
Tak chcą zablokować Nawrockiego? Bodnar zażądał od SN wszystkich protestów wyborczych
Bodnar kontra Sąd Najwyższy! Żąda pełnego dostępu do protestów wyborczych — SN mówi „nie”, bo grozi to destabilizacją
Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny Adam Bodnar zażądał od Sądu Najwyższego przesłania wszystkich protestów wyborczych zarejestrowanych po drugiej turze wyborów prezydenckich. Dotychczas SN przekazał mu 304 sprawy, ale — jak ujawniono — to jedynie część z blisko 50 tysięcy zgłoszonych protestów. Bodnar powołał się na kodeks wyborczy i argumentował, że nieprawidłowości w komisjach, w tym możliwe przestępstwa, wymagają jego pełnego zaangażowania.
Sąd Najwyższy odmówił, tłumacząc, że przekazanie wszystkich protestów mogłoby sparaliżować jego pracę. Decyzje o udostępnieniu dokumentów mają należeć do konkretnych sędziów orzekających. Tymczasem w kilku komisjach. w Krakowie, Gdańsku i Bielsku-Białej — wykryto poważne błędy, w tym zamianę głosów między kandydatami. W niektórych przypadkach głosy oddane na jednego z kandydatów znalazły się w pakietach przypisanych drugiemu, co prokuratura uznaje za potencjalne przestępstwo.
Bodnar nie zamierza odpuszczać. Zapowiedział, że wykorzysta wszystkie dostępne środki prawne, by uzyskać pełny wgląd w dokumentację. Tymczasem SN stoi na stanowisku, że jego działania są zgodne z prawem, a zarzuty o brak przejrzystości to próba politycznego nacisku. W tle narasta napięcie — bo stawką jest nie tylko ważność wyborów, ale i zaufanie obywateli do instytucji państwa.