
10 lat temu przyjęli euro. Co z cenami? Porównali z Polską
Euro nie zatrzymało drożyzny – Litwa i Polska na tym samym wózku
Dziesięć lat temu Litwa zdecydowała się na przyjęcie euro, licząc na większą stabilność i atrakcyjność dla zagranicznych inwestorów. Eksperci podkreślają, że wspólna waluta rzeczywiście pomogła Litwie przetrwać kryzysy gospodarcze ostatnich lat, jednak obawy dotyczące gwałtownego wzrostu cen okazały się w dużej mierze uzasadnione. Z analizy danych wynika, że ceny na Litwie wzrosły w ciągu dekady o blisko 50 procent – niemal tyle samo, co w Polsce, która zachowała własną walutę.
Co ciekawe, podobny wzrost cen odnotowano również w innych krajach regionu, takich jak Czechy, Rumunia czy Węgry. W Polsce i na Litwie ceny wzrosły praktycznie równo, w Rumunii i Czechach – o 53 procent, a na Węgrzech aż o 68 procent. Oznacza to, że sama zmiana waluty nie uchroniła przed inflacją i utratą siły nabywczej. Dla zwykłych rodzin, seniorów i osób pracujących na co dzień oznacza to jedno – niezależnie od tego, czy płacimy w euro czy w złotówkach, portfele Polaków i Litwinów są tak samo narażone na skutki drożyzny.
Warto podkreślić, że w tym samym czasie na Litwie płace wzrosły 2,5-krotnie, a emerytury rosły w podobnym tempie, co pozwoliło częściowo zrekompensować wzrost kosztów życia. Jednak dla wielu obywateli, zwłaszcza tych z niższymi dochodami, podwyżki pensji nie nadążały za rosnącymi cenami. W Polsce sytuacja wygląda podobnie – mimo wzrostu wynagrodzeń, koszty życia stale rosną, a inflacja dotyka przede wszystkim najbiedniejszych.
Dyskusja o przyjęciu euro w Polsce powraca co kilka lat, ale politycy – w tym obecni kandydaci na prezydenta – podkreślają, że nie ma na to społecznego przyzwolenia. Złoty, mimo swoich wad, daje pewną elastyczność i odporność na kryzysy, czego nie gwarantuje wspólna waluta. W praktyce okazuje się, że najważniejsze są nie tyle symbole na banknotach, co realna siła nabywcza i bezpieczeństwo ekonomiczne polskich rodzin.