Zgłosił pirata drogowego, teraz sam ma sprawę w sądzie. Policja karze obywatelską postawę?

Pan Filip z Warszawy wracał z patriotycznego koncertu „Tysiąclecie Korony Polskiej”, gdy zauważył samochody jadące pod prąd w rejonie Stadionu Narodowego. Zareagował jak wzorowy obywatel – zrobił zdjęcia i wysłał je na policyjny adres „Stop Agresji Drogowej”. Wydawałoby się, że sprawa zakończy się ukaraniem nieodpowiedzialnych kierowców. Nic bardziej mylnego.

Kilka dni później pan Filip otrzymał wezwanie na przesłuchanie. Policja zarzuciła mu... używanie telefonu na przejściu dla pieszych w sposób ograniczający obserwację otoczenia. Funkcjonariuszka zaproponowała mandat w wysokości 300 zł, którego mężczyzna nie przyjął – sprawa trafiła do sądu. Jak sam mówi, zdjęcia robił z zachowaniem ostrożności, nie przerywając obserwacji sytuacji na drodze.

Zamiast pochwały za obywatelską postawę, pan Filip musi teraz bronić się przed zarzutami. Złożył skargę na działania funkcjonariuszki i domaga się przeprosin. Policja tłumaczy, że działała zgodnie z obowiązkiem obiektywnego badania wszystkich okoliczności – także tych niekorzystnych dla zgłaszającego.

Sprawa budzi poważne pytania o priorytety służb i sens promowania postaw obywatelskich. Czy w Polsce bardziej opłaca się odwrócić wzrok niż reagować na łamanie prawa? Jeśli tak wygląda „nagroda” za czujność, to kto jeszcze odważy się zgłaszać wykroczenia?