
Koniec nadziei. Prokuratura: Nie zmienimy wyniku wyborów
Śledztwa trwają, ale wynik już ustalony? Prokuratura umywa ręce, a obywatele pytają: po co ta gra?
Prokuratura Krajowa oficjalnie przyznała, że prowadzone śledztwa w sprawie nieprawidłowości wyborczych nie wpłyną na wynik wyborów prezydenckich. Choć wszczęto już co najmniej siedem postępowań, a prokurator generalny Adam Bodnar złożył wnioski o oględziny kart w 1472 komisjach, to – jak podkreślają śledczy – działania te mają charakter wyłącznie karny, nie wyborczy.
W praktyce oznacza to, że nawet jeśli dojdzie do potwierdzenia fałszerstw, nie zostanie to uwzględnione przy ustalaniu ostatecznego wyniku. Prokuratura nie jest bowiem organem liczącym głosy. Jak zaznaczył rzecznik Prokuratury Krajowej, ich rolą jest jedynie badanie przestępstw, a nie korygowanie rezultatów głosowania.
Tymczasem Sąd Najwyższy rozpatruje 54 tysiące protestów wyborczych, z których wiele może zostać odrzuconych z powodów formalnych. To oznacza, że nawet jeśli nieprawidłowości miały charakter systemowy, nie zostaną one uwzględnione w skali ogólnokrajowej. W efekcie obywatele, którzy liczyli na rzetelne wyjaśnienie sprawy, mogą poczuć się zlekceważeni.
W demokracji nie wystarczy mówić o przejrzystości – trzeba ją pokazać w działaniu. Jeśli śledztwa nie mają wpływu na wynik, a protesty są odrzucane z przyczyn proceduralnych, to kto tak naprawdę kontroluje uczciwość wyborów? I czy państwo prawa nie staje się jedynie fasadą?