Giertych grozi prezes SN: „Neosędziowie ukradli protesty”! 50 tysięcy „giertychówek” kompromituje opozycję

Roman Giertych, poseł Koalicji Obywatelskiej, zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury przeciwko I prezes Sądu Najwyższego Małgorzacie Manowskiej oraz sędziom Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Powodem ma być sposób rozpatrywania protestów wyborczych, których – według SN – wpłynęło ponad 50 tysięcy, z czego aż 90% to tzw. „giertychówki”, czyli powielone formularze przygotowane przez samego Giertycha.

W wielu z tych protestów wpisano... numer PESEL samego posła. Giertych tłumaczy, że jego wzór nie zawierał jego danych osobowych, a wpisywanie jego PESEL-u to „kłamstwo mające na celu deprecjonowanie protestów”. Jednak fakt, że tysiące obywateli nie wpisało własnych danych, tylko skopiowało dane polityka, stawia całą akcję w niepoważnym świetle.

Prezes Manowska określiła tę falę protestów jako „nieodpowiedzialną” i „lekkomyślną”, wskazując, że wiele z nich zawiera błędy formalne i zostanie pozostawionych bez rozpoznania. Pracownicy SN, zmuszeni do pracy w weekendy, nazwali je „giertychówkami” i alarmują, że działania Giertycha destabilizują instytucję.

Giertych domaga się także, by protesty rozpatrywała inna izba – Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych – mimo że zgodnie z prawem właściwa jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej. Wzywa też Prokuratora Generalnego do ponownego przeliczenia głosów, co według ekspertów nie znajduje podstawy prawnej.

Zamiast refleksji nad kompromitującą akcją, Giertych eskaluje konflikt, podważając autorytet Sądu Najwyższego i sugerując „kradzież protestów” przez „neosędziów”. To kolejny przykład, jak polityczne ambicje mogą przerodzić się w chaos instytucjonalny.