Decyzja prezydenta elekta Karola Nawrockiego, by nie podpisywać nominacji ambasadorskich dla Bogdana Klicha i Ryszarda Schnepfa, to prawdziwe trzęsienie ziemi w polskiej polityce zagranicznej! Wreszcie ktoś miał odwagę powiedzieć „dość” recyklingowi tych samych twarzy, które od lat pojawiają się na salonach dyplomatycznych, często bardziej reprezentując interesy własnych środowisk niż Polski.

Bogdan Klich – polityk kojarzony z czasami rządów PO, odpowiedzialny za szereg kontrowersyjnych decyzji jako minister obrony, a także za fatalną politykę kadrową w wojsku, która – jak twierdzą eksperci – osłabiła polską armię. Czy naprawdę ktoś taki powinien reprezentować Polskę za granicą? Dla wielu patriotów to nie do zaakceptowania.

Ryszard Schnepf – człowiek z establishmentu, który przez lata był symbolem dyplomacji sprzyjającej bardziej Berlinowi i Brukseli niż Warszawie. Jego dotychczasowe działania budziły wątpliwości co do lojalności wobec polskiej racji stanu. Czy taki ambasador ma pilnować polskich interesów, czy raczej dbać o dobre samopoczucie zagranicznych elit?

Karol Nawrocki jasno pokazuje, że nie będzie podpisywał się pod politycznym dealem i nie będzie nagradzał ludzi, którzy przez lata byli symbolem starego układu. To jest krok w stronę realnej zmiany i oczyszczenia polskiej dyplomacji z osób skompromitowanych i nieakceptowanych przez społeczeństwo. Wreszcie głos zwykłych Polaków zaczyna być słyszany!

To także sygnał dla wszystkich, którzy liczyli na ciepłe posadki dzięki koneksjom: ten czas się skończył. Polska potrzebuje ambasadorów z kręgosłupem moralnym, oddanych Ojczyźnie, a nie ludzi, którzy od lat funkcjonują w politycznym układzie zamkniętym.