. Wyrzutnie HIMARS, czołgi K2 południowo-koreańskie, armato-haubice K9 południowo-koreańskie. My tego dzisiaj potrzebujemy.
Potrzebujemy wzrostu dynamiki w polskiej armii. Potrzebujemy polskiej fabryki amunicji, szczególnie tej kalibru 155 mm. Potrzebujemy z całą pewnością dobrych relacji ze Stanami Zjednoczonymi.
I odpowiadając na pytanie pana redaktora, tak. Wydaje mi się, że potrafię zadbać najlepiej z tego peletonu kandydatów. Może poza panem redaktorem, skoro jest pan tutaj gospodarzem.
Mam dobrą pracę. Nie będę się wyrywał. O relacje polsko-amerykańskie i o naszą siłę w Sojuszu Północnoatlantyckim.
Ja w tym w ogóle brzmieniu, czy w tym temacie bardzo cenię rolę prezydenta Andrzeja Dudy. To jest rzecz oczywista dzisiaj. Prezydent Andrzej Duda jest gwarantem naszych relacji z Ameryką.
Ale jeśli pan pyta o stuprocentowe zaufanie, no o to zaufanie w kontekście współpracy z każdym państwem jest z całą pewnością trudną. My powinniśmy ufać sobie. Rozwojowi naszych sił zbrojnych.
Budowania naszego systemu immunologicznego państwa polskiego. Ale ta emocja międzynarodowa powinna skupiać się tak. Na budowaniu relacji bilateralnych ze Stanami Zjednoczonymi i z Sojuszem Północnoatlantyckim.
Na pewno nie wierzę w zdolności obronne Unii Europejskiej jako struktury i próby budowania sił zbrojnych Unii Europejskiej. Oczywiście powinniśmy prowadzić programy technologiczne, finansowe, budżetowe z Unią Europejską. Natomiast jak słyszę, że jest możliwość tworzenia europejskiej armii i jeszcze na czele tego projektu stoi Ursula von der Leyen, która już zajechała niemiecką Bundeswehr, gdy była ministrem obrony narodowej.
No to myślę sobie, że to jest jakiś ślepy zaułek. Możemy jeszcze? Bo już rozmawiamy ponad 2,5 godziny. To szybko zleciało.
Zaraz pewnie włączymy telefony. Jutro w piłkę gram w Gdańsku, więc będę musiał jechać. Z Donaldem Tuskiem? Nie, z Donaldem Tuskiem nie, ale jest dobry ruch.
Wiadomo. Jutro jest dobry ruch z Karolem i gramy w piłkę w Gdańsku. To też w ogóle ciekawe, bo może opowiem ten fragment zanim pan redaktor zada kolejne pytanie, bo w Gdańsku trudno jest znaleźć boisko dla kandydata obywatelskiego na urząd prezydenta.
Wyobraża pan sobie, że moi współpracownicy chyba w 15 miejscach w Gdańsku nie mogli znaleźć orlika, w którym moglibyśmy po prostu pograć w piłkę i spotkać się. A dlaczego? No bo nie, bo to w ogóle polityka, agitacja polityczna. Czy to muszą na pana najbliżsko wynajmować? No nie, takich rzeczy się nie robi.
Więc mówili, że to będzie spotkanie z kandydatem na urząd prezydenta, ale wokół piłki nożnej. W pięciu miejscach już chyba mieli wszystko przygotowane, ale Gdańsk jest miastem wolności i solidarności. Jest w istocie miastem solidarności, ale to miasto wolności pod pieczą pani prezydent Aleksandry Dulkiewicz reaguje bardzo nerwowo, jak kandydat na urząd prezydenta chce pograć w piłkę nożną.
To wiele mówi o wolności. Chce zrobić spotkanie z wyborcami, a potem pograć w piłkę. Nie, chce pograć w piłkę.
Chce pograć w piłkę i spotkać się z kolegami na turnieju. Nie będzie tam agitacji politycznej. Dobrze, nawet jeśli to by była kampania wyborcza, to przypominam, że i Rafał Trzaskowski się w wielu szkołach spotykał w tych samorządach, które mu sprzyjały po pierwsze, a po drugie Aleksandra Dulkiewicz jak była kandydatką na urząd prezydenta też miała możliwość spotykania w szkołach.
No to taka wolność. Czyli trochę to samo co spotkało Słomira Mencena w Poznaniu, gdzie nie mógł zorganizować. To jest chyba ten sam format i ten sam model.
Wtedy też patrzyłem na to z głębokim niesmakiem. Kandydat na prezydenta nie może się spotkać w Poznaniu ze swoimi wyborcami tylko dlatego, że ma inne poglądy niż prezydent miasta. Nie do zaakceptowania.
Ma pan dzieci, sam pan jest osobą wykształconą. Co powinniśmy zrobić z polską edukacją, żeby Polska nabrała impetu? Przede wszystkim powinniśmy stworzyć dobrą polską szkołę. To znaczy jednoznacznie powiedzieć, że mamy prawo do tego, aby uczeń ze szkoły wychodził Polakiem.
O tym mówił i pisał już Wincenty Witos w końcówce XIX wieku. Teraz sobie przypomniałem, jak redaktor Robert Mazurek chciał wrócić do XIX wieku w kontekście reparacji. Jak zareagował? Nie, nie można o tym mówić, a pan redaktor, mamy więcej czasu, więc mogę powiedzieć.
W końcówce XIX wieku Wincenty Witos napisał, że uczeń musi wychodzić ze szkoły Polakiem, a Polski wtedy przecież nie było w końcówce XIX wieku i nic się nie zmieniło. Powiem jak Wincenty Witos. Tak, uczeń musi wychodzić ze szkoły Polakiem.
Pytanie, jak definiujemy polskość. Polskość definiujemy, Polska się definiuje od tysiąca lat, ma swoje dziedzictwo, ma swoje wartości. To znaczy, to nie wpływa na dokonywanie decyzji osobistych przez ucznia, ale Polska jest zdefiniowana.
Tysiąc lat polskiej historii jednak sprawia, że jesteśmy częścią, a właściwie wypadkową pewnego dziedzictwa i mamy prawo uczyć, nie mówię tylko o historii i pamięci, miłości do polskiego krajobrazu, czy świadomości polskiego krajobrazu, tego czym jest Polska, jakie ma interesy, jak wygląda nasza historia. Rozmiłowywać uczniów w pięknej polskiej literaturze, w języku polskim, którym się przecież posługujemy. Tak tu nic się nie zmieniło.
My chcemy i ja chcę dobrej polskiej szkoły, a nie szkoły, w której kwestionuje się tożsamość płciową dzieci. Szkole należy także znaleźć pewien balans pomiędzy obowiązkami nauczycieli i uczniów. Powinni mieć więcej elastycznego, kreatywnego czasu.
Dzisiaj wypełniają tabelki kolejne zobowiązania nauczyciele. Nie starcza tego czasu na właśnie takie kreatywne działanie, czy dyskusje z uczniami. W polskiej szkole też na te kwestie zasadnicze, kwestie tożsamościowe wpływ powinny mieć rodziny.
Chcę też takiej szkoły, w której jednak wartości, które wynosi ze swojego rodzinnego domu uczeń, są szanowane. Są szanowane w szkole, więc rodzic również powinien być w cyklu edukacyjnym każdego dziecka. Ale żeby nie mówić tylko o tożsamości, w polskiej szkole dzieci w szkole średniej, młodzież już właściwie, osiemnastolatkowie powinni nabywać umiejętności praktycznych.
Jestem zwolennikiem tego, aby już osiemnastolatkowie w szkołach średnich mogli podejmować przy współpracy z ośrodkami nauki jazdy, umiejętności prowadzenia pojazdu, bo przydadzą się im w dorosłym życiu. Ale też powinni być obywatelami świata, a nie tylko Polakami. Polakami tak, w pierwszej kolejności, ale żeby to nie zabrzmiało zaściankowo mimo wszystko.
To nie jest zaścianek. Polska zawsze była, były momenty, że była w ogóle centrum całego świata w epoce Jagiellońskiej. Polska zawsze była.
Stąd Rafał Kazimierz Trzaskowski. Kazimierz Jagiellończyk. On sam powtarza, że to był idol jego.
Krzysztof Jakub. No właśnie, po nikim. Przypadkowo.
Chyba po Jakubie Rozprówaczu. Ok, no rozpróba pan redaktor, to prawda. No tak, tak.
Odpowiadając na pytanie pana redaktora, ja Karol Tadeusz, żeby była jasna. Dlaczego Tadeusz? Karol wiem dlaczego, a Tadeusz po dziadku. Karol po wielkim Polaku, który wygrał ten... Jaki był wielki Tadeusz? A ja mam takiego członka Collegium, który jest świetnym... Kościuszko.
No tak, Tadeusz. Wspominaliśmy dzisiaj i Kościuszko, i Pulaski. Nie mogli mi podpowiedzieć na ucho, przyznam się.
No tak, bo wymienialiśmy dzisiaj tego wielkiego Polaka z końcówki. No dobrze, powiedziałem o tym za ścianką, bo niektórzy mogą pomyśleć, że tak to brzmi. Polska szkoła dla polskich uczniów, żeby oni pomyśleli w pierwszej kolejności, że są Polakami.
Dzisiaj rodzice chcą też przygotować dziecko na to, żeby ono było gotowe do tego, by poradzić sobie, gdy zamieszka we Włoszech, w Hiszpanii, w Anglii, w Stanach, w Brazylii, czy w Chinach. Po pierwsze, jedno wynika z drugiego. Wrócę jeszcze raz do tego, że Polska zawsze była częścią, a czasami była centrum świata.
I sama świadomość tego pokazuje, że my jesteśmy gotowi do tego, aby być częścią świata. Polska jest, cała Unia Europejska jest przecież postawiona na trzech fundamentach cywilizacji greckiej i rzymskiej, ale też na fundamentach chrześcijańskich, więc Polska jako część Unii Europejskiej jest siłą rzeczy, częścią wielkiego świata kultury chrześcijańskiej. Uczniowie też powinni nabywać oczywiście umiejętności posługiwania się obcymi językami, w tym przede wszystkim językiem angielskim, który jest dominujący w naszej części świata.
To też trzeba bardzo mocno wspierać. Język angielski bardzo się przydaje w wielu kontekstach życia zawodowego. Tak, Polska, dobra Polska szkoła, która jest częścią pewnej struktury międzynarodowej.
Dzisiaj w ogóle pokolenie dzieci i młodzieży to nie wynika tylko z badań statystycznych, ale jestem rocznik 83. Dla mnie w latach 90 było po wejściu Polski do Unii Europejskiej, później nieco, czy w latach 90 było trudne do wyobrażenia, że mógłbym swobodnie przekraczać granice korzystając ze strefy Schengen. Pierwszy raz do Londynu jechałem chyba 24 godziny autobusem, więc jakby to było wówczas bardziej skomplikowane, a dzisiaj młodzież jest już inna.
Dla nich światem zastanym jest to, że my jesteśmy częścią Unii Europejskiej. Możemy swobodnie przemierzać granice, a dzisiaj chcą czuć, że reprezentują konkretny naród. Wspomniał Pan o reparacjach.
Jest Pan dzisiaj w tym studiu po raz drugi w życiu, o ile się nie mylę, bo pierwszy raz był Pan w kanale ZERO właśnie przy okazji debaty o reparacjach. Pan jako prezes IPN-u był jakimś tam, przepraszam, że znowu Pan zdeprecjonuje, ale jakimś tam typkiem, który z perspektywy Niemiec wymachiwał szabelką, ale wszyscy mieli to gdzieś w ogóle. A szkoda.
Pewnie, że szkoda, ale mieli. Natomiast gdy Pan będzie prezydentem, to już nie będą mieli. Tylko czy Pan dalej będzie wymachiwał wtedy szabelką? To znaczy, czy Pan będzie równie przekonany co do tego, że Niemcy muszą nam zapłacić, gdy się okaże, że Pana głos jednak zacznie być słuchany i w grę wejdą większe interesy.
Bo to już nie będzie chodziło tylko o historię, tylko będzie chodziło również o teraźniejszość. Więc jaki będzie pogląd prezydenta Karola Nawrockiego na sprawę reparacji? Jak kato starszy będę powtarzał konsekwentnie. Nie wiem, czy Pan redaktor to pamięta.
W czasie wojen z Kartaginą on każde swoje wystąpienie... Ja nie uważam, że oczywiście nie odnoszę się do warstwy słownej o zniszczeniu kato starszego, ale on konsekwentnie powtarzał w czasie wojen z Kartaginą, każde swoje wystąpienie kończył słowami, uważam, że Kartagina powinna zostać zniszczona. Ja będę konsekwentnie powtarzał. Uważam, że Niemcy powinny wypłacić reparacje Polsce.
One się Polsce po prostu należą. Odnoszą się nie tylko do przeszłości i nie do pewnej przyzwoitości historycznej, ale odnoszą się też do konkretnych ekonomicznych, gospodarczych kwestii. To jest 6 bilionów 200 miliardów złotych.
A więc 150 lat. 150 lat. To chyba można wyliczyć programu 500+.
Nie umiem teraz tego przyłożyć na program 800+. I te rzeczy, reparacje należą się Polsce, a to jest sprawa zasadnicza. Ona jest ważna także dla Niemiec, bo w końcu można ten etap zamknąć.
My nigdy nie zapomnimy. To nie znaczy pieniądze za amnezję, ale te sprawy należy zamknąć i konsekwentne powtarzanie tego, mając świadomość, że Niemcy są naszym dużym partnerem gospodarczym, ekonomicznym. Oczywiście ja będę te relacje utrzymywał.
Ale tak jak mówiłem o Ukrainie, że będę stawiał sprawy polskie na agendzie polsko-ukraińskiej, tak i będę jasno stawiał sprawy polskich potrzeb i polskich oczekiwań w stosunku do państwa niemieckiego. – Ale jak twardo. Bo można mieć takie zdanie i przypominać ojej, w jakąś rocznicę, wybuchu drugiej wojny światowej.
A powinniście nam zapłacić, a tydzień później zadzwonić, powiedzieć słuchajcie, musimy tam zrobić dila takiego i takiego. – Ja się chcę dać poznać panu redaktorowi, a pan redaktor nie chce mnie poznać. Twardo.
– No przecież zadaj pytanie, żeby słuchać, żeby poznać. – Twardo. Będę mówił o tym, mając na względzie nasze relacje ekonomiczne, będę mówił to nie tylko Niemcom, ale będę to też mówił na arenie międzynarodowej, że jest między nami jeszcze pewna niezałatwiona rzecz i Polacy czekają na to, jak wybrnąć z sytuacji reparacji, które Niemcy powinny zapłacić Polsce.
Potrzebne to jest i Niemcom i potrzebne to jest przede wszystkim Polsce. – Niemcy nie odczuwają tej potrzeby na co dzień. Jak ich słucham, to wydaje mi się, że pan chce im wmówić, że taką potrzebę odczuwają, a tak nie jest.
– Powinni odczuwać, jeśli chcą z nami tworzyć dobre relacje partnerskie, międzynarodowe. Chcą z nami współtworzyć Unię Europejską i Sojusz Północnoatlantycki. Powinni czuć, że są rzeczy między nami niezałatwione.
Dlatego będę to konsekwentnie powtarzał i w Berlinie, ale też w innych miejscach na świecie. Że są rzeczy, które powinniśmy między sobą załatwić. No i na pewno nie dam się tak traktować, jak Donald Tusk.
– Jak Andrzej Duda. Jak Andrzej Duda. On jest prezydentem i nie głosi tak ostro tych haseł.
– No ja głoszę ostro, bo też przychodzę z innego, z takiego sektora życia publicznego, który jest dla mnie zobowiązujący, ale jak Donald Tusk. Nie dam się traktować. Który podczas, zdaje się, pierwszego spotkania z Olafem Scholzem wysłuchał, że Scholz jest gotowy dać tam chyba 200 milionów euro.
Ja wtedy poczułem się zawiedzony. – Pomnik chyba jakiś. – Kamień dzisiaj przywieźli.
Widział pan redaktor? – Nie widziałem. Przyjechał kamień? Widziałem, że jakiś kamień przyjechał, ale nie wczytywałem się, co to za kamień. – To jest taki, że pamiętają Niemcy.
– Kamień nam oddali. – Nie, nie oddali, tylko kamień węgielny. – Czyli nawet nie oddali kamienia.
– No właśnie, no tak się dajemy traktować. My się uśmiechamy, ale to jest smutne, bo to, co wtedy powiedział Scholz, wie pan redaktor, leży na stole trzy tomy raportu reparacyjnego przygotowane przez rząd premiera Morawieckiego, bezpośrednio przez Arkadiusza Mularczyka, ale też przez 30 naukowców, w tym także z Instytutu Pamięci Narodowej. Leżą trzy tomy, czyli konkretny punkt wyjścia do dyskusji, niezależnie od tego, czy to się stanie za miesiąc, za dwa, za rok, za pięć.
Każdy polski rząd, nawet jak to byłby rząd, nie daj Boże takiego rządu dla Polski pana Czarzaszcego. Każdy polski rząd, który bierze odpowiedzialność za państwo polskie, powinien wziąć ten raport, to dzieło, na które wszyscy się składaliśmy i mówić Niemcom – słuchajcie, mamy tu konkret. A przyjeżdża kanclerz Niemiec i co mówi? Mówi tam – ja nic nie wyliczałem, ale możemy wam dać tam chyba 200 milionów euro.
– Coś powiedział, że możemy dać, że przemyślimy wsparcie dla osób, które przeżyły II wojnę światową, których żyje aktualnie sześć. – No tak, tylko właśnie musimy się tego nauczyć, że w takich momentach premier państwa polskiego mówi w imieniu narodu polskiego – my nie jesteśmy bezdomnymi z Hamburga, czy z Berlina, czy z Dortmundu, którym można powiedzieć – dostaniecie jakiś socjalizm i zapomnijcie o tej II wojnie światowej. – No dobrze, a jeszcze wynotowałem sobie dwa tematy, bo pan narzeka na media publiczne teraz, ale czy to nie jest po prostu tak, że kto sieje wiatr, ten zbiera burzę? Ten wiatr był siany przez Prawo i Sprawiedliwość, przez to jak Prawo i Sprawiedliwość zarządzało mediami publicznymi i co się z tymi mediami działo.
Dzisiaj na telewizję polską mówi się, że jest to szczujnia, na poprzednią też się mówiło, że jest to szczujnia. Po prostu niewiele się zmieniło. Chłostanie batem obecnych funkcjonariuszy telewizji publicznej, bo chyba takiego sformułowania pan użył, jest pewnie zasadne, natomiast – Na pewno zasadne.
– Okej, na pewno zasadne, natomiast brak refleksji na tym, co było wcześniej jest z kolei trochę nieuzasadniony. – Trzeba poddać refleksji to, co stało się wcześniej, tak. Ja w telewizji publicznej ceniłem to, że było dużo kwestii tożsamościowych, też odnoszących się do pracy mojej instytucji.
Były koncerty, były ciekawe seriale, które odnosiły się do tych rzeczy, które dla mnie na tamtym etapie życia były ważne. Ceniłem też to, że mogę oglądać Ligę Mistrzów ze swoim synem, ale pewne rzeczy, które wówczas się działy, rzeczywiście należy poddać szerszej refleksji. Natomiast sytuacja, która jest dzisiaj, jest wychyleniem jeszcze tego wahadła w zupełnie inną stronę.
To jest regularne kłamstwo telewizji rządowej i zupełne kreowanie rzeczywistości, której nie ma. Tak ostatnio powiedziałem jednemu z dziennikarzy, który zadawał mi pytanie na konferencji prasowej. Zawsze grzecznie im odpowiadam.
Wszystkim telewizjom odpowiadam. To prawda. Ma pan anielską cierpliwość.
Dziękuję. To prawda. Jestem cierpliwy i cenię ich pracę.
Przyjeżdża uśmiechnięty człowiek zadać jakieś głupie pytanie, czy odczytać z telefonu, bo oni czasami czytają z telefonu co im wysłali. Jest dużo ludzi zawsze na tych spotkaniach, którzy reagują w sposób emocjonalny, więc staram się wysłuchać tego pytania i zawsze na nie odpowiedzieć. Ale mimo tego zadaję też pytania do tych przedstawicieli telewizji rządowej i powiedziałem im, że tworzą obraz rzeczywistości, która nie funkcjonuje.
Wie pan, dlaczego zadałem to pytanie? Bo jestem ciekaw, czy pan jest w stanie powiedzieć dziennikarzom, którzy dzisiaj pana bardzo wspierają. Nie robiliście uczciwej telewizji i też z tego powodu dzisiaj trudno mi oczekiwać, że ja będę uczciwie traktowany przez telewizję publiczną. To jest także wasza wina.
Dzisiaj jesteście za mną, ale to wy narobiliście tego bigosu. Nie, nie powiedziałbym tak. Wówczas też był zupełnie inny balans tych telewizji.
Proszę zwrócić uwagę, panie redaktorze, że dzięki pana kanałowi możemy sobie swobodnie w długiej formule porozmawiać i mówić wszystko, na co mamy ochotę, czy co przychodzi nam do głowy, czy do serca. Ale dzisiaj ten balans wygląda zupełnie inaczej. To znaczy gdyby nie telewizja Republika, a telewizja w Polsce i telewizja Trwam, która jest nieco inna, no bo jest telewizją katolicką, to właściwie ten balans, gdy patrzymy na TVN, telewizję rządową i telewizję Polsat, no to widzimy, że właściwie to pole jest ograniczone zupełnie do przekonywania, do swoich racji, do dzielenia się w ogóle sobą.
Natomiast wówczas ten balans wyglądał zupełnie inaczej. Nie zupełnie inaczej, ale nieco inaczej. To była znacząca jednak różnica, bo były te telewizje, które są teraz o zupełnie innej oglądalności, o zupełnie innej pozycji i była telewizja publiczna, no a Polsat i TVN także funkcjonowały w Polsce, więc każdy mógł sobie wybrać tą telewizję, która najbardziej odpowiadała jego wrażliwości.
Witam także o to dlatego, bo wydaje mi się, że duża część społeczeństwa, Pan to troszeczkę wyczuwa, bo tak jak wcześniej powiedziałem, Pan chętnie bierze odpisów, to co dobre, ale to co złe to na bok. Duża część społeczeństwa odczuwa chęć zerwania z popisem. Z dwiema partiami, które rządzą od dwudziestu lat.
Dlaczego mielibyśmy z popisem nie zrywać, tylko zagłosować na Pana? Bo de facto to wybór Pana oznacza, że nie zrywamy z popisem, tylko jeszcze przedłużamy to przez kolejne pięć lat. A ustaliliśmy w czasie tego programu, że ja jestem kandydatem i bezpartyjnym. To Pan to ustalił, a ja pozostanę przy swoich ustaleniach.
Ale to chyba nie powie Pan redaktor, że jestem kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. Jestem kandydatem popieranym. Mogę to powiedzieć jak Pan chce.
Jestem kandydatem popieranym przez Prawo i Sprawiedliwość i jeszcze raz powiem tą formułę, że jestem Prawo i Sprawiedliwości wdzięczny za to poparcie. Największa partia w polskim parlamencie mnie popiera. To jest wynik jednak i zaufania do mnie i mam wielką wdzięczność do działaczy i do wyborców Prawa i Sprawiedliwości, że się angażują w moją kampanię.
Ale zdiagnozowaliśmy też te rzeczy w czasie naszego programu, które ja chciałbym prowadzić inaczej i które oceniam krytycznie. No powiedzmy sobie to szczerze. Więc patrząc na to dzisiaj w ten sposób, że Platforma Obywatelska i jej jednowładztwo jest zagrożeniem dla państwa polskiego.
To też diagnozowaliśmy. Zwijanie Polski, sytuacja ekonomiczna, sytuacja gospodarcza. Polska jako gospodarstwo pomocnicze innych krajów w brak takich ambicji, aspiracji odbijające się w wielu sektorach życia społecznego.
No i prezydent, który jednak będzie miał komponent bezpartyjności, niezależności i obywatelskości, ale mogący liczyć na największą partię w polskim parlamencie jest gwarancją tego, że to całe zło Donalda Tuska uda się zatrzymać. Nie jest kontynuacją tego, o czym pan redaktor mówi. Jest zupełnie nowym otwarciem.
Jest człowiek, który ma jedno zobowiązanie wobec obywateli państwa polskiego. A może teraz pan spojrzeć w swoją kamerę i powiedzieć głosujcie na mnie, ponieważ w drugiej turze mam największe szanse, aby pokonać Rafała Trzaskowskiego. Musiałby pan redaktor innego gościa zaprosić.
Ja sobie tak dobrze z tym nie poradzę, żeby tyle razy to opowiedzieć. Ale jak on tak powie, a pan tak nie powie, to jemu uwierzą, a panu nie. No ale chyba Polacy wiedzą, że realną siłą jest bezpartyjny, obywatelski prezydent z poparciem największej partii w polskim parlamencie.
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że jestem w stanie pokonać Rafała Trzaskowskiego. Jestem na to gotowy, jestem zdeterminowany, żeby pokonać Rafała Trzaskowskiego. Specjalnie dla pana redaktora.
Głosujcie, drodzy państwo, na mnie, bo tylko ja jestem w stanie pokonać w drugiej turze Rafała Trzaskowskiego. I jeszcze cztery razy tak trzeba. Dobrze, włączamy w tym momencie telefony.
Numer pojawia się na ekranie 22 10 32 000. O batonikach proteinowych to już mówiłem, ale chciałem też wam powiedzieć, że jeśli chcecie zacząć inwestować, ale nie wiecie jak, to z pomocą przychodzi Partner Kanału Zero, czyli Platforma Inwestycyjna XTB, która zapewnia bezpłatny pakiet edukacyjny dla inwestorów na każdym etapie zaawansowania. Znajdziecie w nim setki godzin na granic z ekspertami z kraju i zagranicy, a zdobytą wiedzę możesz od razu przetestować na darmowym, całkowicie wolnym od ryzyka koncie treningowym.
Link do pakietu oczywiście znajdziecie w opisie. Komu pan kibicuje z zagranicznych klubów? Najbardziej Chelsea. Jestem solidarny ze swoim synem, który jest Tifosiem Chelsea.
Tifosi to nowy Włoszek. On jest supporterem. Bardziej Barca czy Real? Niestety zawiodę pana redaktora.
Jestem za Królewskimi, ale Barcelona potrafi grać w piłkę. Mam z Barceloną jak z Donaldem Tuskiem. To znaczy nie czuję zupełnie sympatii, nie czuję zupełnie sympatii, ale doceniam umiejętność poruszania się tych na arenie piłkarskiej, a tego ze szkodą dla Polski na arenie politycznej.
Chciałby pan sprawić przykrość? Nie. Chciałby pan, sam pan to powiedział. Więc ja sprawię przykrość panu.
W tym momencie Real-Arsenal 1-2. W pierwszym meczu 0-3. Na Santiago Bernabeu? Tak.
Łomot u siebie. Czas doliczony. Arsenal wygrał z Realem.
Tak. No trudno, jakoś tu przeżyję. Synku, trzymaj się.
Antek. Przerzućcie się chłopaki na Barcę. Będzie życie przyjemniejsze.
Odbieramy pierwszy telefon. Halo. Witam serdecznie.
Paweł z Warszawy. Poprosimy troszeczkę głośniej. Chwileczkę.
Poprosimy głośniej w studiu. Nie mówię do pana, tylko poprosimy, żeby głośnik nam podgłośnić. Jasne.
Proszę teraz. To jeszcze raz powtórzę. Paweł z Warszawy.
Fajnie. Cieszę się, że się do dzwoniłem. Powiem tak.
Miałem okazję studiować we Francji przez jakiś czas dłuższy. Nie chodzi o jakiś tam krótki erasmus. Przyznam szczerze, że ten czas pomógł mi wyleczyć się z pewnych kompleksów, które my Polacy mamy.
Takiego może, nie wiem, czasami może wstydu, że no jednak my w stosunku do tej Europy to powinniśmy się czegoś wstydzić. Mam trochę przekonanie, że jakby, no nie wiem, powiedzmy 30%, może trochę więcej, może trochę mniej. Jest jakaś część w polskim społeczeństwie, która wstydzi się tego, że są Polakami, że chcą być Europejczykami.
I to jest moje pytanie. Jakby pan sobie z tym radził? Jakby pan chciał to zmienić? Może nie ze wszystkich da się zrobić Polaków, ale myślę, że pan rozumie o co mi chodzi. Tylko taka jedna prośba.
Ja akurat jestem wyborcem PiS-u. Jestem trochę krytyczny wobec rządów PiS-u. Ja wiem, że pan mówi o sobie, że jest kandydatem bezparcyjnym, ale taką mam jedną prośbę.
Myślę sobie, że nie zaszkodziłoby powiedzieć czasami takiego, no nie to, że bić się w piersi, bo ja jestem wdzięczny za to, co rząd PiS-u zrobił. Dużo naprawdę udało się popchnąć do przodu, ale naprawdę pokora, pokora i ciężka praca. Czasami nawet warto powiedzieć, przepraszam, niech wszystko nam wyszło.
To tak ode mnie zwykłego szarego obywatela. Dzięki. Dziękuję bardzo.
Dzięki panie Pawle. Nie wiem, w którym momencie pan się włączył w naszą dyskusję, ale był taki fragment tej dyskusji, w której mówiłem o tym, co się nie udało. Pan redaktor pewnie przyzna konsekwencje.
Ale to był tak krótki moment, że nasz WIS mógł wkroczyć. Aż mi pan redaktor nie chciał dać możliwości opowiedzenia o trzeciej rzeczy. Musiałem się sam dopominać.
I mi się udało. Tak, rzeczywiście. Pokora, pokora i ciężka praca.
Wyciąganie konsekwencji z ośmiu lat. Ja oczywiście nie mogę mówić w imieniu Prawa i Sprawiedliwości. Natomiast te rzeczy, które dla mnie były problemem, zdiagnozowałem, powiedziałem o tym, uznając te osiem lat za dobry czas dla Polski.
Mówię to konsekwentnie. Dzisiaj dowodem tego jest to, co dzieje się dzisiaj w Polsce. Jak trudno rządzić państwem polskim.
Ale są rzeczy, do których się już odnosiłem, więc nie będę otwierał po raz drugi tego wątku. Zgadzam się z panem, panie Pawle, że nie można rządzić przez osiem lat nie popełniając błędów. To jest rzecz zupełnie oczywista.
Jeśli chodzi o pierwszy pana temat, to ja mam to samo poczucie. Ja mam wrażenie, że ci Polacy, którzy tak jak pan, wyjeżdżają poza granice państwa polskiego albo żyją w innej kulturze, albo często podróżują, mają świadomość tego, jak my jesteśmy rozwiniętym państwem i w zakresie naszej infrastruktury i obsługi w hotelach, takiej życzliwości w polskich restauracjach, stanu naszych dróg. Ja mam takie same, jako człowiek, który był chyba na wszystkich szerokościach geograficznych, w wielu miejscach na całym świecie.
Mam takie poczucie dumy, że przyjeżdżam z państwa, które naprawdę jest z jednej strony gotowe do tego, aby zadbać o swoich obywateli, które jest w ogóle na drodze po roku 1989 stałego rozwoju. To się także potwierdza w statystykach. Dlatego tego rozwoju dzisiaj i naszej dumy nie możemy sobie dać zabrać.
To rozbudzanie oczywiście przywiązania do polskości odnosi się także do tego, o czym z panem redaktorem Stanowskim rozmawialiśmy, czyli do tego, aby mieć dobrą polską szkołę i mówić o tym, kim my jesteśmy, jacy jesteśmy, podziwiać Polskę młodym uczniom, bo bez znajomości samej Polski my być może wpadamy w taki kompleks, w który pan bardzo się z tego cieszy, nie wpadł, czując dumę i przyglądając się temu, co dzieje się na świecie. Gdy patrzymy na Polskę, która jest bezpieczna, która nie jest zalana nielegalnymi migrantami, która się rozwija, która ma wielkie aspiracyjne projekty, to możemy czuć dumę z naszej ojczyzny i taką dumę będę rozbudzał jako prezydent państwa polskiego. Z niektórych rzeczy w Polsce być dumni nie możemy.
No i rządy Prawa i Sprawiedliwości tej sytuacji w żaden sposób nie odwróciły. Mianowicie dużo, wielu rodziców płaga o wpłaty, błaga o pieniądze, bo zostali postawieni sami sobie. My dzisiaj mamy do Was ważny apel o życie.
Trwa dramatyczna walka o czas i pieniądze dla Maksia, jednego z najstarszych chłopców w Polsce chorujących na DMD, czyli dyskofię mięśniową. To śmiertelna choroba, która dzień po dzień odbiera sprawność mięśni, prowadząc do utraty możliwości chodzenia, oddychania, w końcu do zatrzymania pracy serca. Zostało bardzo mało czasu, bo Maksio musi rozpocząć terapię, zanim będzie za późno.
Ta szansa ma datę ważności. Na naszym czacie jest przypięty link do zbiórki NasiePomaga. Zachęcamy Was, abyście wpłacili, jeśli możecie.
Bez względu na to, na kogo będziecie w tych wyborach głosowali, to dobrze by było żyć w Polsce, która nie zostawia rodziców samych sobie. Myślę, że jako społeczeństwo powinniśmy takim ludziom próbować pomóc. Oni i tak mają dramatyczną sytuację i pieniądze powinny nie być ich największym zmartwieniem.
– Przyłączam się oczywiście do tego apelu, panie redaktorze. – Odbieramy kolejny telefon. Halo? – Halo? – Tak, witamy.
– Dobry wieczór. Andrzej z Krakowa. Bardzo miło mi, że się w końcu zadzwonimy do kanału Zero.
Serdeczne pozdrowienia dla pana doktora Nawrockiego i dla pana redaktora. Całe serce. Chciałem zadać takie pytanie.
Czy panie doktorze Nawrocki, czy byłby pan w stanie pominąć pana Czaskowskiego w kolejnych tam konfrontacjach i powiedzieć mu, że nie będzie pan mu zadawał pytania, ponieważ jest niewiarygodny i kompletnie jego wypowiedzi są nieistotne w tej kampanii i jest on, że jest kompletnie niewiarygodny i nie ma sensu mu zadawać pytania, bo i tak będzie kłamał. – Dziękuję bardzo, panie Andrzeju. W istocie tak jest, jak pan mówi.
Jest kompletnie niewiarygodny i tak musi swój przekaz dopasowywać do codziennego briefa, który zapewne dostaje i do sondaży, do tego, co powinien powiedzieć i dopiero wtedy mówi, więc pan ma rację. Choć ja przyjąłem nieco inną metodę obnażania tych kłamstw Rafała Czaskowskiego i zadawania mu także publicznych pytań, ale pana propozycja jest z całą pewnością do rozważenia. Pozdrawiam piękny Kraków.
Pozdrawiam pana Andrzeja. – Czyli propozycja do rozważenia, ale odrzucona. Tak to brzmiało mniej więcej, bo ta konfrontacja będzie jednak się nasilać im bliżej będzie wyborów.
– Zobaczymy, jaka będzie dynamika kampanii. Myślę, że cisza w kontekście kolejnych kłamstw Rafała Czaskowskiego w tej kampanii nie jest na dzień dzisiejszy tym, czego potrzebują Polacy, ale to jest jedna z propozycji, z którą trzeba się zmierzyć. – Mam nadzieję, że doczekamy się telefonu także od kogoś, kto bardzo nie lubi na przykład.
– Czekamy. – Usłyszymy wtedy jakąś wymianę zdań. Poprosimy kolejny telefon.
– Halo, dobry wieczór. – Dobry wieczór. – Grzegorz Lublina.
Ja się kontaktuję jako amator sportów sylwetkowych i bazując na doświadczeniu pana kandydata chciałem zapytać, czy do wytrenowania nóg bardziej polecam martwy ciąg, czy przysiad ze sztangą? – Pan Grzegorz z Lublina. Ja muszę panie Grzegorzu powiedzieć, że z tej dwójki, a w takiej konwencji zaczęliśmy, to w takiej konwencji widzę, że też lądujemy w naszej rozmowie. Polecam martwy ciąg.
Ale ja nie jestem reprezentantem sportów sylwetkowych. Jest pewnie wielu doskonałych trenerów, których opinii warto z całą pewnością słuchać, ale ja preferuję w tym zestawieniu martwy ciąg. – I poprosimy kolejny telefon od razu.
Halo. – Dobry wieczór. Adam dzwoni z Rogoźnika koło Czerwoni.
Ja mam takie pytanie do pana Karola Nawrockiego. Mam taką opinię, że Polacy mają już serdecznie dosyć wojny polsko-polskiej. Mają dosyć tego boksowania się wiecznego PIS-u, kto jest lepszy, kto jest gorszy.
Jeżeli będzie pan prezydentem, jak będzie wyglądała pana współpraca z obecnym rządem, bo tutaj zanosi się ewentualnie jeszcze na jakieś 3 lata współpracy. Jak to ma wyglądać? Czy planuje pan jakiś, może nie twardy, ale jakikolwiek reset, żeby spróbować się dogadać z obecnym rządem? I takie moje drugie pytanie, bardziej z dziedziny piłki nożnej. Wcześniej premier Morawiecki Mateusz Morawiecki obiecał przyszłemu prezydentowi Chorzowa, Szymonowi Michalkowi, że pomoże w budowie Stadionu Ruchu Chorzów.
Obecny minister sportu powiedział, że tych pieniędzy nie da. Mówiąc tak w dużym uproszczeniu w całej tej sprawie. Jako kibic jest pan w stanie wpłynąć na taką decyzję, żeby jednak były pieniądze na budowę tego stadionu? Patrząc na to, że większość klubów w Polsce ma właśnie budowane stadiony z pieniędzy publicznych, a jednak Ruch Chorzów jest to drużyna, jest to klub bardzo zachorowany.
Ja mogę coś jako pierwszy powiedzieć? Przepraszam. Ja jestem załamany naprawdę, że obywatele w Polsce wierzą w to, że im polityk, prezydent kraju załatwi stadion. Jak wy będziecie tak podchodzić do wyborów, to w tym kraju nigdy nie będzie normalnie i zawsze te wybory będą się kończyły na setkach obietnic, które nie będą realizowane.
Ale pan przecznie pyta, czy może liczyć na moje wsparcie? O tak. To nie jest prośba. A co pan ma teraz powiedzieć, że nie może liczyć? Przecież pan musi powiedzieć, że tak, będzie pan wspierał.
Ja odpowiem. Myślę, że pytanie jest zadane we właściwej konstrukcji, panie redaktorze. Czy bym wspierał? Właśnie te wszystkie stadiony są budowane z pieniędzy publicznych.
Nawet ukochana Pogoń Szczecin, u pana Nitrasa też była odfinansowana z pieniędzy publicznych. By the way, bo ja oczywiście nie wierzę w to, że cokolwiek da się zrobić. Bardziej mi zależy na tym pytaniu, jak pan zamierza współpracować z obecnym rządem, który jeszcze jest, no jeszcze parę lat bez wypalenia rządu.
Czy to będzie taki stan jak Andrzeja Dudy z Donaldem Tuskiem? Przekomarzanie się, boksowanie się, które jednak próbuje pan znaleźć jakąś tą liczbę współpracy. Dziękujemy bardzo. Skoro pan redaktor Stanowski strolował pana pytanie, to ja pozdrowię tylko pana prezydenta Chorzowa.
Macie bardzo dobrego gospodarza. Ja też go lubię. Znałem Szymona.
Spotkałem się z panem prezydentem i rzeczywiście wiem, że kibice też wspierają pana prezydenta, więc mieszkańcy Chorzowa czekają na nowy stadion. No nie mogę zrobić, tak jak powiedział pan redaktor, czyli obiecać. Zbudować skron mający równocześnie formę stadionu.
Widzę, nowe pomysły się pojawiają. Laboratorium pomysłów tutaj u pana redaktora jest. Ale pozdrawiam i kibiców ruchu Chorzów i pana i pana prezydenta.
Natomiast co do wojny polsko-polskiej ja swoje zadanie traktuję w ten sposób, żeby najpierw rząd Donalda Tuska zagonić do ciężkiej pracy dla Polaków, aby zajęli się tym, co najważniejsze, dobrobytem, finansami publicznymi za sprawą i Rady Gabinetowej i mojej aktywności powiedzieć, że są rzeczy, które musimy zrobić. Czyli takie jak 0% VAT-u na żywność, czy realizacja części ze stu konkretów Donalda Tuska, o których zapomnieliśmy. Mówiliśmy tutaj w programie o kwocie wolnej od podatku.
Są rzeczy, w których oczywiście państwo polskie będzie musiało funkcjonować i będzie, w ogóle będzie musiało funkcjonować i będzie wymagało współpracy prezydenta i premiera. Ja tutaj wszystkie decyzje będę podejmował z myślą o Polkach i Polakach, aby nie zaprzepaścić kolejnych miesięcy na zwijanie Polski. A więc dla mnie, moim celem jest mobilizowanie rządu do ciężkiej pracy, a nie podnoszenie konfliktów wokół rzeczy, które wymagają współpracy.
Natomiast będą też rzeczy, to jest sprawa oczywista, na które nigdy nie jestem w stanie się zgodzić. Te sprawy wynikają z mojego programu. Ja też chciałbym, żeby wojna polsko-polska się skończyła i jestem przekonany, że to jest możliwe po tym, jak zostanę prezydentem państwa polskiego, bo widzę w części środowisk politycznych, znów odnoszę się do swojego doświadczenia, widzę w części środowisk politycznych w polskim parlamencie, a rząd, jak wiemy, jest koalicyjny.
Takie środowiska, które są gotowe do współpracy dla wielkich projektów, dla Polski i dla dobra Polaków. Ostatnie dwa telefony? Ostatnie dwa telefony. Kto jest z nami? Halo? Jesteśmy.
Halo, dzień dobry. Dobry wieczór. Ja mam pytanie do pana doktora Nawrockiego, związane właśnie z kwestią rządzenia, albo w zasadzie współrządzenia z koalicją obywatelską i tymi możliwościami właśnie wprowadzenia tych pomysłów, realizacji tych strategicznych planów takich jak CPK chociażby.
Jak pan doktor sobie wyobraża właśnie spełnianie obietnic związanych z czuwaniem nad realizacją tych strategicznych programów typu CPK, typu Polskie Elektrownie Atomowe, w momencie, w którym rząd nie będzie po prostu współpracował w tym zakresie. Czy tutaj jest już jakiś plan na to? I ewentualnie jakie narzędzia są przewidziane, żeby po prostu tego typu projekty zrealizować z sukcesem? No bo wiemy, że po drugiej stronie osoby nie są zainteresowane sprawnym realizowaniem tych tematów. I drugie pytanie związane z rozliczeniem pewnych marnotrawstw, bo teraz też się ukazał szeroki raport dotyczący zyskowności Orlenu, a mianowicie gdzieś chyba około 20 miliardów mniejszych zysków niż za poprzednich rządów.
I czy tutaj prezydent ma jakieś możliwości, żeby gdzieś tutaj próbować dochodzić prawdy? Jak to się stało? Dziękuję bardzo. No właściwie dwa pytania odnoszą się do jednego. Jak wiemy, po dzisiejszym raporcie Orlen nie przynosi już takich zysków.
Kilkunastokrotnie mniejsze zyski niż zarządów Zjednoczonej Prawicy. To jest konsekwencja działania rządu Donalda Tuska, bo pan zahaczył także o Centralny Port Komunikacyjny, o te opóźnienia w budowie Polskiego Atomu. Tu możemy jeszcze dodać przecież zwijanie pracy nad SMR-ami, choćby z Rolls-Royce'em czy Hitachi i z innymi firmami.
Więc tak, Polska dzisiaj się zwija i ta pana diagnoza jest w moim uznaniu prawidłowa. Ja chcę po to właśnie zostać prezydentem, aby Polska weszła na właściwe tory. Ja rozumiem, że pan pyta o rodzaj wykonalności i mocy.
Pod projektem za CPK podpisało się 200 tysięcy obywateli, więc ta moc będzie za tym tradycyjnym modelem CPK, nie w Y, tylko ze wszystkimi szprychami, takim projektem, który jest Polsce potrzebny. Więc ta moc będzie płynęła i ze stanowiska i funkcji prezydenta państwa polskiego no i z mocy obywateli, którzy dadzą przyszłemu prezydentowi świeży, silny mandat. Takim narzędziem za sprawą, którego można żądać od rządu realizacji tego, czego chcą Polacy jest choćby Rada Gabinetowa, z której zamierzam korzystać.
Ale też musimy założyć scenariusz, w którym mimo świeżego mandatu przyszłego prezydenta rząd nie będzie chciał współpracować. Dzisiaj nie chce współpracować z panem prezydentem Andrzejem Dudą. Jeśli rząd Donalda Tuska nie uda się zagonić do pracy, zachęcić do pracy dla Polaków i dla naszego rozwoju, no to nie zawaham się użyć także tych mechanizmów i narzędzi, które będą prowadzić do stworzenia takiej konstrukcji rządowej, która nie da nam zabrać naszych marzeń, aspiracji i naszego rozwoju.
To ja dopytam o współpracę z rządem. Co w kwestii nominacji ambasadorskich się wydarzy, jeśli pan zostanie prezydentem? No nie wyobrażam sobie, że konstytucyjne czy ustawowe prerogatywy prezydenta państwa polskiego w ogóle nie są uznawane przez polski rząd. To jest w ogóle, o tym nie powiedzieliśmy, to jest w ogóle wstyd dla państwa polskiego.
Ja byłem w pewnym momencie u swoich znajomych akademików, konserwatystów w Stanach Zjednoczonych. Oni mi pytają, czemu nie ma polskiego ambasadora w Waszyngtonie. W ponad 70 miejscach nie było polskich ambasadorów, a w ambasadzie w Waszyngtonie siedział kierownik placówki nie posługującej się językiem angielskim.
To wynikało z faktu, o którym tutaj kilkukrotnie rozmawialiśmy, że rząd polski nie szanuje prerogatyw prezydenta państwa polskiego. Tę sprawę trzeba jak najszybciej naprawić. Momentami dochodziło, jak czytałem w opinii publicznej, do jakiegoś rodzaju kompromisów.
Jestem oczywiście otwarty na propozycję rządu, jak zostanę prezydentem państwa polskiego. Nie jestem, będę otwarty, jak zostanę prezydentem państwa polskiego, ale jednak prerogatywy prezydenta muszą być szanowane przez polski rząd. Ja też bym się nie zgodził na wysłanie takiego człowieka do najważniejszego naszego partnera zagranicznego.
To jednak musi być rodzaj pewnego dialogu, kompromisu. To jednak musi być rodzaj dialogu. Jeśli jest prezydent państwa polskiego, który podpisuje nominacje ambasadorskie, to wyobrażam sobie to w ten sposób, że minister spraw zagranicznych czy premier rządu przychodzi z pewnymi propozycjami, rozmawiają o konkretnych osobach.
Prezydent na to się zgadza, na to się nie zgadza, na to się zgadza, na to się nie zgadza i dochodzą do kompromisu dla dobra państwa polskiego. Sytuacja, w której nas postawił rząd Donalda Tuska jest wstydem dla Polski na arenie międzynarodowej. Ostatni telefon dzisiaj, poprosimy.
Halo? Dobry wieczór, dzień dobry. Dobry wieczór. Łukasz Gliźmierza z Podhala.
Serdecznie Podhale pozdrawia pana doktora. Pozdrawiam panie Łukaszu. Piękne Podhale.
Panie Krzysztofie, chcę zaznaczyć, że ja pana doktora trochę kojarzę. Co prawda nie jest pan rozpoznawany tak jak kurtyka świętej pamięci, ale ja pana doktora kojarzę. I teraz wracając do pytań.
Panie doktorze, takie pytanie jest czysto hipotetyczne. Co w przypadku, załóżmy, że pan Sowomir Męcen wygrywa, znaczy dostaje się do drugiej tury wyborczej. Czy jest pan gotów poprzeć go publicznie? Czyż to hipotetycznie? Na sam koniec pan redaktor, pan Łukasz z Podhala zadaje tego typu pytanie.
Sytuacja będzie zupełnie odwrotna. Będę liczył na poparcie Sławomira Męcena w drugiej turze. I to już nie teoria, nie praktyka.
I teraz powinienem powiedzieć, panie Łukaszu, jestem jedynym kandydatem, który jest w stanie pokonać Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze na specjalne życzenie redaktora Stanowskiego. Jeszcze mamy dwa brakujące takie nagrania. Więc liczę na poparcie Sławomira Męcena w drugiej turze i wspólnie uda nam się pokonać przy wsparciu Sławomira Męcena, mi uda się pokonać Rafała Trzaskowskiego, obronić Polskę i to wprowadzić ją, wprowadzić Polskę na właściwe tory.
Jeszcze mamy takie szybkie, malutkie pytanko. Czy rozważa pan sytuację, że może wydarzyć się sytuacja, co to wydarzyło się w Rumunii? Wszystko dzisiaj, panie Łukaszu, może się w Polsce wydarzyć, ale apeluję też za sprawą kanału Zero, żeby Polacy nie wpadali w rodzaj emocji, nerwowości. Nie jest to dzisiaj w naszym interesie.
Wierzę, że uda się wygrać wybory 18 maja. Całą swoją energię poświęćmy na to, aby został prezydentem państwa polskiego. W Polsce się może dzisiaj wydarzyć rzeczywiście wszystko, bo widzimy tą nerwowość obozu rządowego i także samego Rafała Trzaskowskiego, ale nie wpadajmy w te emocje.
Ciężko pracujmy na to, aby wygrać wybory 18 maja. I tak będzie najlepiej dla Polski. Dziękuję bardzo.
Powodzenia. Do usłyszenia. No to mówiliśmy do końca chyba.
Chyba, że jeszcze chce pan wygłosić jakieś przemówienie. Niekoniecznie to, które jest już takie memiczne. A, to.
To nie moje. Ja tylko to zrobiłem dla pana redaktora. Ale jeśli pan chce mieć ostatnie słowo w tym programie, bo takie prawo moi goście mają i z niego korzystają, no to proszę.
Bardzo dziękuję przede wszystkim panu redaktorowi, ale także naszym widzom. Państwo wytrzymaliście z nami kilka godzin. Dziękuję za to zaproszenie.
Dziękuję, że jesteście panowie i że Kanał Zero funkcjonuje, gdzie mogę prezentować swoje poglądy, rozmawiać o przeszłości, o przeszłości Polski i o tym, co dzisiaj nas spotyka. Liczę, że 18 maja państwo odacie na mnie swój głos. Jestem jedynym kandydatem, który jest w stanie pokonać Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze wyborów.
A tak na poważnie, to ta konstrukcja i ten start pana Krzysztofa Stanowskiego, którego regularnie oglądacie w wyborach prezydenckich. Bardzo mi się podoba, ale walczymy, tak jak wspominałem już w czasie tego spotkania o różne sprawy. Pan redaktor o inną z innej pozycji, a o to, aby naprawdę zostać prezydentem państwa polskiego i także o to, aby takie kanały jak Kanał Zero i pan redaktor Stanowski mogły spokojnie funkcjonować w Polsce, bez cenzury w Polsce, rozwijającej się w Polsce dobrobytu i w Polsce normalnej i bezpiecznej.
Więc ta batalia, ta walka, moje zwycięstwo w wyborach prezydenckich jest też dla was. Bardzo dziękuję. Jako że nie dostał pan, jako jeden z nielicznych w tych wywiadach żółwika ode mnie, to na koniec możemy się pożegnać.
A czemu nie dostałem na początku? Nie wiem, zapomniałem. Zapomniałem po prostu. Ale jak teraz sobie przypomniałem, że Grzegorz brał mnie o pięć żółwików, a Magdalena białe trzy, to uznałem, że chociaż jeden.
To jeszcze raz, dwa, trzy, cztery, pięć. Trzy wystarczy. Do zobaczenia.