Nasi przełożeni nie ułatwiają nam pracy. Ciągle jesteśmy opieprzani za swoje działania – relacjonują żołnierze z granicy polsko-białoruskiej.
– Nas jest dwóch na posterunku. Zanim Straż Graniczna przyjedzie nam pomóc, to mija godzina, a w tym czasie imigranci zdążą przejść, przynajmniej kilku. Wojskowa radiostacja, którą mamy na wyposażeniu, nie działa w miejscu tych bagien, nie mamy tam zasięgu, więc nie możemy się ze sobą kontaktować – powiedział wojskowy. – Oprócz służbowych, mamy też swoje prywatne radiostacje, ale przełożeni zakazują nam ich używania, bo nie są szyfrowane, ale bez tego ta granica by w ogóle nie działała – dodał.
Czytaj dalej ➡
Źródło: dorzeczy.pl