
Polityczne trzęsienie ziemi w Rumunii: Premier rezygnuje po zwycięstwie prawicy w wyborach prezydenckich
Szok w Rumunii! Premier ucieka po zwycięstwie narodowców – czy to koniec epoki lewicy w Europie?
W Rumunii doszło do prawdziwego politycznego wstrząsu. Premier Marcel Ciolacu ogłosił rezygnację, a jego Partia Socjaldemokratyczna (PSD) natychmiast wycofała się z koalicji rządzącej. To bezpośrednia reakcja na nieoczekiwany sukces George'a Simiona – lidera ugrupowania AUR, które reprezentuje stanowisko narodowe i sceptyczne wobec dalszej integracji z UE.
Simion zdobył aż 41% głosów, zdecydowanie wyprzedzając proeuropejskiego burmistrza Bukaresztu, Nicușora Dana (21%), oraz kandydata dotychczasowej koalicji rządzącej, Crina Antonescu (20%). Premier Ciolacu otwarcie przyznał, że koalicja, którą tworzyli socjaliści, liberałowie i Związek Węgrów, nie spełniła jednego z głównych celów – zwycięstwa w wyborach prezydenckich. Jego zdaniem, po takiej klęsce nie mają już prawa sprawować władzy.
Warto podkreślić, że wybory w Rumunii zostały powtórzone po tym, jak Sąd Konstytucyjny unieważnił wyniki poprzedniego głosowania (grudzień 2024), powołując się na zarzuty o zewnętrzną ingerencję, w tym rosyjskie wsparcie dla jednego z kandydatów – Calina Georgescu. Choć dowodów na te wpływy nie przedstawiono, Georgescu został wykluczony z powtórzonych wyborów.
George Simion, który teraz stoi na czele wyścigu o fotel prezydenta, znany jest z twardych, narodowych poglądów. Deklaruje poparcie dla NATO, ale sprzeciwia się dalszej integracji z Unią Europejską i wspieraniu Ukrainy militarnie. To wyraźny sygnał, że Rumunia może obrać zupełnie nowy, bardziej niezależny kurs na arenie międzynarodowej.
Druga tura wyborów odbędzie się 18 maja. Zmierzą się w niej Simion i Dan. Wynik tego starcia może całkowicie odmienić polityczny krajobraz Rumunii i mieć wpływ na całą Europę Środkowo-Wschodnią.
O co tak naprawdę chodzi?
- Zmiana władzy w Rumunii to efekt rozczarowania społeczeństwa dotychczasową polityką i coraz silniejszego głosu środowisk patriotycznych.
- Zwycięstwo Simiona to cios dla proeuropejskich elit i jasny sygnał, że narody regionu chcą większej suwerenności.
- Powtórzone wybory i zarzuty o rosyjskie wpływy pokazują, jak bardzo polityka w Europie jest dziś polem walki zewnętrznych interesów.
- Wynik drugiej tury może przesądzić o kierunku, w jakim pójdzie Rumunia: czy pozostanie wierna dotychczasowym sojuszom, czy wybierze drogę niezależności i obrony narodowej tożsamości.