
Wolność słowa w Polsce. Jak chcą jej bronić obecni kandydaci na prezydenta? | Niezalezna.pl
Wolność słowa pod ostrzałem! Kandydaci na prezydenta ujawniają szokujące plany – kto naprawdę stanie w jej obronie?
W artykule opisano przebieg debaty prezydenckiej w Telewizji Republika, podczas której kandydaci na prezydenta Polski odpowiadali na pytanie o konkretne działania, jakie podjęliby jako głowa państwa, by zagwarantować wolność słowa. Temat wywołał żywą dyskusję i wyraźnie zarysował różnice między kandydatami.
Jako pierwszy głos zabrał Karol Nawrocki, który podkreślił, że wolność słowa to fundament demokracji, a jej gwarantem powinna być konstytucja. Zarzucił obecnej władzy – nazywając ją "Polską Donalda Tuska" – łamanie ustawy zasadniczej, szczególnie w zakresie artykułu 54, który dotyczy wolności słowa. Nawrocki zwrócił uwagę, że Telewizji Republika próbuje się odebrać koncesję, a Rafał Trzaskowski nie wpuszcza mediów o tradycyjnych poglądach na swoje konferencje. Wspomniał także o próbach cenzurowania internetu i zapowiedział, że jako prezydent będzie stanowczo bronił prawa do swobodnej wypowiedzi.
Adrian Zandberg stwierdził, że wolność słowa to także prawo do myślenia inaczej niż władza. Opowiedział się za budową prawdziwie publicznych, niezależnych od polityków mediów. Zwrócił też uwagę, że zagrożenia dla wolności słowa pojawiają się również na poziomie samorządowym, gdzie lokalni włodarze kontrolują media w swoich miastach.
Marek Jakubiak zgodził się z tą diagnozą i wskazał na przykłady lokalnych "księstw", gdzie nie ma miejsca na pluralizm medialny. Przypomniał również doświadczenia cenzury z czasów socjalizmu i zapewnił, że Polacy nie pozwolą już odebrać sobie wolności słowa.
Grzegorz Braun zwrócił uwagę, że konstytucja zakazuje cenzury, ale rządzący nie respektują tego przepisu. Według niego, obecna władza z premedytacją odcina dostęp nie tylko do mediów publicznych, ale też do sceny politycznej dla niewygodnych środowisk.
Joanna Senyszyn uznała, że wolność słowa powinna być ograniczona normą nie szkodzenia innym, ale zgodziła się, że media publiczne nie mogą być zależne od rządzących partii.
Szymon Hołownia zapewnił, że nikt nie zamierza odbierać koncesji Telewizji Republika. Odniósł się także do ostatniej tragedii na Uniwersytecie Warszawskim, podkreślając problem z brakiem narzędzi do szybkiego usuwania drastycznych treści z internetu.
Marek Woch ostrzegł przed projektem ustawy wprowadzającej "definicję debaty publicznej", uznając to za próbę narzucenia przez rząd granic swobody wypowiedzi.
Artur Bartoszewicz stwierdził, że wolności słowa w Polsce już nie ma, bo jest zwalczana przez politycznych konkurentów. Zaproponował wprowadzenie demokracji bezpośredniej i zakaz finansowania partii politycznych z budżetu państwa.
Krzysztof Stanowski ocenił, że wolność słowa w Polsce nie jest w aż tak złym stanie, co pokazują właśnie debaty prezydenckie. Skrytykował jednak polityków za niewłaściwe reakcje na tragedie i wykorzystywanie ich do politycznych sporów.
Senator Maciej Kopiec z Lewicy ostro skrytykował niektórych kandydatów, zarzucając im żerowanie na ludzkich tragediach.
Sławomir Mentzen podkreślił, że wolność słowa to podstawa cywilizacji, a zwalczanie niezależnych mediów przez rząd jest haniebne. Zapowiedział, że zawetuje każdą ustawę ograniczającą swobodę wypowiedzi.
Debata pokazała, że wolność słowa jest jednym z kluczowych tematów kampanii prezydenckiej, a kandydaci różnią się nie tylko w ocenie obecnej sytuacji, ale i w pomysłach na jej ochronę.