
Merz wzywa do rewolucji: Niemieckie firmy powinny regularnie oddelegowywać pracowników do Bundeswehry.
Merz żąda powrotu armii do firm – pracownicy mają ćwiczyć z wojskiem, czy tego chcą, czy nie
Podczas przemówienia na Dniu Przemysłu, kanclerz Friedrich Merz wezwał niemieckie przedsiębiorstwa do aktywnego udziału w odbudowie zdolności obronnych kraju. Jego propozycja? Pracownicy firm mają regularnie uczestniczyć w ćwiczeniach wojskowych, a pracodawcy powinni im to umożliwić. Merz podkreślił, że „pieniądze nie są problemem Bundeswehry – brakuje ludzi”. Dlatego jego zdaniem konieczne jest stworzenie rezerwy, a nawet powrót do obowiązkowej służby wojskowej.
Kanclerz nie owijał w bawełnę: „To są wasi pracownicy. Musicie być gotowi dać im czas, by mogli ćwiczyć z siłami zbrojnymi”. Jego zdaniem Bundeswehra musi wrócić do „centrum społeczeństwa”, a firmy mają odegrać w tym kluczową rolę. Merz nazwał zawieszenie poboru błędem i zapowiedział, że bez wsparcia sektora prywatnego odbudowa armii się nie powiedzie.
Przemysł zareagował zaskakująco pozytywnie. Prezes BDI Peter Leibinger stwierdził, że „odporność i zdolność obronna to interes gospodarczy sam w sobie”. Niemiecki przemysł ma być gotowy, by stać się „partnerem państwa” w zakresie bezpieczeństwa narodowego.
W tle tych deklaracji rysuje się nowy budżet rządu, który zakłada niemal trzykrotne zwiększenie wydatków na obronność – z 62,4 mld euro w 2025 roku do 153 mld euro w 2029. Niemcy mają osiągnąć 3,5% PKB na cele wojskowe, co oznacza największy wzrost od czasów zimnej wojny.
Czy to początek nowej ery militaryzacji życia publicznego w Niemczech? Merz nie pozostawia złudzeń – jego rząd chce, by Bundeswehra była nie tylko największą armią Europy, ale też integralną częścią codzienności obywateli.