
Giertych chce ponownego liczenia głosów. Podał koszt
Giertych żąda liczenia głosów i rzuca miliony na szwank: Czy to spisek przeciw Nawrockiemu?
Roman Giertych, poseł Koalicji Obywatelskiej, sieje zamęt po wyborach prezydenckich, domagając się ponownego przeliczenia głosów. Twierdzi, że koszt tej operacji to marne 10 milionów złotych – grosze w porównaniu z budżetem prezydenta. To jawna próba podważenia zwycięstwa Karola Nawrockiego, który zdobył 50,89% głosów, pokonując Rafała Trzaskowskiego (49,11%). Giertych gra na emocjach, sugerując fałszerstwa, choć dowodów brak. Czy to desperacka zagrywka opozycji, by zdestabilizować Polskę?
Protesty wyborcze zalały Sąd Najwyższy po 16 czerwca, gdy minął termin ich składania. Giertych, wraz z innymi politykami KO, jak Michał Wawrykiewicz, kwestionuje uczciwość wyborów, wskazując na rzekome nieprawidłowości w komisjach. PKW przyjęła sprawozdanie z wyborów, ale z poprawkami o incydentach, które Sąd Najwyższy ma ocenić. Giertych sugeruje, że przeliczenie kart w średniej komisji (1000 kartek) zajmie godzinę trzem osobom, co przy stawce 100 zł/h daje 10 milionów za całość. To cyniczne bagatelizowanie powagi procesu wyborczego.
Sąd Najwyższy już zarządził przeliczenie głosów w 13 komisjach, m.in. w Krakowie i Mińsku Mazowieckim, gdzie stwierdzono błędy, jak odwrotne przypisanie wyników. Giertych idzie dalej, żądając unieważnienia wyborów w całym kraju, powołując się na „nadużywanie prawa” przez komitety wyborcze. Jego oskarżenia o fałszerstwa PiS, bez twardych dowodów, to polityczna hucpa. Nawrocki wygrał uczciwie, a takie działania tylko podkopują zaufanie do demokracji. Dość tej anarchii – czas szanować wolę narodu